No cóż, sądziłem, że to może być wstęp do ciekawej dyskusji, skoro jednak wolisz popisywać się niedorzecznym czepialstwem, służę uprzejmie:
^^
Sugerowałbym jednak jeszcze raz wrócić do tego tekstu, gdyż można z niego o wiele więcej wyczytać i skorygować błędy, choćby takie: Konrad przed nikim nie uciekał. Ponieważ nikt go nie gonił.
No więc Konrad najpierw, zobaczywszy obce wojsko, śpiesznie oddalił się k'owej tajemniczej wieży, a gdy Rusini wzięli się do pustoszenia, "pojechał do siebie wziąwszy na siebie wstyd wielki. Lepiej, aby nie żył był". Ok, nie uciekał, dokonał taktycznego odwrotu. Mimo wszystko pozwolę sobie zauważyć, że według Słonika Jeżyka Polskiego PWN pierwsze znaczenie czasownika "uciekać" to «oddalić się szybko z jakiegoś miejsca, aby uniknąć niebezpieczeństwa, kłopotów lub nieprzyjemności»
https://sjp.pwn.pl/szukaj/uciekać.html
O ile więc według źródła rzeczywiście nikt księcia Konrada nie gonił, to niewątpliwe oddalał się on szybko z Lublina, aby uniknąć dalszych kłopotów i nieprzyjemności, albowiem sporo ich już go tam spotkało. Czyn jego tedy spełniał znamiona ucieczki.
Oczywiście, że w tekście chodzi o gród a nie o zamek. W XIII w. mamy do czynienia z obiektem otoczonym drewniano-ziemnym wałem, w którego skład wchodzą drewniane zabudowania, czyli z grodem (potwierdzają ten fakt wyniki badań archeo na wzgórzu).
Zamek, czyli obiekt murowany, z kamienia i cegły, pojawi się dopiero za ok. 100 lat, za czasów Kazimierza Wielkiego.
Obawiam się, że bazujesz na jakimś nieporozumieniu terminologicznym. Otóż generalnie w środkowoeuropejskiej nauce (nie tylko w Polsce, ale też w np Czechach, gdzie badania nad zamkami rozwijają się bardzo żywo) o zamkach w XII-XIII wieku mówi się w przypadku obiektów obronno-rezydencjonalnych, w którym pojawiają się elementy murowane, wywodzące się już z rozwiniętej tradycji zamków zachodnich. Właśnie dlatego mówi się o zamkach z czasów Bolesława Wysokiego i Henryka Brodatego we Wleniu, Legnicy czy Wrocławiu, które w tym okresie miały całkiem lub prawie całkiem ziemno-drewniane wały, ale też murowane stołpy lub wieże mieszkalne. Dlatego też ostatnio mówi się, że za pierwszy zamek tego typu w Polsce trzeba by uznać Wawel, bo murowana wieża obronna powstała tam przed połową XII wieku. Ba, za Tomasem Durdikiem nawet takie niekiedy wręcz efemeryczne, militarne gródki przystosowane jednak do zadań nowego typu nazywa się "zamkami typu przejściowego". Skoro więc jesteśmy w czasach po śmierci Leszka Czarnego, a w rezydencji lubelskiej z wielkim prawdopodobieństwem stoi już murowany donjon (bo teza Florka i Rozwałki o wzniesieniu go przez Wacława II jest cokolwiek bzdurna) – to powszechny konsensus terminologiczny pozwala bez większych wątpliwości nazwać go zamkiem. Inna rzecz, że takich wątpliwości nie mieliby też współcześni, skoro chociażby kilkadziesiąt lat wcześniejsze efemeryczne i zapewne zupełnie pozbawione elementów kamiennych forciki budowane w Małopolsce przez Henryka Brodatego lub Konrada Mazowieckiego nie są w źródłach nazywane inaczej, niż "castrum".
Gdybyś jednak zechciał zadać sobie trud przeczytania mojego posta ze zrozumieniem, to jednak może dostrzegłbyś, że chodziło mi o coś zupełnie innego. Dwojakie znaczenie słowa "gród" w Kronice halicko-wołyńskiej dobrze widać w przypadku Krakowa, gdzie z jednej strony mowa o "cerkwiach" dominikanów i franciszkanów w grodzie w Krakowie, a z drugiej o oblężeniu grodu bronionego przez załogę Probusa, gdzie chodzi ewidentnie o Wawel.
Nie rozumiem też na czym miałaby polegać tragedia Lublina w owym czasie.
"Jerzy usłyszawszy te słowa rozpuścił drużynę swoją wojować i wzięli zdobyczy wiele, a zboża popalili i sioła i nie zostało [nic]". Nie no, same przyjemności.
Sprawa jest skoplikowana i nie można jej wyjaśnić bazując tylko i wyłącznie na tym tekście. Trzeba pochylić się nad całością stosunków w Małopolsce i przynajmniej nad tymi łączącymi Ruś z Piastami.
A jakież to mamy inne dokładne źródła o wojnie sukcesyjnej po Leszku Czarnym? Rocznik Traski, w którym wydarzenia lubelskie to czarna dziura, bo informuje dopiero o odbiciu Lublina w 1302, po "wielu latach" (ale o tej okupacji z kolei milczy Kronika halicko-wołyńska)? Czy Kronika katedralna krakowska, oględnie mówiąca o wojnie, ale w ogóle nie z tej perspektywy, i na dodatek spisana dopiero ok 1380? Przecież Kronika halicko-wołyńska, choć jest, jaka jest, nie bez kozery od dawna funkcjonuje w polskiej nauce, na przykład obficie wykorzystywał ją Paweł Żmudzki w monografii Leszka Czarnego, bo nic lepszego nie ma. Ale skądinąd pewne kwestie sporne rozstrzyga się ostatnio jednak na korzyść KHW – np. Kronika katedralna informuje o drewnianych fortyfikacjach Wawelu w tym czasie, KHW o kamiennych, niedawno Dariusz Niemiec za bardziej wiarygodne uznał to drugie.
:wave: