SkyscraperCity Forum banner

[Nielegalne reklamy] Zróbmy zabiorom!

445K views 2K replies 268 participants last post by  evertonfans2012 
#1 ·
Ponieważ podobny wątek w dziele poznańskim sprawdził się świetnie [link: http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=1612513], myślę, że do dobry pomysł, aby skopiować go na warszawskie podwórko.

1. Proszę moda o przyklejenie go na górze warszawskiego działu.
2. Wątek ma służyć wymianie opinii nt. konkretnej reklamy zauważonej na mieście [legalna/nielegalna, prośby o usunięcie, inne]
3. Może służyć wymianie myśli technicznej – jak zrywać [choć tutaj sposoby można skopiować od Poznaniaków ;)].
4. Może służyć pochwaleniu się skalpem – jeśli usuniemy nielegalną reklamę, możemy tutaj o tym napisać, dodać zdjęcia, a w zamian otrzymamy psychologiczną wypłatę: lajka lub pochwalny komentarz ;)

Pamiętajcie, zawsze należy działać zgodnie z prawem i apeluję i dotrzymanie należytej staranności w tej kwestii

Akcja „Nie wstydź się zerwać” odbyła się już raz w Warszawie pod patronatem stowarzyszenia Moje Miasto a w Nim [http://miastomoje.org/] więc pozwalam sobie na skopiowanie sobie z ich strony zasad tamtej akcji:
Zdegustowani brzydotą warszawskich ulic zalewanych niezliczoną ilością ulotek, nielegalnych ogłoszeń i reklam postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Dosłownie! Akcja „Nie wstydź się zerwać!” opiera się na bardzo prostym pomyśle – w wyznaczonym terminie, w niewielkich grupach spacerujemy po mieście usuwając nielegalne ogłoszenia, przestawiając „potykacze” i wyrzucając do śmieci zdarte z przystanków ulotki.
Wiemy, że to tylko kropla w morzu potrzeb. Wiemy też, że na miejscu zerwanych reklam niedługo pojawią się nowe. Ale wierzymy, że z czasem tych zerwanych będzie więcej niż nowych.
Mimo iż artykuł 63a Kodeksu Wykroczeń jednoznacznie zakazuje umieszczania w miejscach publicznych jakichkolwiek komunikatów bez zgody zarządcy miejsca, przykrym standardem stało się wykorzystywanie przystanków, latarni i drzew jako najtańszych nośników reklamowych.
Chcemy zachęcić przechodniów, mieszkańców Warszawy, do prostego gestu sprzeciwu wobec tak rozumianego wandalizmu. Nie powinniśmy przymykać oczu na bezkarność firm wprowadzających szum informacyjny wszędzie tam, gdzie oczekujemy innego przekazu, np. planu miasta czy rozkładu jazdy.
Do udziału w naszej akcji zapraszamy wszystkich. Szczegóły na temat najbliższego terminu znajdziesz tutaj. A jeśli akurat nie możesz, to zerwij kilka ulotek w drodze do domu, sklepu, pracy. Naprawdę warto. Pamiętaj, nie wstydź się zerwać!
Nasze działania są zgodne z prawem:
Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę,
napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym
miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny.

Art. 63a. Ustawy z dnia 20 maja 1971 r. Kodeks wykroczeń.
(tekst jednolity Dz.U. 2010 nr 46 poz. 275 z późniejszymi zmianami)
Zrywanie reklam - pytania i odpowiedzi
1. Dlaczego zrywamy nielegalne reklamy?
Najkrócej rzecz ujmując: nie możemy spokojnie patrzeć, jak nasze miasto ginie w natłoku reklamowych komunikatów i chcemy coś z tym zrobić. Wiemy, że nasza akcja to tylko kropla w morzu potrzeb. Podejrzewamy, że na miejscu zerwanych reklam i tak niedługo pojawią się nowe. Ale wierzymy też, że z czasem tych zerwanych będzie więcej niż nowych. Liczymy też, że damy przykład innym. A więc „Nie wstydź się zerwać!”

2. Czy zrywanie reklam jest legalne?
Tak! W czasie naszej akcji usuwamy tylko nielegalne reklamy, tzn. takie, które naruszają przepisy Kodeksu Wykroczeń: „Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny.” /Art. 63a. Ustawy z dnia 20 maja 1971 r. Kodeks wykroczeń. (tekst jednolity Dz.U. 2010 nr 46 poz. 275 z późniejszymi zmianami)/

3. Czy każdy może zrywać nielegalne reklamy?
Tak. Każdy, kto ma na to ochotę może zrywać nielegalne reklamy. Należy tylko pamiętać o własnym bezpieczeństwie – reklamy czasem są przymocowane w trudno dostępnych miejscach lub np. za pomocą ostro zakończonych drutów. Innych przeszkód nie ma.

4. Jeśli nie można wieszać reklam np. na przystankach i słupach, to gdzie firmy mają się ogłaszać?
Zdajemy sobie sprawę, że legalnych miejsc, na których mieszkańcy mogą zostawiać swoje ogłoszenia jest w Warszawie bardzo mało. Daleko nam do przykładu Gdańska, gdzie projekt Civitas MIMOSA zaowocował postawieniem przy 31 przystankach specjalnej tablicy, na której mieszkańcy mogą wieszać informacje o korepetycjach czy zgubionym kocie. My też powinniśmy zabiegać o takie lokalizacje. Wciąż jest jednak wiele innych miejsc, z których mogą skorzystać reklamodawcy, a które nie będą szpeciły przestrzeni miejskiej. Tego rodzaju ogłoszenia mogą pojawić się w gazetach płatnych i bezpłatnych. W niektórych blokach są specjalne miejsca, gdzie można zostawić ulotki. Jest wreszcie Internet. Wiemy, że taki sposób reklamy może być droższy dla reklamodawcy. Ale wtedy koszty poniesie ta osoba lub firma, która może odnieść rzeczywiste korzyści z reklamy, a nie wszyscy podatnicy, którzy płacą za sprzątanie ulic.

5. Czy warto zrywać te reklamy, przecież i tak zaraz powieszą kolejne?
Zdecydowanie warto. Może dzięki temu, że choć przez krótki czas będzie czyściej i ładniej więcej mieszkańców poczuje różnicę między miastem zaśmieconym ulotkami a takim oczyszczonym. I wybierze to drugie. Ponadto, Civitas MIMOSA na swojej stronie internetowej podaje następujące wyliczenia, dotyczące jednego z potencjalnych nośników nielegalnej reklamy: "Poczucie bezpieczeństwa jest związane z otaczającą nas przestrzenią, a ze statystyk policyjnych wynika, że akty wandalizmu i przemocy zdarzają się rzadziej na czystych, dobrze oświetlonych i monitorowanych przystankach."

6. Co mam zrobić z zerwanymi nielegalnymi reklamami?
Wyrzucić. Wyjątek stanowią „potykacze”: stojące luzem na chodniku odstawiamy na bok, względnie wstawiamy do śmietnika – nie niszczymy ich! Potykacze przymocowane sznurkiem czy łańcuchem kładziemy, odstawiamy tak, żeby nie przeszkadzały, a jak ktoś ma wprawę w otwieraniu kłódek spinką do włosów – otwieramy kłódkę i zanosimy do właściciela.

7. Które reklamy można zrywać?
Zrywamy:
• ulotki, plakaty, tabliczki laminowane
• banery wiszące na znakach drogowych, latarniach, sygnalizatorach, słupach i wiatach przystankowych, biletomatach, parkometrach, drzewach i barierkach przy ulicy;
• ulotki i plakaty wiszące na skrzynkach rozdzielczych gazu i prądu oraz na rynnach;
• tabliczki wetknięte w trawnik, jeżeli trawnik nie jest bezpośrednio przyległy do budynku lub w inny sposób nie wygląda na prywatny.
Nie ruszamy:
• plakatów typu ,,zaginął’’, „zgubiono”, „znaleziono’’ - one też są nielegalne i szpecą przestrzeń, ale ze względu na dużą wartość społeczną zostawiamy je na miejscu;
• materiałów wyborczych, obwieszczeń urzędowych;
• banerów przymocowanych do budynków (wyjątek – jeżeli jeden z końców mocowania znajduje się na publicznym chodniku to go przesuwamy);
• bilbordów;
• słupów ogłoszeniowych;
• potykaczów stojących tuż przy miejscu (blisko i tuż przy ścianie), które reklamują

8. Co zabrać ze sobą na akcję „Nie wstydź się zerwać”?
W środku zimy na pewno trzeba pamiętać o odpowiednim ubraniu, w tym rękawiczkach ;-) Z narzędzi pomocne będą np. niewielkie nożyczki lub nożyk do tapet. Jeśli chcesz, możesz zabrać ze sobą worek na śmieci.
9. Kto może wziąć udział w akcji „Nie wstydź się zerwać”?
Każdy, kto chce nam pomóc w usuwaniu nielegalnych reklam. Jeśli do akcji chcą dołączyć dzieci, powinny być pod opieką dorosłych.

10. Czy robimy coś, żeby ograniczyć legalne reklamy, które też zaśmiecają krajobraz?
Jako Stowarzyszenie działamy na rzecz zmiany prawa, które pozwoli lepiej regulować umieszczanie reklam w przestrzeni publicznej. Jest to jeden z naszych głównych postulatów.

11. Czy akcja odbywa się tylko w Warszawie?
Stowarzyszenie „Miasto Moje A w Nim” na razie organizuje akcję tylko w Warszawie, bo większość z nas mieszka właśnie tutaj. Ale wiemy, że nie tylko my mamy dość szpetnych reklam a podobne przedsięwzięcia były i są organizowane również w innych miastach (np. w Łodzi).

12. Czy ktoś może mi pomóc w usunięciu nielegalnej reklamy?
Nielegalne reklamy są usuwane przez różne służby miejskie – zależnie od miejsca, w którym się znajdują. Jeśli widzisz nielegalną reklamę, której nie chcesz/nie możesz samodzielnie usunąć, możesz zgłosić problem do instytucji, która zarządza danym obszarem. I tak np. reklamy w pasie drogowym są usuwane przez Zarząd Dróg Miejskich. Jeśli potrzebujesz dokładniejszych informacji, skontaktuj się z nami bezpośrednio (np. tutaj)
Instrukcja obsługi
Poniżej kilka słów o tym, jakie reklamy możemy zrywać, a jakie nie. I kilka porad "technicznych".
Zrywamy!
• ulotki, plakaty, tabliczki laminowane
• banery wiszące na znakach drogowych, latarniach, sygnalizatorach, słupach i wiatach przystankowych, biletomatach, parkometrach, drzewach i barierkach przy ulicy;
• ulotki i plakaty wiszące na skrzynkach rozdzielczych gazu i prądu oraz na rynnach;
• tabliczki wetknięte w trawnik, jeżeli trawnik nie jest bezpośrednio przyległy do budynku lub w inny sposób nie wygląda na prywatny.
Nie ruszamy!
• plakatów typu ,,zaginął’’, „zgubiono”, „znaleziono’’ - one też są nielegalne i szpecą przestrzeń, ale ze względu na specyficzną wartość społeczną i brak miejsc do legalnego ich eksponowania zostawiamy je na miejscu;
• materiałów wyborczych, obwieszczeń urzędowych;
• banerów przymocowanych do budynków (wyjątek – jeżeli jeden z końców mocowania znajduje się na publicznym chodniku to go przesuwamy);
• billboardów;
• słupów ogłoszeniowych;
• potykaczy stojących tuż przy miejscu, które reklamują (czyli blisko ściany).
Inne
• potykacze stojące luzem na chodniku odstawiamy na bok, względnie wstawiamy do śmietnika – nie niszczymy ich!
• potykacze przymocowane sznurkiem czy łańcuchem kładziemy, odstawiamy tak, żeby nie przeszkadzały, a jak ktoś ma wprawę w otwieraniu kłódek spinką do włosów – otwieramy kłódkę i zanosimy do właściciela. ;)
Sposoby usuwania reklam
• rękami, nożykiem, żyletką, nożyczkami;
• z płaskich powierzchni zrywamy całość ulotki wraz z taśmą klejącą;
• ulotki owinięte taśmą klejącą tniemy nożem przez papier, dzięki czemu wszystko powinno ładnie odejść;
• ulotki przyklejone taśmą dwustronną usuwamy razem z taśmą, chyba że taśma naprawdę mocno trzyma;
• nalepki i resztki taśmy (zwłaszcza dwustronnej) najlepiej usuwa się żyletką lub nożykiem;
• staramy się nie niszczyć powierzchni, z której zrywamy nielegalną reklamę;
• ulotki przyczepione drutem czy zawleczką najlepiej zrywać siłowo, bez zabawy w odkręcanie czy przecinanie drutu;
• banery najlepiej usuwać przez przecięcie nożem materiału dookoła remizki (to metalowe kółeczko, przez które przechodzi sznurek czy zawleczka trzymająca baner)
 
See less See more
#2 ·
Dzięki za założenie wątku!! :applause:

Podejrzewam, że niestety będzie to prężnie działający temat z uwagi na ilość szpecących miasto reklam. Przykład:

Samowola vis-a-vis ratusza: Dzika reklama zasłania pałac




Rusztowania opięte płachtami z olbrzymimi zdjęciami modelek zasłaniają Pałac Błękitny przy pl. Bankowym. Chociaż są samowolą, stoją tak już kilka miesięcy, niemal vis-a-vis ratusza.
Konstrukcja wyrosła w maju. Ma wysokość dwóch kondygnacji i szczelnie zasłania od ul. Marszałkowskiej zabytkowy Pałac Błękitny. Z początku wisiały na niej płachty zapowiadające motoryzacyjny show Top Gear na Stadionie Narodowym. Teraz z bannerów patrzą wielkie dziewczyny w strojach z sieci Reserved.

Tak agresywna reklama przy Pałacu Błękitnym, blisko Ogrodu Saskiego i siedziby władz stolicy, zbulwersowała wielu warszawiaków. W "Gazecie" pisaliśmy o tym w połowie czerwca. Wtedy Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków poinformowało nas, że konstrukcja jest nielegalna ("Inwestor ma naszą zgodę na remont pałacu, ale nie na reklamę. ( ) Pałac jest zabytkiem, więc zgoda konserwatora jest konieczna"). Na nasze pytanie, co konserwator zamierza zrobić, żeby samowola zniknęła, usłyszeliśmy, że skontroluje rusztowania z reklamą i podejmie dalsze kroki.

Kontrola odbyła się 2 lipca. Wcześniej - zgodnie z procedurą - biuro konserwatora powiadomiło o swojej inspekcji zainteresowane strony. Od tamtej pory minęły prawie trzy miesiące, a reklama jak była, tak jest. Napis na niej głosi, że finansuje renowację zabytku, choć w pałacu od dawna nie widać ekip remontowych. Budynek wygląda na opuszczony, bramy na dziedziniec zamknięte są na łańcuchy.

W ostatnich dniach znów pytaliśmy miejskich urzędników: co z tą reklamą? Odpowiedziała Agnieszka Kłąb z wydziału prasowego ratusza. W jej pisemnej informacji czytamy, że stołeczny konserwator jednak zgodził się na zasłonięcie reklamą Pałacu Błękitnego, ale inaczej niż to zrobiono. Decyzją z 10 maja konserwator "pozwolił na umieszczenie siatki osłonowej z nadrukiem reklamowym na czas prowadzenia robót budowlanych na elewacji budynku ( ). Pozwolenie ważne jest do 31 grudnia 2013 r.".

Płachty reklamowe miały być tylko osłoną rusztowań używanych w trakcie remontu zewnętrznych ścian pałacu i zniknąć po zakończeniu prac. Problem w tym, że żadne roboty na elewacjach nie są prowadzone. Co więcej, podczas kontroli 2 lipca pracownicy Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków stwierdzili "odstępstwa od pozwolenia, polegające na innym ustawieniu rusztowań, niż wskazano w projekcie". Część rusztowań zamiast przylegać do elewacji znajduje się daleko od niej, pełniąc rolę wolno stojącego wieszaka dla reklam.

W czasie kontroli przedstawiciel firmy reklamowej tłumaczył, że to oddalenie konstrukcji od elewacji spowodowane jest jakoby trwającymi pracami osuszającymi wewnątrz budynku biblioteki (pawilonu Pałacu Błękitnego) i rosnącego przed tym obiektem wysokiego drzewa.

Dwa dni później - 4 lipca - stołeczny konserwator wszczął postępowanie administracyjne w sprawie reklamy. Trwało prawie dwa miesiące i zakończyło się dopiero 30 sierpnia. Konserwator wydał wtedy decyzję nakazującą ustawienie rusztowań zgodnie ze swoim wcześniejszym pozwoleniem. Inwestor remontu pałacu odebrał nakaz po dwóch tygodniach - 12 września. I miał dwa tygodnie na wniesienie odwołania, w przeciwnym razie decyzja staje się ostateczna. Termin już minął - w czwartek 26 września. Dlaczego urzędnicy nie wyegzekwowali usunięcia samowoli?

Odwołanie nie wpłynęło, ale musimy jeszcze poczekać kilka dni, bo może wysłał je pocztą - zastrzega Katarzyna Miłko z Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków. - Jeśli go w tych dniach nie dostaniemy, właściciel pałacu będzie miał dwa tygodnie na rozbiórkę rusztowań i ustawienie ich tak, jak powinny stać. Jeżeli tego nie zrobi, zostanie przez nas wszczęte wobec niego postępowanie egzekucyjne.

Pałac Błękitny należy do spółki Theta Investments, która zapowiedziała remont budynku z przeznaczeniem na biura. Historyczna rezydencja, frontem zwrócona do ul. Senatorskiej, nazwę zawdzięcza kolorowi dachu z czasów dawnej właścicielki - Anny Orzelskiej, córki króla Augusta II. Przez niemal cały XIX w. i część XX w. pałac był własnością Zamoyskich. Uległ zniszczeniu podczas II wojny, potem przejęło go państwo i odbudowało dla dyrekcji transportu miejskiego. ZTM wyprowadził się stąd w 2011 r., gdyż miasto zwróciło pałac biznesmenowi Hubertowi Gierowskiemu (wcześniej odkupił roszczenia od Jana Zamoyskiego), a ten sprzedał nieruchomość spółce Theta Investments. Na przeprowadzenie przez nią remontu zabytku stołeczny konserwator zezwolił w 2011 r. Kolejną decyzję w tej sprawie wydał w kwietniu 2012 r. Pozwolenie ważne jest do końca 2013 r.

O losy remontu i reklamową samowolę chcieliśmy spytać prezesa spółki, mec. Zygmunta Barańskiego. Mimo pozostawionej w jego biurze prośby o kontakt nie oddzwonił.

Grzegorz Piątek, nowy naczelnik wydziału estetyki przestrzeni publicznej w miejskim Biurze Architektury, zwraca uwagę, że to niejedyny przypadek nielegalnej reklamy na zabytku.

- Szczególnie bulwersujące są reklamy rzekomo zarabiające na pozorowany remont. Będziemy wspierać konserwatora w ich zwalczaniu - zapowiada naczelnik. - Usuwanie nielegalnej reklamy jest faktycznie skomplikowane proceduralnie i trzeba to uprościć.
link do wiadomości: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/...sza__Dzika_reklama_zaslania.html#TRLokWarsTxt
 
#553 ·
#3 ·
Daję lajka, załączam subskrybcję wątku i na początek wrzucam fotkę na zachętę:



Dwie takie płachty zniknęły w czwartek wieczorem z kładki przy ul. Chełmskiej. Powisiały raptem jeden dzień :naughty:

Dla naśladowców polecam mieć zawsze w torbie scyzoryk - może się przydać :)
 
#4 ·
Jak najbardziej jestem za, za zrywaniem wszystkiego co jest na publicznych obiektach. I czasem organizować wspólne akcje "sprzątania' miasta: )
 
#6 ·
Pomysł zacny, tylko chciałem zauważyć że postowanie zdjęć zerwanych reklam jest cokolwiek pozbawione sensu a wręcz może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego :troll:
 
#9 ·
tak myśleć nie można, bo jak się okażę że jakiś jeden sklep w którym coś kupujesz i tylko tam mają dobrej jakości tą rzecz, się reklamuje w taki sposób to raczej nie przestaniesz tam kupować ;)
 
#12 ·
nielegalne jest zrywanie takiej nielegalnej reklamy. Bo miasto może pozwać właściciela, ale właściciel nas może pozwać. bo to już jest trochę warta ta reklama. więc odpada. do tego teren prywatny (chyba)
 
#15 ·
Kiedykolwiej jestem w Warszawie, to w nocy obchodze dzielnice gdzie mieszka rodzina i zdejmuje banery z plotow. W sumie zdjalem juz ok 40-50. A niektore sa bardzo duze. Skladam je i pakuje do bagaznika.

Moze to i nielegalne, ale ja nie moge patrzec na te pstrokacizne - miasto wyglada przez to fatalnie.



Bardzo mi sie podoba wasza akcja. Gratuluje.
 
#16 ·
Ja jak biegam wieczorami, to też prawie zawsze coś "upoluję" ;) "Przyjemność" ze śmieciarzami miałem dwa razy - jeden nawet wszedł w głupią dyskusję w stylu "mam pozwolenie ZTM", "a co mnie to obchodzi?" itp. ale jakaś staruszka przyszła mi w sukurs i kolo dał za wygraną :D
 
#17 ·
Czasami ZDM potrafi pozytywnie zaskoczyć. Artykuł z dn. 19.09.2013r. W takim ciężkim przypadku lepiej skontaktować się z odpowiednimi służbami, niż samemu działać :)

Błyskawiczna reakcja ZDM na wysyp nielegalnych reklam

Warszawiacy mają liczne sposoby na niedrogie reklamowanie się. Przy zakorkowanej Dolinie Służewieckiej wydłuża się szpaler aut z wielkimi bannerami i napisami. Część z nich parkuje tam od wielu tygodni - napisaliśmy rano. Po południu reklamy zniknęły.
Nie zna granic pomysłowość przedsiębiorców, którzy chcą się niedrogo zareklamować. Jak wiadomo, najwięcej odbiorców będzie mieć reklama na ruchliwej ulicy. Dlatego coraz więcej osób dochodzi do wniosku, że do ogłaszania się można użyć samochodów albo przyczep. Wychodzą z założenia, że nikt nie może im nic zrobić, skoro tylko parkują. Niektórzy swoje pojazdy zostawiają jednak na wiele tygodni.

Są korki? I o to chodzi

Takie miasteczko samochodowo-reklamowe wyrosło właśnie w Dolinie Służewieckiej, nieopodal zabytkowego kościoła należącego do najstarszej warszawskiej parafii św. Katarzyny. Jako pierwsza w wakacje ustawiła się tam czerwona furgonetka marki Lublin. Na całym boku wywieszono na niej wielki banner reklamujący wywóz sprzętu AGD. Potem zaczęło przybywać naśladowców. Np. stary polonez reklamuje wynajem magazynu. Jest jeszcze wielka przyczepa zachęcająca, by zapisywać dzieci do mokotowskiego żłobka. Kolejny polonez reklamuje serwis opon i jeszcze mała furgonetka z napisem: "Szklarz 24 h" i numerem telefonu.

Właściciel czerwonego lublina z wielką płachtą na boku zdradził "Gazecie", że to bardzo skuteczny sposób, by się zareklamować. - Tam w Dolinie Służewieckiej są ogromne korki. Jest czas, żeby zapisać numer telefonu widoczny na moim samochodzie. Inne formy reklamy, których próbowałem, nie były tak skuteczne - przyznaje Andrzej Wędołowski.

- Ale czy to legalne tak postawić sobie furgonetkę z płachtą na wiele tygodni?

- A co komu przeszkadza ten samochód? Przecież tam nie ma zakazu postoju - usłyszeliśmy w odpowiedzi.

Zarząd Dróg Miejskich twierdzi, że stara się walczyć z takimi samochodami reklamowymi. Powołuje się na badania, że wszelkie reklamy i ogłoszenia znajdujące się tuż przy jezdni rozpraszają kierowców i mogą być niebezpieczne. Według Adama Sobieraja z ZDM takie auta z wielkimi płachtami czy przyczepy z billboardami uznawane są za nośniki reklamowe. Wtedy zajmują pas drogi nielegalnie.

- Najpierw prosimy o usunięcie takich reklam. Jeśli to nie przynosi skutku, naliczamy kary za nielegalne zajęcie pasa drogowego. Opornych odholowujemy. Nawet jeśli ktoś się odwoła, to sądy i samorządowe kolegia odwoławcze przyznają nam rację - przestrzega Adam Sobieraj.

Zgłoszenie przyjęte

A co będzie z "miasteczkiem reklamowym" w Dolinie Służewieckiej? - Przyjęliśmy zgłoszenie. Sprawdzimy - zapewnia rzecznik ZDM.

W tym przypadku nie wiadomo jednak, do kogo należy pas drogi, na którym parkują auta. Doliną Służewiecką zawiaduje Zarząd Dróg Miejskich. Samochody stoją jednak częściowo na jezdni małej uliczki Fosa, która podlega dzielnicy Ursynów. - Jeśli ktoś tylko zaparkował auto, to co można mu zarzucić? - mówi burmistrz Ursynowa Piotr Guział. Po chwili jednak dodaje: - Zbadam sprawę.

****************************************

Aktualizacja:

Tekst ukazał w czwartkowym wydaniu "Gazety Wyborczej". Urzędnicy wyjątkowo szybko zareagowali. Jak poinformował nas rzecznik Zarządu Dróg Miejskich Adam Sobieraj reklamy zostały już usunięte z Doliny Służewieckiej. Pracownicy ZDM nie holowali pojazdów, tylko odczepili z nich płachty reklamowe. Uznali, że mogą to zrobić, bo miasto nie pozwala stawiać reklam w pasie drogowym.
link do wiadomości oraz zdjęcia usuniętych reklam: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/...DM_na_wysyp_nielegalnych_reklam.html#TRrelSST
 
#21 ·
No to ja mam zadanie bojowe: widziałem z tramwaju, że przystanki na placu konstytucji są oblepione jakimiś ulotkami: "Najtańsze porady prawne! Tylko 50 zł!"

Pomijając oczywistą żenadę dla prawnika, który tak się reklamuje, sugeruje pozrywać te reklamy [ja akurat jechałem dalej w pośpiechu] a następnie [wersja dla hardokorowców] zadzwonić na podany tam numer i udzielić, wyjątkowo, darmowej porady prawnej nt. wieszania ogłoszeń na przystankach :) Ewentualnie cyknąć fotkę i umieścić, to sam zadzwonię :)
 
#23 ·
Nie wiesz na co się porywasz. :lol: To nie tylko jest prawnik, ale także książe, artysta, kanonista, publicysta, badacz i iluminat. Generalnie waga ciężka, choć wzrost niewysoki.
 
#27 ·
Świetny wątek! Ja mam otwarte pytanie na temat punktu 7:

7. Które reklamy można zrywać?
Zrywamy:
• ulotki, plakaty, tabliczki laminowane
• banery wiszące na znakach drogowych, latarniach, sygnalizatorach, słupach i wiatach przystankowych, biletomatach, parkometrach, drzewach i barierkach przy ulicy;
• ulotki i plakaty wiszące na skrzynkach rozdzielczych gazu i prądu oraz na rynnach;
• tabliczki wetknięte w trawnik, jeżeli trawnik nie jest bezpośrednio przyległy do budynku lub w inny sposób nie wygląda na prywatny.
Nie ruszamy:
• plakatów typu ,,zaginął’’, „zgubiono”, „znaleziono’’ - one też są nielegalne i szpecą przestrzeń, ale ze względu na dużą wartość społeczną zostawiamy je na miejscu;
• materiałów wyborczych, obwieszczeń urzędowych;
• banerów przymocowanych do budynków (wyjątek – jeżeli jeden z końców mocowania znajduje się na publicznym chodniku to go przesuwamy);
• bilbordów;
• słupów ogłoszeniowych;
• potykaczów stojących tuż przy miejscu (blisko i tuż przy ścianie), które reklamują
A co z nekrologami? Często są przybijane do drzew i między innymi dlatego nieziemsko mnie drażnią, ale rozumiem że pełnią jakąś funkcję społeczną. Co z nimi robić?
 
#29 · (Edited)
Świetny wątek! Ja mam otwarte pytanie na temat punktu 7:



A co z nekrologami? Często są przybijane do drzew i między innymi dlatego nieziemsko mnie drażnią, ale rozumiem że pełnią jakąś funkcję społeczną. Co z nimi robić?
To ważne pytanie. Istenieje grupa komunikatów społecznych, które muszą znaleźć się w przestrzeni. Należy tylko wyznaczyć im odpowiednie miejsce i zadbać o estetykę ekspozycji.

Nekrologii pojawiają się przy kościołach i cmentarzach i tam zazwyczaj są tablice. Jeśli jest takie miejsce, gdzie ich nie ma to najlepiej skontaktować się z osobą (np. proboszczem), która jest za nie odpowiedzialna. Może być problem z kontaktem mailowym z parafiami, więc chyba najlepiej zrobić zdjęcie, przejść się i poprosić o ustawienie tablicy i poinformowanie wiernych, żeby nie wieszali nekrologów na drzewach.

Chodzi o to, żeby usunąć syf i chaos, a nie międzyludzką komunikację. Dlatego jesteśmy za tym, żeby tworzyć jej odpowiednie warunki z poszanowaniem estetyki.

Inna sprawa to to, że zamiast 15 min zdrapywać jakąś artystysczną wlepkę, chyba lepiej w tym czasie zerwać kilkanaście chwilówek.

Osobiście nekrologów bym nie ruszał, chyba że były by już zniszczone.
 
#28 ·
^^ "funkcja społeczna" nie jest regulowana przepisami. To indywidualne odczucie, że dana "reklama" nam nie przeszkadza. Też nie znoszę, kiedy ktoś przybija coś do drzewa - ale kwestię tego, czy zrywać, zostawmy każdemu do własnej decyzji.
 
#31 ·
Może ktoś się orientuje:
Czy zerwanie/zniszczenie plandeki reklamowej z auta albo przyczepy jest legalne?
Nie, to jest zwyczajne zniszczenie mienia i co więcej, właścicielowi takiego strupa (jeśli Cię złapią) łatwo będzie zafundować Ci zniszczenie mienia o znacznej wartości a więc wyższa odpowiedzialność karną. Macie w Warszawie od tego ZDM i trzeba do nich pisać najlepiej ze zdjęciami (opisz od kiedy stoi taki strup, czy zajmuje część pasa drogowego, a parking przy jezdni to też najczęściej część drogi) W Łodzi takie sprawy zgłasza się do ZDiT i oni bardzo niemrawo, ale reagują, trzeba ich było tylko trochę rozruszać pisemkami. Trzeba pamiętać, że dość skutecznie (i łatwiej dla urzędu) jest gdy "pojazd jest opuszczony/zachodzi uzasadnione przypuszczenie, że to pozostawiony samemu sobie wrak. Pięknym wyznacznikiem (przynajmniej w Łodzi) jest brak tablic rejestracyjnych (jakiś wandal o 3 w nocy ukradł/zerwał z tych dziadowskich plastikowych ramek i wrzucił do najbliższego kosza na śmieci) brak powietrza w oponach (jakiś wandal z 2,5/3 calowym gwoździem spuścił takowe zwyczajnie "z wentla"). Tacy paskudni wandale są strasznie trudni do namierzenia, bo nigdy nie robią wszystkiego na raz i zawsze chodzą w bluzie z kapturem i czapce z daszkiem, co by ich monitoring nie pogrążył, Te paskudne szkodniki spuszczające powietrze, jakimś dziwnym trafem chodzą zawsze w 2/3 osoby i jak jedna działa to pozostałe "stoją na lipku" więc Policji/SM ciężko ich złapać na gorącym uczynku. Słyszałem, że takie wandalo-ekipy zawsze chodzą pieszo (na ewentualnym monitoringu nie widać do jakiego samochodu wsiadają/wysiadają) i w jedną noc obskakują kilka punktów/strupów. Po takich akcjach wandali, najczęściej nasze kochane społeczeństwo obywatelskie karnie zgłasza na piśmie i ze zdjęciami robionymi jak na normalnych ludzi przystało w dzień, taki opuszczony wrak w pasie drogi właściwym władzom. Tak przynajmniej słyszałem od kolegi co w Policji pracuje;)
 
#33 ·
Filip Springer zrywa nielegalne reklamy i obrywa



- Dzwonię w sprawie baneru, który powiesiliście koło dworca. Od kogo macie na to zgodę? - Proszę pana, od nikogo, bo to trudno dojść, więc myśmy po prostu powiesili banery w różnych punktach miasta i czekamy, aż się do nas zwrócą właściciele z pretensjami
A w ryj chcesz? - pyta i podwija rękawy. Odpowiedź narzuca się sama. Zerkam na mojego psa. Zwykle zaczepia wszystkie kundle na osiedlu, nie odpuszcza biegaczom, dzieciom, rowerzystom i staruszkom. Teraz jednak, zamiast rzucić mu się do gardła, zaczyna się do niego łasić.

- No chcesz? - tamten ponawia propozycję i rzuca rower - przejdzie ci przypierdalanie się do ciężkiej pracy innych. Zdejm okulary, frajerze, to pogadamy!
więcej na stronie: http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127...m_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza#Cuk
 
#34 ·
Dzisiejszy urobek z placu Szembeka: chwilówki sztuk 2 (przyklejone na taśmę dwustronną, zostawia ślady), wlepka sztuk 1, ogłoszenie prywatne sztuk 1 ;)
Aha, chciałem z tego miejsca pozdrowić przemiłego sąsiada z mojej kamienicy, który usiłuje wynająć miejsce w garażu podziemnym dewastując okoliczne latarnie. Zapewne poruszymy to zagadnienie na zebraniu wspólnoty.
1.


Fotorelacja wstawiona automatycznie.
 
Top