SkyscraperCity Forum banner

[Bydgoszcz] Informacje gospodarcze, statystyki i liczby

855127 Views 5479 Replies 238 Participants Last post by  Bakos
Strefa Biznesu:

Praca w bydgoskim Atosie. Poszukują 100 pracowników!

- W tym roku przyjęliśmy już 235 pracowników - wylicza Maciej Ruszkiewicz, dyrektor Linii Biznesowej Atos w Bydgoszczy. - Do końca roku zaangażujemy jeszcze 100 osób.


Praca przez osiem godzin, nadgodziny płatne - wylicza zalety Czytelnik Strefy Biznesu. - Znajomości nie są potrzebne, każdy przechodzi rozmowę kwalifikacyjną i jeśli zakończy ją pomyślnie, czyli ma odpowiednie umiejętności, to jest przyjmowany. Do tego dochodzi stałość zatrudnienia. Bardziej stabilnej pracy się nie dostanie.

Na naszym forum zdarzają się też zawiedzione głosy osób, które nie zostały zaproszone na rozmowy i tych, którzy znają za słabo język, by startować.

Jeszcze 300
Atos jest międzynarodową firmą informatyczną, która osiąga roczne przychody na poziomie 8,7 mld euro i zatrudnia 78,5 tys. pracowników w 42 krajach. Oddział bydgoski liczy 630 osób. W naszym regionie ulokowane jest centrum sieciowe dla całej korporacji. Obsługuje ono klientów z całego świata w zakresie usług transakcyjnych oraz konsultingowych, integracji systemów i usług zarządzanych.

- Są plany dalszego rozwoju - podaje Ruszkiewicz. - Liczba około 300 nowych pracowników, w najbliższych dwóch latach, jest realna.

Kto ma szansę na zatrudnienie w Atosie?
- Głównie informatycy z wiedzą ściśle techniczną. Poszukujemy specjalistów zarządzania sieciami, serwerami, aplikacjami i modułami SAP - wymienia Ruszkiewicz. - Ale też menedżerów i kierowników projektów.

Etat znajdą tu również osoby wielojęzyczne. - Wszyscy pracownicy muszą znać język angielski. Poszukiwani są lingwiści, którzy dodatkowo władają m.in. rosyjskim, niemieckim, francuskim lub słowackim - dodaje. - Kandydat powinien znać język na poziomie B2 lub C1 (średniozaawansowany lub zaawansowany - przyp. red.). Sprawdzamy to podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Osoby, które przejdą ją, są szkolone wewnątrz firmy.

Dla kogo więcej pracy
- Rynek potrzebuje informatyków, inżynierów różnych specjalizacji, mechatroników, spawaczy - twierdzi Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”. - Rozwijać będą się też usługi medyczne. Jeśli chcemy zwiększyć zatrudnienie, to młodzież musi przestać studiować kierunki, na które nie ma zapotrzebowania.

Newsweek.pl:

Polska firma wygrała wielki przetarg w Niemczech. 1,5 miliarda od Deutsche Bahn dla Pesy Bydgoszcz!


Zakłady Pesa SA z Bydgoszczy podpiszą we wrześniu kontrakt na dostawę taboru dla niemieckich kolei DB. Wartość umowy będzie porównywalna z kontraktem realizowanym przez spółke w Warszawie za 1,5 mld zł - poinformował w środę rzecznik Pesy.

- Wszystko wskazuje na to, że kontrakt z niemieckim przewoźnikiem podpiszemy podczas największych branżowych targów transportowych InnoTrans w Berlinie, 19 września. To efekt prowadzonego od 1,5 roku przetargu na dostawę taboru dla kolei DB - poinformował w środę Tomasz Zaboklicki, prezes spółki Pesa.

Jak zaznaczył, o wyborze polskiej firmy zdecydowała nie cena, ale doświadczenie i niemieckie certyfikaty, które zakłady zdobyły w ostatnich latach.- To bardzo wymagający kontrahent, który sam wybiera uczestników przetargów i wnikliwie ich sprawdza. Kontrakt potwierdzi, że jesteśmy liczącym się uczestnikiem rynku, poważną firmą, oferującą pojazdy na światowym poziomie - zaznaczył Zaboklicki.

Pesa nie ujawnia szczegółów kontraktu ani jego dokładnej wartości. Dotyczyć on będzie dostawy wieloczłonowych pojazdów do połączeń regionalnych. - Pod względem wartości i liczby jednostek taboru będzie to umowa porównywalna z realizowanym obecnie kontraktem na dostawę 186 tramwajów dla Warszawy - ocenił Michał Żurowski, rzecznik Pesa SA. Władze Warszawy zapłacą za tabor z Bydgoszczy - 1,5 mld zł.

Prezes zaznaczył, że bydgoska firma dysponuje wystarczającym potencjałem, pozwalającym na wykonanie nowych kontraktów i nie planuje znaczącego zwiększenia załogi, która liczy około 3,7 tys. osób w głównej siedzibie w Bydgoszczy i filii w Mińsku Mazowieckim.
See less See more
81 - 100 of 5480 Posts
Nie mozna instalacji z 2009 roku nazwac przestarzala. Chyba?
A dzisiaj dowiadujemy sie ze zostawiaja oddzial pianek do ktorego surowiec prawdopodbnie beda odkupywac z firm ktore maja instalacje ktora wlasnie sprzedaja. Ta transakcja jakos grubymi nicmi jest szyta. Z perspektywy Wawy to raczej im nie zalezy na wlozeniu wysilku aby Zachem sie podniosl a raczej skusil ich szybki pieniadz. Tak dla przypomnienia to kiedy przejmowali Zachem to zakladzie byl na plusie
See less See more
faktycznie, moze nie wszystkie decyzje sprzed kilku lat temu byly trafione, ale z tego co teraz obserwuje, to ciech podszedl do sprawy ratowania zachemu bardzo przyzwoicie. nie dosc, ze dzieki planowanym inwestycjom i oszczednosciom, najprawdopodobniej uda sie zachowac zachem przy zyciu, to pracownikom zapewniono program osłonowy. na to trzeba zwrocic uwage.
See less See more
A dzisiaj dowiadujemy sie ze zostawiaja oddzial pianek
Pianki nie są Zachemem od czerwca 2011 roku. Są osobną firmą.


nie dosc, ze dzieki planowanym inwestycjom i oszczednosciom, najprawdopodobniej uda sie zachowac zachem przy zyciu, to pracownikom zapewniono program osłonowy. na to trzeba zwrocic uwage.
Taa... O jakich inwestycjach piszesz?
Zachem z firmy produkcyjnej stanie się biurem nieruchomości i przetrwa. Rewelacja. :eek:hno:
See less See more
zobaczymy jakich pozyskaja inwestorow. po to zostaje stworzona nowa spolka infrastrukturalna i energetyczna, zeby optymalnie zarzadzac kasa i spowodowac, zeby calos zaczela efektywnie funkcjonowac.
Dzielenie skóry na Zachemie
Miasto myśli o powiększeniu parku przemysłowo-technologicznego


Zaległości Zachemu wobec miasta to głównie - według nieoficjalnych informacji - należności z tytułu podatku od nieruchomości. Jak duży jest dług, także nie wiadomo, ale jasne jest, że idzie w grube miliony złotych. Podczas spotkań władz miasta z zarządem Grupy Chemicznej Ciech, właściciela Zachemu, omawiano problem zadłużenia spółki wraz z sugestią, żeby miasto nie wnioskowało o upadłość zakładu.

- W sprawie rozliczeń podatkowych prowadzone jest postępowanie i uzgodnienia, które zabezpieczą interes miasta i jednocześnie nie wywrą negatywnych skutków na bieżącą płynność Zachemu - potwierdza Piotr Kurek, rzecznik prezydenta Bydgoszczy. - Nie sposób mówić o szczegółach ze względu na tajemnicę skarbową, sankcjonowaną 3-letnim pozbawieniem wolności za jej ujawnienie.

Nieco więcej ujawnia Grażyna Ciemniak, zastępca prezydenta miasta: - Oczywiście, problem zadłużenia Zachemu jest omawiany. Wykluczam możliwość wnioskowania o upadłość, lepiej żeby firma funkcjonowała, dając ludziom szansę na zatrudnienie, niż żeby została zlikwidowana. Z naszej strony w grę wchodzi pozyskanie gruntów w celu na przykład włączenia ich w struktury Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. Robiliśmy już takie rzeczy wcześniej, pozyskując 300 hektarów na rzecz parku.

- Podejmujemy wszelkie możliwe działania, by po sprzedaży aktywów niematerialnych i prawnych związanych z biznesem TDI, pozostały majątek mógł być wykorzystany w działalności gospodarczej, realizowanej przez inne podmioty - informuje Dariusz Krawczyk, prezes zarządu GCh Ciech. - Chcemy, by dzięki temu część pracowników Zachemu znalazła zatrudnienie u nabywców składników majątku.

Jak przyznaje Mariusz Babula, rzecznik Ciechu, grupa w tej chwili rozmawia z dziesięcioma firmami, które są zainteresowane zakupem działek po Zachemie. - Jednym z elementów tej strategii jest planowane włączenie części terenów Zachemu do parku przemysłowo-technologicznego, który działa na rzecz pobudzenia lokalnej przedsiębiorczości i tworzenia nowych miejsc pracy - potwierdza Mariusz Babula.

Tymczasem wciąż nie wiadomo, jak potoczą się losy Spółki Wodnej Kapuściska. Największymi jej udziałowcami są Zachem i gmina Bydgoszcz. - Tylko jedna trzecia ścieków trafiających do oczyszczalni to ścieki miejskie - mówi Tomasz Rega, radny PiS. - Reszta to odpady przemysłowe, głównie z Zachemu. Jeśli ścieki przemysłowe znikną, oczyszczalnia nie będzie miała dla kogo pracować. To zagrożenie dla kilkudziesięciu pracujących w spółce osób.

Tomasz Rega w miniony czwartek skierował do prezydenta Rafała Bruskiego interpelację, w której pyta o stan zaawansowania rozmów na temat przejęcia przez Miejskie Wodociągi i Kanalizację udziałów w spółce. Odpowiedź ma być znana za mniej więcej miesiąc. Stanisław Drzewiecki, prezes MWiK, podkreśla, że rozmowy są skomplikowane.

Przypomnijmy, że Zachem za oczyszczanie swoich ścieków zalega SW Kapuściska ok. 4 mln zł.

- Wystąpiliśmy do zarządu Ciechu o informację, jak będzie wyglądało funkcjonowanie Zachemu i w związku z tym, jaka będzie zakładana na przyszły rok ilość ścieków kierowanych do oczyszczalni - mówi Grażyna Ciemniak. - Czekamy na odpowiedź.
Expressbydgoski
See less See more
Sukces firmy kolejowej z Bydgoszczy. Tym razem nie PESA!

X Międzynarodowe Targi Budownictwa Drogowego, Kolejowego oraz Zarządzania Ruchem Infrastruktura 2012 zakończyły się wielkim sukcesem firmy z naszego miasta. Nie chodzi jednak o bydgoską PESĘ, która przyzwyczaiła nas już do zdobywania nagród.

W konkursie na najlepszy produkt targów warszawskich, w kategorii produkty i usługi dla kolei, główną nagrodę zdobył automat biletowy Kolejowych Zakładów Łączności, których siedziba znajduje się przy ulicy Ludwikowo. Dwa tygodnie wcześniej ten sam biletomat - Locomat SM 500 - został nagrodzony na prestiżowej imprezie Transexpo w Kielcach.

W automatach produkowanych w Bydgoszczy można płacić zarówno gotówką, jak i kartą. Maszyna może jednocześnie obsługiwać sprzedaż biletów kolejowych oraz komunikacji miejskiej. Bydgoska firma produkuje również parkomaty dla 25 miast, m.in. dla Torunia, Konina czy Inowrocławia.

[Redakcja Enjoy!]
http://enjoybydgoszcz.pl/biznes/item/4101-sukces-firmy-kolejowej-z-bydgoszczy-tym-razem-nie-pesa
See less See more
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1,48722,12764887,Biznesmen__ktoremu_pasja_przynosi_miliony.html

Bydgoska firma Vivid Games wyprodukowała hit, który pod koniec roku może zatrząść rynkiem gier mobilnych. Kim jest człowiek, który stoi za tym sukcesem?
W pokojach przed dużymi monitorami siedzą zespoły produkujące gry. Młodzi ludzie, większość przed trzydziestką. Prawie sami faceci. Wszyscy skupieni, czuć atmosferę pracy.

Ale Vivid Games w niczym nie przypomina zwykłego biura. Po miękkiej wykładzinie pracownicy chodzą w skarpetkach albo w klapkach, zupełnie jak Mark Zuckerberg, twórca Facebooka, w filmie "Social Network". Teraz wiem, dlaczego przed wejściem do biura stoi kilkanaście par butów. Wiem też, że dress code na pewno tu nie obowiązuje.

Korporacyjny raj

Asystentka szefa prowadzi mnie do sali konferencyjnej.

Zerkam w prawo, w stronę przytulnej, domowej kuchni. Jakiś chłopak nalewa sobie soku. Z oddali dobiegają rozluźnione rozmowy. Gdyby nie pewność, że trafiłam pod właściwy adres, mogłabym przypuszczać, że pomyliłam drzwi i weszłam do ładnie urządzonego mieszkania studenckiego.

Potem dowiem się, że przyjazna atmosfera jest niezbędna w tej pracy. Pracownicy mają czuć się swobodnie i komfortowo. Sfrustrowany programista nie stworzy niczego odkrywczego, a to w końcu od ich pracy zależy sukces firmy. Dlatego, jeśli ktoś ma ochotę, może chodzić na boso albo w bluzie ulubionego zespołu rockowego. Gdy się zmęczy, idzie do specjalnie przystosowanego pokoju, w którym czekają wygodna sofa, kosz z owocami i konsola z ulubionymi grami.

Pracowników nie obowiązują sztywne godziny pracy. VG to nie fabryka, w której o szóstej rano odbija się kartę. Szefa interesuje wynik, nie godziny spędzone przed monitorem.

"Tak może wyglądać korporacyjny raj", myślę sobie.

Kim jest szef?

Czekam na prezesa. Siedzę w wygodnym fotelu, obitym białą skórą. Przyglądam się zapiskom na tablicy. Chyba niedawno odbyła się tu burza mózgów. Jakieś strzałki, skróty myślowe, okręgi.

"Kim jest szef tego interesu?" - zastanawiam się. Oderwanym od realności geekiem czy biznesmenem w drogim garniturze, z nieustannie dzwoniącym telefonem?

Ani jedno, ani drugie.

Gdy Kościelny siada obok mnie, pod pachą trzyma najnowszy model modnego komputera, a na stole kładzie telefon komórkowy za kilka tysięcy - tyle w temacie biznesmena. Poza tym uśmiech, luźna bluza i jeansy, silny uścisk dłoni.

Zaczynał od zabawy na Commodore

Kościelny w latach 90. skończył historię na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego. - To kierunek nauczycielski, ale nawet przez moment nie pomyślałem, żeby po studiach szukać sobie posady w szkole. Zawsze chciałem robić rzeczy związane z nowymi technologiami - wspomina.

Pierwszy komputer, a był nim Commodore 64, pojawił się w domu Kościelnych, gdy Remigiusz był w drugiej klasie szkoły podstawowej.

- Oczywiście, że - tak jak każdemu dziecku - służył mi głównie do gier, ale bardzo szybko zacząłem próbować wykorzystywać go do wszystkiego. Przepisywałem nawet proste programy z "Bajtka". Później, w czasach technikum elektronicznego, które ukończyłem, komputer służył mi nie tylko do zadań związanych z nauką, ale również do tworzenia grafiki komputerowej - mówi.

Nie pamięta ani pierwszej gry, ani co konkretnie go wciągnęło, ale te wszystkie lata pozwoliły na zamianę z konsumenta gier w ich producenta. Własne doświadczenia zebrane podczas wielu lat styczności z technologią i mediami stały się w przyszłości kapitałem. Wiedział, co jest w każdej produkcji najważniejsze dla graczy, na co trzeba zwracać szczególną uwagę, żeby efekt był oszałamiający.

Najgorzej, gdy gra nie chce grać

Zanim powstał Vivid Games, był Vivid Design.

- Tę firmę założyłem w 2000 r. Zajmowaliśmy się tworzeniem stron internetowych, prezentacjami multimedialnymi, a w późniejszym okresie również tworzeniem gier - opowiada. - Po paru latach wiedziałem, że chcę się zajmować wyłącznie grami.

Tym miała zajmować się zupełnie nowa, niezależna firma Vivid Games. Kościelny założył ją w 2006 r. wspólnie z kolegą Jarosławem Wojczakowskim. Obaj mieli już doświadczenie związane z produkcją gier komputerowych, poznali rynek i nawiązali kontakty. Pierwsze, niewielkie biuro założyli w kamienicy przy ul. Staszica. Zatrudnili trzech pracowników.

Żeby utrzymać się na rynku, spędzali w firmie kilkanaście godzin dziennie.

- To była bardzo ciężka praca. Teraz rzadko zdarzają mi się takie maratony. Ale w pracy jestem na pewno więcej niż przeciętni pracownicy administracji publicznej - mówi. - Ludziom wydaje się, że produkcja gry to tylko świetna zabawa. Tak, ale nie wtedy, gdy w grze coś nie chce grać, a terminy gonią. Wtedy pojawiają się stres i napięcie, nikt nie pomyśli o wolnym wieczorze. Trzeba się sprężyć, by zrobić coś jak najszybciej i jak najlepiej.

Kim są twórcy gier?

Większość pracowników biura przy Słowackiego nie pochodzi z Bydgoszczy. Kandydaci przyjeżdżają z całej Polski. Zostają najlepsi, bo kryteria rekrutacji nowych osób i utrzymania się w firmie są bardzo wyśrubowane. Oprócz oczywistych w tej branży specjalistycznych umiejętności technicznych kandydat musi pasować do reszty zespołu charakterem i wykazywać się wachlarzem tzw. miękkich umiejętności, takimi jak zdolność do pracy w grupie czy bezkonfliktowość. Gdy już zostanie przyjęty, nie wytrwa jednego dnia bez szczerego zaangażowania, pasji, motywacji i kreatywności.

- Niewiele jest w Polsce uczelni wyższych czy szkół prywatnych, które zajmują się kształceniem w kierunku produkcji gier komputerowych. Pracownicy, którzy u nas pracują, to ludzie z całej Polski, których ściągnęła do nas pasja tworzenia rzeczy niezwykłych. Znajdziesz wśród nich informatyków, socjologów, artystów czy historyków, jak ja sam. Wykształcenie nie jest najważniejsze. Najważniejsze są pasja i umiejętności - mówi Kościelny.

Jak powstają gry?

Zanim gra trafi do komputera czy smartfona, pracują nad nią specjaliści z wielu dziedzin. Oprócz informatyków i programistów niezbędni są m.in. muzycy, graficy, testerzy. Każdy odpowiada za swoją część produkcji.

Najpierw ktoś rzuca pomysł. Potem, podczas burzy mózgów, rozkładany jest na czynniki pierwsze. Programiści wspólnie szukają mocnych i słabych stron. Gdy pomysł przejdzie pozytywnie etap dyskusji merytorycznej, zabierają się za niego inni specjaliści.

Teraz w Vivid Games finiszuje produkcja gry "Real Boxing". Jest to symulacja walki bokserskiej na telefony komórkowe z systemem operacyjnym iOS, czyli na iPhone'y i iPady firmy Apple.

To najbardziej zaawansowana technicznie gra mobilna wyprodukowana w Polsce. Kościelny zachwala grafikę: - Nie będzie miała sobie równych. Sceny bokserskie nagrywane były przez profesjonalnych bokserów w podkrakowskich studiach Alvernia. Specjalne urządzenia odzwierciedlają ich sposób poruszania się, który - nagrany klatka po klatce - ostatecznie trafi na ekrany telefonów.

Grę, podobnie jak niedawno wypuszczony na rynek BMX Jam, będzie można pobrać na smartfona ze sklepu internetowego Apple Store za około 5-7 dolarów i grać w dowolnym miejscu i czasie.

- Na przykład w autobusie, w metrze, w przerwie między zajęciami, na przystanku. Każdy z graczy będzie mógł stworzyć własną postać, połączyć się przez internet z nielubianym kolegą i spuścić mu ostry łomot - żartuje Kościelny.

Smartfony w Polsce ma stosunkowo niewiele osób, bo są drogie. Rynkami zbytu dla Vivid Games są głównie Stany Zjednoczone i Europa Zachodnia, gdzie nie tylko Apple jest popularny, ale też boks.

- Dlatego gra tam musi chwycić. To będzie hit - uważa Kościelny.

Dzięki Real Boxing roczny wynik finansowy firmy ma się zamknąć kwotą 5 milionów zł.

Pieniądze leżą w komórkach

- Koncentrujemy się już na produkcji gier na smartfony, bo to technologiczna przyszłość. Niedługo nikt z nas nie będzie taszczył ze sobą laptopa, wszystko zmieścimy w osobistych tabletach wielkości dłoni - mówi Kościelny. - W zeszłym roku na świecie sprzedało się więcej smartfonów niż komputerów - włączając w to notebooki. To obrazuje, w którym kierunku zmierza świat.

Wyprodukowanie "Real Boxing" kosztowało blisko milion zł. Fundusze pozyskali od nowych inwestorów, m.in. Giza Ventures Polska. Spółka notowana jest od czerwca na rynku NewConnect.

" Gram, jestem normalnym gościem"

Vivid Games zatrudnia dziś ponad 50 pracowników. - Na Słowackiego już zaczyna nam się robić ciasno. Niedługo czeka nas kolejna przeprowadzka - mówi Kościelny.

Firma rozwija swoje filie też poza Bydgoszczą. Ma biura w Londynie i Łodzi. Teraz szykuje się na Wrocław i San Francisco.

Na koniec spotkania pytam Kościelnego, jak spędza czas wolny. - Sprawy biznesowe są bardzo intensywne, dlatego w czasie wolnym poszukuję przede wszystkim spokoju. Lubię dobre kino, muzykę, no i oczywiście gram! - słyszę w odpowiedzi. - Sporo podróżuję i spędzam czas z moją rodziną i przyjaciółmi. Wówczas ładuję baterie. Jestem normalnym gościem - kończy.
Po pierwsze gratulacje. Jednak ciekawi mnie otwieranie oddziałów w innych polskich miastach, tzn. jakie są tego powody. Jeśli "czegoś" brakuje w Bydgoszczy, to dobrze by było przy okazji takich artykułów to wskazać, np. uczelnie w regionie odpowiednio nie kształcą itp. Chyba że konieczność otwierania oddziałów w Polsce jest niezależna od warunków bydgoskich. A druga sprawa to lokalizacja - na przykładzie tej firmy widać, że np. taki biurowiec na pl. Kościeleckich mógłby znaleźć najemców, skoro teraz 50 osób pracuje w kamienicy.
See less See more
Chyba że konieczność otwierania oddziałów w Polsce jest niezależna od warunków bydgoskich. A druga sprawa to lokalizacja - na przykładzie tej firmy widać, że np. taki biurowiec na pl. Kościeleckich mógłby znaleźć najemców, skoro teraz 50 osób pracuje w kamienicy.
Przyłączam się do gratulacji :) Miło to czytać.

Moim zdaniem, poszukiwanie innych lokalizacji nie zależy od warunków bydgoskich. To specyficzna branża, w której pracownicy-pasjonaci są dużą rzadkością, a i potencjał danej grupy wyczerpuje się szybko i jest potrzeba stworzenia drugiego, trzeciego, niezależnego zespołu, żeby kreatywność była na wysokim poziomie. Podejrzewam też, że oddziały zagraniczne raczej służą marketingowi niż kreacji.
See less See more
Każda kto zna rynek IT wie, że Bydgoszcz nie jest w stanie wygenerować dużej liczby pracowników o wąskiej specjalizacji w IT. Dodatkowo rynek ten jest już dobrze spenetrowany.

Nie jest to problem tylko Bydgoszczy. To samo jest w Krakowie czy Wrocławiu.
Każda kto zna rynek IT wie, że Bydgoszcz nie jest w stanie wygenerować dużej liczby pracowników o wąskiej specjalizacji w IT. Dodatkowo rynek ten jest już dobrze spenetrowany.
Tylko czy to powód do zmartwień? Wręcz przeciwnie! Oznacza to przecież, że do Bydgoszczy zaczną przybywać "za pracą" specjaliści z branży IT. Część pewnie zostanie na stałe, a to zysk dla miasta... Tyle w teorii, bo żeby takie osoby do nas napłynęły, najpierw musiałby wzrosnąć płace. Programista z Poznania, Wrocławia czy Warszawy nie przeprowadzi się do Bydgoszczy, jeśli miałby zarabiać mniej niż do tej pory. To oczywiste. Chociaż znam przypadek osoby, która pracę w firmie z branży IT we Wrocławiu zamieniła na pracę w Alcatel-Lucent w Bydgoszczy. Między innymi ze względów finansowych. Jednak to incydentalne przypadki z tego co wiem.
See less See more
Tylko czy to powód do zmartwień? Wręcz przeciwnie! Oznacza to przecież, że do Bydgoszczy zaczną przybywać "za pracą" specjaliści z branży IT. Część pewnie zostanie na stałe, a to zysk dla miasta... Tyle w teorii, bo żeby takie osoby do nas napłynęły, najpierw musiałby wzrosnąć płace. Programista z Poznania, Wrocławia czy Warszawy nie przeprowadzi się do Bydgoszczy, jeśli miałby zarabiać mniej niż do tej pory. To oczywiste. Chociaż znam przypadek osoby, która pracę w firmie z branży IT we Wrocławiu zamieniła na pracę w Alcatel-Lucent w Bydgoszczy. Między innymi ze względów finansowych. Jednak to incydentalne przypadki z tego co wiem.
Niezbyt dokładnie przeanalizowałeś to co napisałem. Inne miasta mają ten sam problem, a siła przyciągania Bydgoszczy i Krakowa jest nieporównywalna. I bynajmniej nie chodzi tutaj tylko o pieniądze.

Choć ja wolałbym do Bydgoszczy wrócić ;)
See less See more
Fabryka Obrabiarek do Drewna Sp. z o.o. - wpłynęły oferty wiążące

Minister Skarbu Państwa uprzejmie informuje,

że w dniu 12 października 2012 r. o godz. 14:00 upłynął termin składania skorygowanych ofert wiążących w odpowiedzi na publiczne zaproszenie do negocjacji w sprawie nabycia udziałów stanowiących 85 % kapitału zakładowego spółki Fabryka Obrabiarek do Drewna Sp. z o.o. z siedzibą w Bydgoszczy. W wyznaczonym terminie wpłynęły dwie oferty, złożone przez następujące podmioty:

  • LOCUM S.A. w Warszawie, Oddział w Bydgoszczy,
  • Akcjonariat Pracowniczy FOD Sp. z o.o. w organizacji z siedzibą w Bydgoszczy.
Ministerstwo Skarbu
Z punktu widzenia miejsc pracy( i Bydgoszczy) wydaje się że oferta pracownicza powinna wygrać. Ktoś się orientuje jakie mają szanse?

Dla przypomnienia.
Kolejna galeria zamiast zakładu?
Na prywatyzowaną w Bydgoszczy Fabrykę Obrabiarek do Drewna ostrzą sobie zęby developerzy

- Nie obchodzą ich hale, maszyny ani produkcja. Przychodzą oglądać teren: 4,5 hektara ziemi w centrum Bydgoszczy i... przymierzają się do budowy bloków lub kolejnej galerii handlowej - mówią pracownicy zakładu.
Expressbydgoski
See less See more
http://wyborcza.biz/Firma/1,101618,..._Polsce_najwieksza_fabryke_katalizatorow.html

W Środzie Śląskiej pod Wrocławiem zatrudnienie znajdzie ponad 400 osób
To jedna z większych ogłoszonych ostatnio inwestycji zagranicznych. Firma chemiczna BASF chce wydać 150 mln euro na wybudowanie fabryki katalizatorów samochodowych. Pierwsze prace rozpoczną się już w tym roku. Pierwszy etap inwestycji pochłonie 90 mln euro i potrwa do początku 2014 roku. "Do 2016 roku, kiedy uruchomione zostanie wszystkie dziesięć planowanych linii produkcyjnych, wartość inwestycji wzrośnie do 150 mln euro. W nowych zakładach pracę znajdzie ponad 400 osób" - czytamy w komunikacie przesłanym mediom.
...
Czy to nie przypadkiem ten sam BASF, który odkupił od Ciechu know-how i bazę klientów Zachemu z opcją zamknięcia zakładu, po to, by otworzyć taki sam w Niemczech? Ok, nie jestem inżynierem itd., ale czy nie można było BASF ściągnąć tu? Totalna klapa z Zachemem.
See less See more
To co zrobił Ciech z Zachemem jest rozbojem w biały dzień. Ciekawe czy kiedykolwiek ktoś rozliczy ich ze słynnych obiecanych 100 mln inwestycji.

Czy jakakolwiek firma wyszła dobrze na inwestycji Ciechu?
Wartość inwestycji Ciechu w modernizację instalacji TDI Zachemu w latach 2009-2010 to 82 mln zł. Jakby się przyjrzeć, to być może z różnymi pomniejszymi zakupami/modernizacjami doszłoby do 100 mln zł.
Polecam artykuł
Zarząd Ciech SA [Emitent], informuje, iż w dniu 2 listopada 2012 roku złożone zostało "Ostateczne Sprawozdanie Kupującego za okres od 20 grudnia 2006 roku do 31 października 2012 roku z wykonania zobowiązań wynikających z Umowy sprzedaży akcji Zakładów Chemicznych Zachem S.A." z dnia 29 marca 2006 r. [Umowa Prywatyzacyjna], o której zawarciu Emitent informował w raporcie bieżącym nr 27/2006.

Ostateczne Sprawozdanie Kupującego w zakresie realizacji zobowiązań finansowych zostało sporządzone za okres od 20 grudnia 2006 roku do 30 czerwca 2012, zaś w zakresie pozostałych zobowiązań wynikających z Umowy Prywatyzacyjnej, za okres od 20 grudnia 2006 roku do dnia 31 października 2012, tj. według stanu na ostatni dzień miesiąca, w którym zostało wykonane ostatnie zobowiązanie wynikające z Umowy Prywatyzacyjnej.
Wraz z Ostatecznym Sprawozdaniem Kupującego, złożony został Raport biegłego rewidenta, który dokonał weryfikacji zgodności stwierdzeń zawartych w Ostatecznym Sprawozdaniu Kupującego w odniesieniu do kryteriów wynikających z Umowy Prywatyzacyjnej ze stanem faktycznym.

Złożenie Ostatecznego Sprawozdania Kupującego jest równoznaczne z Zakończeniem Umowy Prywatyzacyjnej. Sprzedający posiada uprawnienie do kontroli Ostatecznego Sprawozdania Kupującego przez okres 3 miesięcy od daty jego doręczenia. W przypadku stwierdzenia w wyniku kontroli naruszenia przez Kupującego zobowiązań wynikających z Umowy Prywatyzacyjnej, Sprzedający ma prawo dochodzenia kar umownych przewidzianych w Umowie.

Zakończenie Umowy Prywatyzacyjnej oznacza zarazem, że nie jest już wymagane uzyskanie zgody Skarbu Państwa, reprezentowanego przez Ministra Skarbu, na zamknięcie transakcji przeprowadzanej na podstawie Umowy Sprzedaży i Przeniesienia Aktywów TDI, o której zawarciu Emitent informował w raporcie bieżącym nr 41 z dnia 12.10.2012. Zgoda Skarbu Państwa była przewidziana w Umowie Sprzedaży i Przeniesienia Aktywów TDI jako jeden z warunków zawieszających transakcji ze względu na wymóg sformułowany postanowieniami Umowy Prywatyzacyjnej.
http://www.bankier.pl/wiadomosc/CIE...czenie-znaczacej-umow-2670322.html#hyxq68qa41
See less See more
Wartość inwestycji Ciechu w modernizację instalacji TDI Zachemu w latach 2009-2010 to 82 mln zł. Jakby się przyjrzeć, to być może z różnymi pomniejszymi zakupami/modernizacjami doszłoby do 100 mln zł.
Pytanie ile z tego było z kapitału własnego Zachemu.
Pytanie ile z tego było z kapitału własnego Zachemu.
Żartujesz? :) W chwili przejęcia Zachemu przez Ciech (grudzień 2006 r.) od niespełna roku (w wyniku udanej restrukturyzacji, która poskutkowała też lepszymi warunkami przejęcia zakładu przez Ciech) przynosił on zyski, które były przeznaczane prawie w całości na spłatę dawnych zobowiązań (przypominam, że jeszcze w połowie 2005 roku przyszłość Zachemu wisiała na włosku, ze względu na gigantyczne długi, które cały czas się powiększały). Więc o jakim kapitale własnym mówisz, skoro Zachem bez Ciechu przez X lat spłacałby należności, zakładając że cały czas przynosiłby zyski (a bez inwestycji jego konkurencyjność by się zmniejszała)? Poza tym proces inwestycyjny w Zachemie Ciech uruchomił od razu po podpisaniu dokumentów nabycia zakładu - dzień po tym wydarzeniu Ciech udzielił Zachemowi długoterminowej pożyczki w wysokości 50 mln zł. A i całość inwestycji w TDI w Zachemie liczy się jako inwestycja Ciechu, bo bez jego pieniędzy i gwarancji zakład ten nie mógłby sfinansować takiej inwestycji.
See less See more
Nie wiem jak sobie wyobrażasz funkcjonowanie tego typu firmy bez kapitału własnego. Nawet przy sporych długach. Konta na pewno nie były puste...

Rzecz w tym, że przez prywatyzacją Zachem stawał na nogi, a po niej mimo 100 mln inwestycji jest całkowicie nierentowny.
81 - 100 of 5480 Posts
Top