Związkowcy z Rzeszowa proszą o pomoc premiera, bo PKP chce wyciąć z unijnego programu jedną z najważniejszych inwestycji kolejowych w regionie - modernizację linii Rzeszów-Medyka.
Apel o ratowanie inwestycji kolejowych, który związkowcy z rzeszowskiej "Solidarności" skierowali do premiera Donalda Tuska, dotyczy nie tylko modernizacji tej magistrali, ale również kontynuowania rewitalizacji linii Rzeszów-Jasło-Zagórz. -
"Rezygnacja z tych inwestycji może doprowadzić do zahamowania rozwoju gospodarczego województwa podkarpackiego i przyczynić się do jego degradacji" - napisała rzeszowska "Solidarność". O pomoc związkowcy proszą także m.in. wszystkich parlamentarzystów z Podkarpacia, ministra infrastruktury i władze spółek kolejowych.
O problemach z modernizacją odcinka Rzeszów-Medyka pisaliśmy już w lutym.
Wtedy do stolicy Podkarpacia zjechało kierownictwo PKP Polskich Linii Kolejowych z Krakowa, które nie ukrywało, że ta inwestycja jest zagrożona. Głównie z powodu braku pieniędzy na wszystkie kolejowe inwestycje w Polsce.
Ta inwestycja wypada
Modernizacja odcinka Rzeszów-Medyka została wpisana na listę kluczową największego unijnego programu "Infrastruktura i Środowisko". Dzięki niej pociągi na tej trasie jeździłyby z prędkością 160 km/godz. Miała kosztować 3,5 mld zł. Kolej do tej kwoty miała dołożyć z własnej kieszeni około miliarda złotych.
Teraz chce jednak się z tego wycofać. -
Zrobiliśmy analizy i na ich podstawie będziemy wnioskować jeszcze w tym miesiącu do ministra infrastruktury o wykluczenie tej inwestycji z programu "Infrastruktura i Środowisko" - zapowiada Włodzimierz Żmuda, dyrektor krakowskiego oddziału PKP Polskie Linie Kolejowe.
15 minut to niewielka różnica
Kolej uważa, że lepiej unijne pieniądze przerzucić na modernizację odcinka Rzeszów-Kraków, który dotąd był na liście rezerwowej. Jej zdaniem jest w dużo gorszym stanie, a w kontekście zbliżającego się Euro 2012 modernizacja tej trasy - pilniejsza.
- Odcinek Rzeszów-Medyka chcemy zaś poddać rewitalizacji. To będzie kosztowało "tylko" miliard złotych. Dzięki temu pociągi będą jeździły z prędkością 120 km/godz. Podkarpaciu nie robimy większej krzywdy, bo gdybyśmy zrealizowali pierwotne zamierzenia, to pociąg z Medyki do Rzeszowa i z powrotem jechałby krócej zaledwie o 15 minut. Nie jest to jakaś duża różnica. Mieszkańcy stolicy Podkarpacia szybko docierać będą za to do Krakowa i dalej, na zachód. Przecież chodzi o to, żeby polepszyć komunikację wschodu Polski z zachodem - przekonuje dyrektor Żmuda.
Ale to tylko część prawdy. Gdyby modernizację tej trasy udało się utrzymać w unijnym programie, to byłaby szansa, że na Euro 2012 byłaby niemal w całości gotowa. A rewitalizacja potrwa dłużej. - Z robotami chcemy ruszyć w przyszłym roku. Na pierwszy etap, który potrwa trzy-cztery lata, planujemy wydać 390 mln zł. Czyli na Euro 2012 pociągi będą jeździły szybciej na odcinku Rzeszów-Jarosław - wyjaśnia Żmuda.
Kolejarze przekonują, że rewitalizacja trasy Rzeszów-Jasło-Zagórz nie jest zagrożona. Zmieni się tylko zakres robót. Ta inwestycja w dużej mierze będzie finansowana z Regionalnego Programu Operacyjnego, którym zarządza Podkarpacki Urząd Marszałkowski. Jest w nim zapisanych na ten cel 48 mln euro. Kolej musi dorzucić jeszcze 30 proc. tej kwoty. - Plan był taki, by inwestycję prowadzić początkowo na dwóch odcinkach między Rzeszowem a Jasłem i następnych dwóch między Jasłem a Zagórzem. Postanowiliśmy, że w pierwszej kolejności kompleksowej rewitalizacji poddany będzie odcinek z Rzeszowa do Jasła - słyszymy w PKP PLK. Tam pociągi mają jeździć 80 km/godz. To i tak lepiej, bo teraz ślimaczą się okrutnie. Na wielu odcinkach jadą po 20 km/godz. i nie brakuje żartów, że podczas podróży można wyskoczyć na grzyby do lasu i wsiąść z powrotem do pociągu.
Okradanie Podkarpacia?
Zmienione plany inwestycyjne kolejarzy popierają podkarpaccy parlamentarzyści z PO. - Co z tego, że z Medyki do Rzeszowa pociągi pojadą 160 km/godz., jak potem do Krakowa będą się wlokły. Mając szybsze połączenia do Małopolski, szybciej dostaniemy się też do Warszawy - uważa Zbigniew Rynasiewicz (PO), szef sejmowej komisji infrastruktury.
PiS natomiast całe zamieszanie nazywa "okradaniem Podkarpacia". - Ręce opadają. Przecież pieniądze unijne były zagwarantowane. Teraz nam się je zabiera. To świadczy o nieskuteczności i nieudolności podkarpackich parlamentarzystów - mówi bez ogródek Stanisław Ożóg, wiceszef podkarpackiego PiS.
[email protected]
Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów