Jesteśmy przekonani o słuszności inwestycji w Świdniku, ale lotniska warto budować tylko wtedy, gdy mają szanse być rentowne i na pewno nie w takiej ilości jakiej chciałyby tego samorządy - mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina
Port Lotniczy Lublin w Świdniku został niedawno otwarty. Czy może pan uznać to za najważniejsze dla pana wydarzenie 2012 roku?
- Wydarzeń ważnych w Lubienie mieliśmy sporo, ale w sensie inwestycyjnym, w sensie rozwoju miasta - tak, to najważniejsze wydarzenie gospodarcze.
To bowiem było symboliczne otwarcie dostępności komunikacyjnej miasta. Co ważne, na lotnisko miasto i samorząd wojewódzki miały wpływ. Takiego wpływu nie mamy na drogę ekspresową do Warszawy, aczkolwiek znaczący fragment jest w tej chwili budowany.
Jednak starliśmy się tę dostępność komunikacyjną zapewnić jak najszybciej dla regionu i dla miasta Lublin z oczywistych powodów - przyciągania inwestycji oraz dla większej otwartości miasta i regionu, umiędzynarodowienia miasta. Co jest istotne chociażby z punktu widzenia akademickości miasta - mamy 5 publicznych uczelni plus 3 prywatne, ponad 90 tys. studentów w tym 2,5 tys. zagranicznych, a liczbę tę chcemy zwiększyć.
Jak pokazuje doświadczenie innych regionalnych portów, samo lotnisko bywa średnim magnesem, jeśli podróż samochodem czy koleją z lotniska do docelowego miejsca zajmuje więcej czasu niż lot samolotem. Ile czasu zajmuje dostanie się z lotniska do centrum Lublina?
- Mieszkam w Świdniku, do lotniska mam rzut beretem i po oddaniu nowego połączenia z drogą ekspresową Lublin-Piaski jadę do ratusza 15 min.
Z drugiej strony miasto wykonało modernizację ulicy Mełgiewskiej, która przebiega przez tereny poprzemysłowe. Samorząd województwa w przyszłym roku skończy tę inwestycję poza granicami miasta i będzie to najkrótsza droga do lotniska, zapewniająca skomunikowanie z Lublinem w ciągu 10-15 min.
Komunikacja zbiorowa będzie się przemieszczała w podobnym czasie. Mamy szynobus, który łączy główny dworzec PKP w Lublinie bezpośrednio z lotniskiem, bo wyjeżdża koło terminala.
Poza tym zarząd portu już kontraktuje firmy autobusowe, które będą uruchamiały regularne połączenia centrum Lublina - lotnisko.
W Polsce chyba tylko dwa największe lotniska same się utrzymują, a do pozostałych trzeba dopłacać, a najmniej doinwestowane mają poważne problemy - mamy np. wniosek o upadłość w Kielcach. Czy jesteście gotowi na dopłacanie do portu w Świdniku?
- Mamy tego świadomość w pierwszym okresie funkcjonowania lotniska. Tak to jest w biznesie - każda inwestycja, zanim zapewni w okresie zwrotu pożądany poziom rentowności, wymaga zapewnienie środków na funkcjonowanie. Jesteśmy z samorządem województwa przygotowani do podwyższania kapitału, tak to można nazwać w skrócie, bo przygotowana jest odrębna umowa zapewniająca możliwości pokrywania starty.
Jednocześnie są środki obrotowe zapewnione w umowie emisji obligacji, którymi będzie dysponować zarząd portu w okresie najbliższych dwóch lat.
Zatem port jest zabezpieczony i będzie sprawnie funkcjonować, mając płynność, mając jeszcze możliwość realizacji drobnych inwestycji.
A jaka kwota w przyszłorocznym budżecie Lublina została zapisana na port lotniczy?
- To tylko 5 mln zł. Drugie tyle mniej więcej zabezpiecza samorząd województwa. Kwota ma pokryć stratę tegoroczną, i myślę, że jest wystarczająca. Jeśli będzie potrzeba, dokonamy stosownych korekt w budżecie - bo oczywiście nie mamy jeszcze wyników spółki za rok 2012.
Jak wspomniałem spółka dysponuje kapitałem obrotowym pozwalającym na sprawne funkcjonowanie w przyszłym roku.
Natomiast od zarządu portu oczekujemy, że przedstawi nam wiarygodny, skorygowany model biznesowy. Mamy już pozyskane dwie linie - Ryanair i Wizzair, zakończyły się negocjacje z kolejnymi dwoma liniami, więc zarząd portu ma możliwość oceny korzystniejszych założeń rynkowych.
Z otwarciem lotniska trafiliśmy na dobry okres przedświąteczny. Chciałbym się pochwalić pierwszymi wynikami, w ciągu 10 dni odprawiło się blisko 4,5 tys. pasażerów.
Ministerstwo Transportu szacuje, że próg rentowności działalności związanej z zarządzaniem lotniskiem oscyluje w granicach 0,5-1,5 mln obsłużonych pasażerów w ciągu roku. Jest szansa, by Port Lublin taki próg osiągnął?
- Zakładamy, że do końca 2015 roku powinniśmy osiągnąć pół mln pasażerów i lotnisko osiągnie próg rentowności.
Skąd takie założenia? Na lotniskach w Okęciu, Rzeszowie, Modlinie, ale też w Krakowie, Katowicach odprawia się rocznie około 800 tys. osób z naszego regionu. Jeśli już mamy tanie połączenia ze Świdnika - a jednocześnie coraz więcej linii powinno do nas wchodzić z konkretną ofertą - to mieszkańcy Lublina i okolic będą stąd odlatywać.
Wprawdzie lotniska regionalne błyskawicznie się rozwijają, ale w Polsce Wschodniej, poza Rzeszowem, nie ma lotniska. Jesteśmy centralnie położeni, Lublin jest dużym ośrodkiem przemysłowym, administracyjnym i naukowym.
Mamy duże zainteresowanie Ukraińców - mieszkańców miast partnerskich, generalnie północnego Wołynia, współpracą z nami m.in. w zakresie oferowania im atrakcyjnych kierunków wylotów. Z północnego Wołynia do Lwowa (skąd obecnie latają tamtejsi mieszkańcy) jest mniej więcej tak samo daleko, jak nie dalej, jak do Lublina. Dlatego liczymy, że część sąsiadów zechce skorzystać z oferty naszego portu lotniczego.
Świdnik może zabrać klientów/pasażerów innym lotniskom, w tym Okęciu?
- To nie tak. Port Lublin w Świdniku nie eliminuje przecież możliwości odlatywania z innych lotnisk.
Lublin jest jednak ciekawym portem lotniczym, może być zapasowym dla Warszawy, bo warunki atmosferyczne są u nas bardzo dobre. Rzadko pułap chmur i mgły utrudniałyby lądowanie. Świdnik jest specyficznym miejscem - odnotowuje się mało opadów, a stosunkowo dużo dni słonecznych.
Do tego montowany jest system ILS, dający możliwość przyjmowania lotów w trudnych warunkach pogodowych.
Dodam też, że pas startowy mający 2520 m pozwala wylądować każdemu samolotowi i jakość jego wykonawstwa nie budzi zastrzeżeń.
Ogólnie z tej rozmowy wynika mi, że boom na małe lotniska, na lotniska regionalne jest pana zdaniem OK... A ja mam wrażenie, że raczej nie potrzeba nam tylu lotnisk...
- Potrzeba... Ale tylko wtedy, gdy mają szanse być rentowne i na pewno nie w takiej ilości jakiej chciałyby tego samorządy. Inwestycja musi być biznesowym projektem i wpisywać się w strategię rozwoju miasta, regionu. Jak wspomniałem - w Lubinie - jesteśmy przekonani o słuszności tej inwestycji.
Władze Olsztynka, którym też marzy się lotnisko, liczą na nowe miejsca pracy na samym lotnisku i wśród firm z portem współpracujących. Czy te motywy władzom Lublina też przyświecały?
- Samo lotnisko nie kreuje dużej liczby miejsc pracy. Nie to było celem naszej inwestycji. Spoglądamy na lotnisko, jak na narzędzie przyciągania inwestycji i ożywiania gospodarczego, nie tylko Lublina, ale i całego regionu.
Lotnisko daje dziś przede wszystkim możliwość ożywienia kontaktów z inwestorami. Nastawienie się Lublina na przyciąganie inwestycji outsourcingowych zaowocowało w ubiegłym roku utworzeniem kilkuset miejsc pracy tylko w centrach usług.
Obserwujemy duże ożywienie w rozmowach z inwestorami, jeśli chodzi o lokalizowanie ich biznesów w strefie ekonomicznej, a lotnisko leży obok strefy.
Po modernizacji układu drogowego obserwujemy też bardzo duże ożywienie wśród firm logistycznych. Lublin jak najbardziej wykorzystuje szansę, jaką ma leżąc na trasie drogowego tranzytu zachód- wschód - jest więc szansa na obudowanie lotniska funkcjami cargo w drugim etapie jego rozwoju.
W strategii do 2020 r. stawiamy mocno na innowacyjny rozwój, rozwój kreatywnych branż, które wymagają dużej mobilności, a lotnisko to bardzo ułatwia.
Kiedy pan planuje pierwszy swój lot ze Świdnika?
- Miałem lecieć pierwszym samolotem, ale z powodu przesunięcia otwarcia poleciał marszałek województwa. Wybieram się na spotkania w Londynie i w Dublinie - najprawdopodobniej w lutym - więc wtedy na pewno skorzystam z tych połączeń które mamy.
Agnieszka Widera 07-01-2013, 00:01