Lecimy dalej. Kilka słów wstępu...
Ten wyjazd nauczył mnie kilku podstawowych rzeczy:
- wiem jak wygląda jet lag,
- wiem, że jak się leci tradycyjną linią lotniczą w nocy to się korzysta z zatyczek do uszu i opaski na oczy, które każdy dostał,
- jak na pokładzie jest system rozrywki to się z niego nie korzysta tylko śpi (dotyczy lotów nocnych),
- olać posiłki, trzeba spać,
- korzystać z posiłków płynnych, najlepiej po dwie sztuki, będzie łatwiej usnąć,
- jak się leci w miejsce gdzie jest gorąco to szczególnie trzeba się wyspać i kupić picie, bo może być ciężko je znaleźć na miejscu, szczególnie jak się cyrylicę zna bo zna.
No cóż, jak człowiek samemu pewnych błędów nie popełni to się nie nauczy i musi cierpieć. Dlaczego o tym napisałem? Zdjęcie nr 13 i 14 dzieli 9 godzin. Tyle mniej więcej czasu straciłem na leżenie pod drzewem w miejscu niedozwolonym (w Astanie jest zakaz wchodzenia na trawniki), szukanie sklepu, szukanie cienia, siedzenie w cieniu, szukanie kantoru, sen w hostelu/domu/wynajętym pokoju.
12. Kazachstan wita pięknym słońcem z niewielką ilością chmur. W tle Astana
13. Nowy terminal lotniska im. Nursultana Nazarbayeva (zapamiętajcie to nazwisko)
Terminal został otwarty kilka miesięcy (a może tygodni?) przed EXPO, dedykowany jest dla lotów międzynarodowych (do Rosji samoloty leciały z krajowego). Jak przystało na miasto absurdów, skoro terminal międzynarodowy to kantor znajdziesz w terminalu krajowym. W nowym terminalu nie było nic. Nic oprócz ludzi z mojego samolotu, obsługi i kilku dziennikarzy*. Autobus do centrum jedzie jeśli dobrze pamiętam ponad 40 minut. Po drodze mija się pustkowie, wioski ogrodzone blachą falistą oklejoną reklamami EXPO, pustkowie, jakieś budowy bloków, pustkowie, szpital, pustkowie, budowy bloków, pustkowie, tereny EXPO i dalej już trochę więcej zabudowy.
*Mój lot był pokazowy, jakaś oficjalna inauguracja chyba (miesiąc po pierwszym locie). Lot wysłał na trasę Dreamlinera. Był niski przelot nad pasem startowym, miało być przywitanie straży pożarnej (tak twierdził pilot), ale nie zauważyłem, było sporo fotoreporterów na płycie i telewizja robiąca wywiady z przyjeżdżającymi.