Miejscy radni zastanawiają się czy prace rozbiórkowe w Fineksie są zgodne z prawem. Miasto długo szukało chętnego do kupna budynków i terenów po byłej fabryce. Zdaniem radnego Józefa Heczki, zainteresowanie było średnie, bo konserwator zabytków postawił rygorystyczne warunki. - Czy teraz nagle uległy zmianie? - pytał.
Prace rozbiórkowe między ulicami Cechową, Mostową i domem handlowym Klimczok przebiegają pełną parą. Kiedy robotnicy równają z ziemią kolejne budynki, miejscy radni obudzili się z letargu i na ostatniej sesji zaczęli głośno zastanawiać się czy prace przebiegają zgodnie z prawem. Najgłośniej wyjaśnienia zamieszania z rozbiórką domagał się Józef Heczko. Radny podkreślił, że cieszy się z postępujących prac. Jest jednak kilka "ale".
Wcześniej nie udawało się znaleźć gospodarza z jednego zasadniczego powodu. Bardzo rygorystycznych warunków stawianych przez konserwatora zabytków. Opinie konserwatorskie były jednoznaczne i mówiły, że budynki bezwzględnie należy zachować. Był to jeden z warunków przetargu. Teraz obiekty wyburzono i jednocześnie złożono wniosek w UM o wydanie decyzji o warunkach zabudowy, gdzie powierzchnia handlowa przekracza łącznie 24 tys. m kw. W ofercie przetargowej, która została wybrana przez miasto, inwestor deklarował plany mówiące o powierzchni handlowej 14,5 tys. m. kw. Rodzi się pytanie: Jeśli w ogłoszeniu przetargowym było zastrzeżenie, że nie należy burzyć budynków, a zostały one wyburzone, to czy inwestor nie złamał warunku przetargowego. Również w przypadku różnych powierzchni. Czy mamy do czynienia z niekompetencją urzędników w sposobie przygotowania przetargu, czy też z innym zjawiskiem? - pytał na sesji radny.
Zapędy radnego próbował studzić prezydent BielskaBiałej, Jacek Krywult, który mówił, że z posiadanych przez niego informacji wynika, że wszystko dzieje się zgodnie z obowiązującymi przepisami i jest uzgodnione z konserwatorem wojewódzkim.
I rzeczywiście, Jacek Konior, szef bielskiej delegatury Śląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Katowicach potwierdził, że inwestor nie łamie prawa wyburzając budynki na terenie Fineksu.
Kiedy miasto kilka lat temu zdecydowało się na sprzedaż Fineksu konserwatorzy wykonali opracowanie, w którym wyszczególnili obiekty mogące ulec wyburzeniu oraz te, które powinny zostać na swoim miejscu. Nie miało jednak wiążącej mocy prawnej. Na wszelki jednak wypadek, kiedy spółka Bielsko Businnes Center II wygrała przetarg na kupno terenu z budynkami, temat został przedstawiony w Katowicach.
- Problem Fineksu został poruszony podczas Wojewódzkiej Komisji Ochrony Zabytków. Kilkuosobowa komisja uznała, że budynki nie przedstawiają żadnej wartości i można je wyburzyć. Inwestor zobowiązał się, że w miejsce obiektów stojących nad rzeką, wybuduje coś bardzo podobnego. Dziwię się radnym, że teraz przypomnieli sobie o Fineksie - powiedział DZ Jacek Konior.
W Sferze nikt nie chciał komentować ostatniego zainteresowania radnych budynkami po byłych zakładach włókienniczych. Ireneusz Hendel, członek zarządu Bielsko Business Centre, które zainwestowało w budowę Sfery, już kilka tygodni temu obiecał nam ujawnienie szczegółów dotyczących projektu pod nazwą "Sfera B" lub "Sfera II". Do tej pory tego nie zrobił. Nieoficjalnie wiadomo, że nowy właściciel terenu zwleka z podaniem szczegółów do czasu rozstrzygnięcia przetargu na plac między Sferą i Fineksem. Ma to się stać faktem pod koniec miesiąca. Później zwoła konferencję prasową, na której przedstawi, jak wyglądać będzie w przyszłości Sfera II. Dziś wiadomo tylko, że obie Sfery mają być połączone przeszklonym łącznikiem. Na gruzach Fineksu ma powstać gigantyczne centrum handlowousługowo-mieszkalno-hotelowo-rozrywkowe.