Joined
·
6,082 Posts
Jesienią zeszłego roku odbyłem podróż do Laosu, Tajlandii (właściwie to tylko Bangkoku) i Birmy. Ostatni i najdłuższy etap mojej podróży, był jednocześnie najciekawszym. Ze względu na długą izolację kraju, Birma przez lata uchodziła za trudno dostępną. Jednak w ostatnich latach polityczna odwilż i otwarcie na turystów sprawiły, że coraz więcej ludzi odwiedza ten kraj. Postanowiłem skorzystać z okazji, aby zobaczyć Myanmar (oficjalna nazwa Birmy), zanim masowa turystka, znana między innymi z Tajlandii, zagości tam na dobre.
Wizę do Birmy można otrzymać m.in. w konsulacie w Berlinie lub Bangkoku. Ta druga opcja wydawała mi się najwygodniejsza, bo do Birmy planowałem dotrzeć samolotem ze stolicy Tajlandii. Jednak informacje o długich kolejkach do konsulatu i ryzyko nieotrzymania wizy w terminie (byłem w Bangkoku raptem kilka dni), przekonały mnie do wyrobienia wizy przez internet. Koszt znacznie droższy, bo wynoszący 50$, ale promesę otrzymałem na maila już następnego dnia rano.
Lot do dawnej stolicy Birmy odbyłem na pokładzie linii Thai Smile. Ich samoloty latają z głównego lotniska Bangkoku, w cenie zawarty jest koszt bagażu, możliwość wyboru miejsca i zimny posiłek (makaron, jakaś ryba i sałata, do tego deser, sok, woda i ciepły napój). Generalnie całkiem przyjemnie, choć samolot praktycznie pusty. Po wylądowaniu w Rangunie i zebraniu pieczątki wjazdowej postanowiłem poszukać kierowcy z hostelu, który miał mnie odebrać z lotniska (mieli to w cenie pokoju). Tutaj po raz pierwszy o mnie zapomniano i musiałem brać taksówkę. Do centrum czekała mnie godzina jazdy w koszmarnym korku.
Rangun
Widok z okna hostelu w samym centrum Rangunu:
1.
Całe centrum Rangunu to siatka ulic przypominająca tą na Manhattanie
2.
3.
Wizę do Birmy można otrzymać m.in. w konsulacie w Berlinie lub Bangkoku. Ta druga opcja wydawała mi się najwygodniejsza, bo do Birmy planowałem dotrzeć samolotem ze stolicy Tajlandii. Jednak informacje o długich kolejkach do konsulatu i ryzyko nieotrzymania wizy w terminie (byłem w Bangkoku raptem kilka dni), przekonały mnie do wyrobienia wizy przez internet. Koszt znacznie droższy, bo wynoszący 50$, ale promesę otrzymałem na maila już następnego dnia rano.
Lot do dawnej stolicy Birmy odbyłem na pokładzie linii Thai Smile. Ich samoloty latają z głównego lotniska Bangkoku, w cenie zawarty jest koszt bagażu, możliwość wyboru miejsca i zimny posiłek (makaron, jakaś ryba i sałata, do tego deser, sok, woda i ciepły napój). Generalnie całkiem przyjemnie, choć samolot praktycznie pusty. Po wylądowaniu w Rangunie i zebraniu pieczątki wjazdowej postanowiłem poszukać kierowcy z hostelu, który miał mnie odebrać z lotniska (mieli to w cenie pokoju). Tutaj po raz pierwszy o mnie zapomniano i musiałem brać taksówkę. Do centrum czekała mnie godzina jazdy w koszmarnym korku.
Rangun
Widok z okna hostelu w samym centrum Rangunu:
1.

Całe centrum Rangunu to siatka ulic przypominająca tą na Manhattanie
2.

3.
