SkyscraperCity Forum banner

[Puls Biznesu] Lokale i grunty

110740 Views 1270 Replies 16 Participants Last post by  talkinghead
Oki. zakladam watek bo nie mam sily szukac wokolo watkow.

W watku beda rozne wrzutki z Pulsu Biznesu. I tylko Pulsu Biznesu :D Watek jest moj ;)
21 - 40 of 1271 Posts
Ład czy nieład?
09 maja 2006
Sławomir Gzell

W ostatnich tygodniach mnożą się rozważania, czy lepiej budować z planem czy bez planu. Spotykamy także opinie, iż wszystkiemu winien jest „brak aktualnych planów zagospodarowania” i że to wynik „naiwnych zapisów ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym”. Faktycznie, autorzy ustawy wykazali się naiwnością, wyobrażając sobie, że jej zapisy będą inspiracją do utrzymywania ładu w przestrzeni miasta i że dla osiągnięcia tego celu łączyć będą swoje działania władze miasta, deweloperzy i projektanci.

Niestety, jest inaczej: o ładzie przestrzennym nikt nie myśli. Miejskie władze wyprzedają wszystkie kawałki terenu, jaki jeszcze posiadają, lekceważąc powszechnie znaną prawdę, że zarządzanie przestrzenią miasta jest możliwe tylko wtedy, gdy posiada się znaczny procent gruntów. Zacytujmy tutaj słowa prezydenta Stefana Starzyńskiego wypowiedziane w 1938 roku: „Normalna gospodarka miejska wymaga, aby około 50 proc. powierzchni miasta należało do gminy”. Powtarzają to liczni teoretycy i praktycy z obu stron Atlantyku, ale u nas, dziś, urzędnicy miejscy wiedzą lepiej. Ich zdaniem, wyprzedaż natychmiastowa jest cnotą, a nakłanianie do roztropności połączonej z myśleniem o przyszłości wywołuje absurdalne oskarżenia, sprowadzające wszystko np. do walki politycznej.

Nic dziwnego, że w tej atmosferze deweloperzy czują się zwolnieni z dbałości o przestrzeń miast. Mogą realizować swój podstawowy, naturalny cel, jakim jest produkcja pieniędzy, oparta na zasadzie maksymalizacji zysków. Pokazały to wyraźnie wypowiedzi członków Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Domów w czasie spotkania z posłami z sejmowej podkomisji ds. budownictwa. Z relacji prasowej dowiadujemy się, że inwestorzy są gotowi płacić za pracę urzędników miejskich wydających pozwolenia na budowę, ale wtedy, gdy pozwolenia będą wydawane! Dalej zaproponowano, aby cały teren miasta był z zasady, z góry, uważany za przeznaczony pod budownictwo mieszkaniowe, chyba że plan postanowi inaczej! Albo żeby na podstawie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego wydawać pozwolenia na budowę (mimo że w studium nie określa się granic terenów!). O innych absurdalnych wywodach nie wspominam, ale kiedy je czytam, to nie wierzę własnym oczom, a studenci architektury na zajęciach z urbanistyki pokładają się ze śmiechu.

Wreszcie projektanci architekci. Praktyka jest po prostu taka, że dostając zlecenia od inwestorów myślących jak wyżej, przyjmują ich punkt widzenia. Wiele mówi się tu o służbie dla klienta, ale według mnie jest to zwykła chęć uczestniczenia w podziale tortu, jakim jest zysk z budowania w mieście. Stąd popieranie opcji: budować więcej i szybciej i zgadzać się na każdy wybryk inwestora, bo to oznacza więcej zleceń na projekty. Dlatego też moi koledzy raz zgadzają się z tym, że barierą inwestycyjną jest brak planu (wtedy, gdy czekają na pozwolenie na budowę), a kiedy indziej, że jest nią istnienie planu (bo to, jak można usłyszeć, przeszkadza deweloperom w urozmaicaniu miejskiej przestrzeni).

Oczywiście, że plan musi być dobry (cokolwiek by to oznaczało), w tym musi odzwierciedlać życzenia wszystkich uczestników życia w mieście, z czego w krajach o utrwalonej demokracji wynika z reguły długi okres jego przygotowywania. Nie odrzuca się tam jednak hurtem zastrzeżeń do planu ani nie atakuje jego krytyków. Gdzieś za Odrą ważny jest „widok z okna”, w Warszawie rzecz kompletnie ignorowana, bo nie przynosi (podobno) zysku, a na pewno nie błyskawicznie.

W tym kontekście można zgodzić się z tezą, że Warszawa nie ma jasnej wizji rozwoju centrum i tu słuszna jest uwaga Stefana Kuryłowicza o braku aktualnego planu na tym terenie. Jednakże trzeba być konsekwentnym: jeżeli nie ma planu, to decyzje dotyczące przestrzeni trzeba uważać za przypadkowe, bo wieżowce pojawiają się tam, gdzie akurat komuś zechce się taki budynek postawić. Przykładem jest tu również Prosta Tower. Uwagi, że „centrum ma być żywe” nie mają tu nic do rzeczy. Są chowaniem się za ogólnie słusznymi stwierdzeniami. Podobnie jest wtedy, gdy inwestorzy tzw. skrzydła Daniela Libeskinda, czyli nowego wysokościowca zaprojektowanego przez amerykańskiego architekta, mówią o stworzeniu „wokół budynku wyjątkowo atrakcyjnej przestrzeni publicznej” („Dziennik” z 18.04.06). Z pewnością nie wiedzą o pracach analizujących lokalizacje warszawskich wieżowców, z których żaden takiej przestrzeni nie stworzył i nie ma na to szans.

W odniesieniu do budynków wysokich plan mógłby i powinien pełnić rolę oferty dla inwestorów, stymulując ich działania w przestrzeni. Oznacza to, że po spełnieniu określonych warunków otrzymaliby również określone przywileje. Plan powinien jednak przede wszystkim dbać o jakość przestrzeni miejskiej, co oznacza dbałość o panoramy miejskie i kompozycję wnętrz ulic i placów. Czy jest to potrzebne? Kiedy z Pragi widać, że wysoki budynek na placu Bankowym udaje komin Zamku Warszawskiego, a Intraco 2 dziwną, drugą wieżę kościoła na Rynku Nowego Miasta, to odpowiedź wydaje się oczywista.

Kiedy dowiadujemy się, że Złote Tarasy dostały w Cannes 2006 nagrodę za wyjątkowo trafne wpisanie się w tradycyjny krajobraz warszawskiego śródmieścia, to od razu przypominamy sobie, że bezsensowny plan, który pozwolił na ich zbudowanie, pozbawiony był jakichkolwiek odniesień do trzeciego wymiaru. Powstał wtedy, gdy rewolucjoniści urbanistyczni mówili o planach jako „narzędziach opresji komunistycznej” a słowa o wspólnym albo społecznym interesie brzmiały dla nich podejrzanie. Teraz za to płacimy, ale ile czasu można? I ciekaw jestem, kto zechce w końcu przeciąć ten węzeł zaniechań, załatwiania, prawnych kruczków, przemilczeń, zamawianych artykułów, pompatycznych i oszukańczych zapewnień, niewiedzy i bezczelnej pazerności?

prof. Sławomir Gzell, kierownik Zakładu Projektowania Urbanistycznego Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2092 str. 2
See less See more
Arkadia wyróżniona
16 maja 2006
AZA

Stołeczne centrum handlowe Arkadia uhonorowane zostało dwoma nagrodami w konkursach organizowanych przez Międzynarodową Radę Centrów Handlowych — European Shopping Centre Award, przyznawaną najlepszym centrom handlowym w Europie, oraz Solal Marketing Award. Arkadię nagrodzono w kategorii Nowe centra handlowe powyżej 40 tys. mkw. Wyróżnienie otrzymała za kampanię prowadzoną w związku z otwarciem obiektu (Grand Opening, Expansion & Renovation). Nagrody wręczono podczas Dorocznej Europejskiej Konferencji ICSC.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2097 str. 8
Baumit buduje w Łowiczu
16 maja 2006
Agata Hernik


W Łowiczu wmurowano kamień węgielny pod fabrykę firmy Baumit. To jej trzeci zakład produkcyjny w Polsce. Inwestycja jest warta 10 mln EUR.

Fabryka stanie na działce o powierzchni trzech hektarów, w specjalnie utworzonej strefie inwestycyjnej. Ulica Prymasowska, przy której powstanie zakład, jest częścią zachodniej obwodnicy miasta a także drogi krajowej nr 14.

— Nowy obszar inwestycyjny ma zostać skomunikowany z trasą nr 14 przez utworzenie ronda, które poprawi także bezpieczeństwo ruchu drogowego. Do miejsca inwestycji doprowadzone zostaną media, w tym gaz ziemny. Dzięki przedsięwzięciu najbliższa okolica zostanie zaopatrzona w nowy nośnik energetyczny — mówi Robert Stępniewski z Urzędu Miasta Łowicz.

Władze miasta liczą, że nowy zakład zmniejszy bezrobocie, które w mieście wynosi 11 proc., a w powiecie 13,7 proc. W pierwszym roku działania Baumit chce zatrudnić 40 pracowników. Kandydaci w początkowej fazie rekrutacji przejdą szereg szkoleń i kursów w innych, już istniejących zakładach firmy. Produkcja ma ruszyć w październiku 2006 r. Dwa pozostałe zakłady Baumit znajdują się w Piotrkowie Trybunalskim i Bełchatowie. W Łowiczu produkowane będą m.in. jastrychy i tynki cementowo-wapienne. Szacuje się, że poziom produkcji fabryki wyniesie 200 tys. ton rocznie.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2097 str. 7
See less See more
Rynek magazynowy ma swoje pięć minut
16 maja 2006
Agnieszka Zielińska


Stajemy się centrum magazynowym Europy. W najbliższym czasie ten sektor krajowego rynku czeka niezwykle dynamiczny wzrost

— wynika z raportu firmy DTZ.

Prognozy rozwoju sektora magazynowego w Polsce są optymistyczne. Jesteśmy nie tylko ważnym krajem tranzytowym, ale też coraz więcej firm zagranicznych planuje przeniesienie do nas swojej produkcji. Nasze atuty to: niskie czynsze, stosunkowo tania ziemia i duży, chłonny rynek.

Potencjał
Nasz kraj jest coraz atrakcyjniejszym rynkiem dla zagranicznych inwestorów. Polska oferuje dziś prawie 2 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej, a kolejne 3 mln mogą powstać w ciągu najbliższych trzech-pięciu lat.

— Mamy ogromny potencjał. U nas znacznie łatwiej można znaleźć odpowiednią powierzchnię magazynową niż np. w Czechach lub na Słowacji, bo działa tu najwięcej deweloperów. Poza tym mamy dużo uzbrojonych gruntów w dobrych lokalizacjach — ocenia Kamila Wykrota, analityk rynku w firmie DTZ Zadelhoff.

Jej zdaniem, ważne było przystąpienie Polski do Unii — wiele firm czekało do tego momentu z wejściem na nasz rynek.

— Od 1 maja 2004 r. zaczął się prawdziwy boom, a silny popyt na tym rynku wzmaga jeszcze zainteresowanie. Wynika to też z kalkulacji ekonomicznej, po prostu czynsze są u nas niższe niż w innych krajach Europy Zachodniej — zauważa Kamila Wykrota.

Dalszy rozwój sektora wiąże się jednak z rozwojem infrastruktury drogowej, a z tym wciąż nie jest najlepiej. Jest szansa, że niedługo to się zmieni.

— Przez Polskę będą przechodzić trzy główne korytarze paneuropejskie, tworzące międzynarodowe trasy tranzytowe, Trans European Network. Autostrady A1, A2 i A4 są częścią tych korytarzy. Według planów resortów budownictwa i transportu, wszystkie odcinki tych autostrad powinny powstać do 2015 r. — podkreśla analityk DTZ.

Dodaje, że paradoksalnie brak odpowiedniej liczby dróg wymusił na zagranicznych inwestorach budowę centrów dystrybucyjnych.

— Obszar Polski jest duży. Aby szybciej dojechać z jednego do drugiego punktu docelowego, firmy musiały budować centra dystrybucyjne. To przyspieszyło rozwój całego sektora — podkreśla Kamila Wykrota.

Lider
Największym rynkiem magazynowo-logistycznym jest wciąż Warszawa. Pod koniec pierwszego kwartału w rejonie stolicy zlokalizowane było blisko 1,5 mln mkw. nowoczesnej powierzchni, co stanowi ponad 75 proc. całkowitej powierzchni magazynowej wybudowanej w Polsce.

W imponującym stylu rozwija się strefa III, która skupia centra zlokalizowane w promieniu od 30 do 50 km od Warszawy i która jednocześnie jest największym istniejącym lokalnym rynkiem w Polsce. W znajdujących się na jej terenie sześciu centrach mieści się ponad 560 tys. mkw., czyli 28 proc. całkowitej powierzchni magazynowej rynku. 40 proc. powierzchni magazynowej w strefie III zajmują firmy logistyczne. Swoje centra dystrybucyjne mają tu również sieci handlowe (Tesco, Plus Dis-count), które łącznie zajmują 21 proc. jej obszaru.

Ważną rolę w strefie III odgrywa Mszczonów. Ostatnia decyzja o lokalizacji w jego pobliżu drugiego centralnego lotniska dla Polski przyspieszy rozwój sektora magazynowego w tym rejonie.

Pora na regiony
Regionalne centra dystrybucyjno-magazynowe nie pozostają w tyle.

— Wyniki ekonomiczne wskazują, że miasta regionalne rozwijają się bardzo intensywnie. Coraz więcej firm tam się przenosi albo otwiera kolejne biura. To naturalna kolej rzeczy. Na początku rozwijała się stolica, teraz przyszła pora na regiony — ocenia Kamila Wykrota.

Najlepiej rozwijającymi się obecnie rynkami lokalnymi są: Dolny i Górny Śląsk, a także tzw. złoty trójkąt, czyli rejon między Łodzią, Piotrkowem Trybunalskim i Strykowem.

— Okolice Łodzi w najbliższej przyszłości będą się intensywnie rozwijać. Przyczyna? Bardzo dobra lokalizacja i bliskość skrzyżowania autostrady A1 z A2. Ponadto deweloperzy planują tu dalsze inwestycje, co oznacza, że rynek magazynowy będzie się tutaj powiększać — uważa analityk DTZ.

Już wkrótce „złoty trójkąt” może stać się drugim po Warszawie rejonem koncentracji centrów magazynowo-logistycznych w Polsce. W tej chwili ten obszar jest główną lokalizacją dla firm dystrybucyjnych i z branży handlowej.

Drugim intensywnie rozwijającym się regionem jest Dolny i Górny Śląsk, wzdłuż planowanego i istniejącego odcinka autostrady A4 od Krakowa do Wrocławia, nazywany korytarzem śląskim. To obecnie najlepiej rozwijający się lokalny rynek w Polsce.

Region zaczął się rozrastać w 2004 r. i obecnie ma blisko 11,5 proc. istniejącej nowoczesnej powierzchni magazynowej. Większa jej część, bo aż 65 proc., wynajmowana jest przez firmy z branży logistycznej.

Śląsk cieszy się też rosnącym zainteresowaniem deweloperów, którzy decydują się tu na budowę powierzchni magazynowych w celach spekulacyjnych.

Następny ważny rynek magazynowy to Poznań. Głównymi zaletami tej lokalizacji jest bliskość granicy z Niemcami. Wiele tamtejszych firm ma tu swoje oddziały. Niemcy są też największym eksporterem produktów polskich.

Pobity rekord
W porównaniu z szybko rozwijającym się Śląskiem i centrum, północ kuleje. Do tej pory w rejonie Trójmiasta nie powstały żadne nowoczesne obiekty magazynowe. Mimo to zainteresowanie tutejszym rynkiem rośnie.

W najbliższym roku może powstać tu nawet 100 tys. mkw. nowej powierzchni magazynowej.

— Port na razie nie odgrywa znaczącej roli, ale już wkrótce to się zmieni. Do ulokowania tutaj swojego centrum dystrybucyjnego przymierza się duża międzynarodowa firma — mówi Kamila Wykrota.

Jej zdaniem, jeśli nie w tym, to w przyszłym roku trójmiejski rynek zacznie się rozwijać.

— Deweloperzy widzą w nim potencjał. Już teraz zabezpieczają więc grunty — ocenia analityk DTZ.

Według Kamili Wykroty, firmy coraz częściej decydują się na budowę magazynów w celach spekulacyjnych. Sprzyja temu rosnący popyt i skrócenie czasu realizacji inwestycji (magazyn można wybudować w trzy miesiące).

— Ostatnio deweloperzy nie nadążali z budową. Dlatego wielu z nich zdecydowało się budować spekulacyjnie — podkreśla Kamila Wykrota.

Jak długo potrwa ten boom?

— W tej chwili popyt i podaż są na tym samym poziomie. W pierwszym kwartale wynajęto prawie połowę tego, co w ubiegłym roku, który był uznany za rekordowy. Przypuszczam, że w tym roku wynajęte zostanie przynajmniej 600 tys. mkw. powierzchni magazynowej — prognozuje analityk DTZ.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2097 str. 6
See less See more
Wielu graczy, mało inwestycji
16 maja 2006
Paweł Sztejter


Deweloperski rynek budownictwa wielorodzinnego w Warszawie jest silnie zdekoncentrowany. Badania przeprowadzone przez Reas w latach 2001-05 zidentyfikowały łącznie 217 firm deweloperskich i spółdzielni mieszkaniowych, realizujących w Warszawie w latach 2001-06 łącznie 621 wielorodzinnych inwestycji mieszkaniowych.

Aż 97 z 217 firm zrealizowało tylko jedną inwestycję i zaprzestało działalności.

Łączna produkcja firm, które zrealizowały nie więcej niż 6 inwestycji w okresie 6 lat między 2001 a 2006 rokiem (razem ponad 90 proc. wszystkich podmiotów), wynosi około 60 proc. mieszkań wybudowanych i planowanych do wybudowania w tych latach. Warto też zauważyć, że tylko 9 proc. firm realizuje więcej niż jedną inwestycję rocznie, podczas gdy ich udział w łącznej produkcji osiąga ponad 40 proc. rynku.

Analiza łącznej liczby mieszkań wybudowanych oraz planowanych do realizacji w latach 2001-06 wskazuje na większe znaczenie najbardziej aktywnych firm.

Szeregując deweloperów według liczby oddawanych przez nich mieszkań, można łatwo dostrzec wyraźną dysproporcję między udziałem w rynku grupy najbardziej aktywnych 10 proc. firm, a pozostałych 90 proc. deweloperów. Ci najbardziej aktywni oddali i planują do realizacji łącznie niemal 50 proc. wszystkich mieszkań z lat 2001-06. W grupie tej znajdują się firmy oferujące w okresie 2001-06 łącznie powyżej 850 mieszkań.

Z badań przeprowadzonych niedawno przez Reas wynika również, że rośnie rola konsultantów rynku deweloperskiego. Ich działalność ma interdyscyplinarny charakter, przy czym w przeciwieństwie do dewelopera dysponują oni szeroką wiedzą, opartą na aktualizowanych na bieżąco informacjach o rynku. Eksperckie opinie konsultanta są szczególnie pożądane w początkowej fazie realizacji każdej inwestycji. Jego wiedza może okazać się przydatna już na etapie wyboru lokalizacji inwestycji. A także projektowania i oceny przyszłej oferty mieszkaniowej. Konsultanci mogą też pomóc we właściwym doborze wykonawców inwestycji i wspierać proces sprzedaży.

Paweł Sztejter, Partner w Reas Konsulting

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2097 str. 2
See less See more
Rewitalizacja centrum Bytomia
16 maja 2006
AYA


Braaten+Pedersen Plus Partners wygrał przetarg na zakup i zabudowę placu Kościuszki w Bytomiu.

Spółka nabyła działkę o powierzchni 10 tys. mkw. za 15 mln zł. Na placu powstanie obiekt handlowo-usługowy z wieloekranowym kinem, elementami kulturalnymi oraz powierzchnią biurową na ostatniej, trzeciej kondygnacji.

Projekt realizowany przez Braaten+Pedersen polega na całkowitej odbudowie fragmentu (kwartału) ścisłego centrum Bytomia. Stałe zatrudnienie związane z inwestycją w Bytomiu znajdzie blisko 850 osób. Po uruchomieniu obiektu pracę znajdą w nim między innymi handlowcy.

Deweloper chce otworzyć inwestycję w sezonie 2008/2009.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2097 str. 7
See less See more
Manufaktura otwiera podwoje
16 maja 2006
Agnieszka Janas

Pięć lat ciężkiej pracy zaowocowało realizacją projektu rewitalizacji fabryki.

Dziś w Łodzi oddano do użyt- ku Manufakturę, jedną z naj-większych w Polsce inwestycji w wielofunkcyjne centrum handlowo-rozrywkowo-kulturalne. Obiekt powstał na 27 hektarach terenów poprzemysłowych, stanowiących w przeszłości fabrykę tekstylną Izraela Poznańskiego. To jeden z najśmielszych w kraju projektów rewitalizacyjnych. Deweloperem jest należąca do Francuzów spółka Apsys Polska. Budowa obiektu ruszyła 26 czerwca 2003 r. Na terenie Manufaktury znajdą się: Muzeum Sztuki (oddział istniejącego łódzkiego Muzeum Sztuki), Centrum Nauki i Techniki dla dzieci. Zorganizowane zostanie także Muzeum Miejsca, a w nim odtworzona będzie historia fabryki Izraela Poznańskiego. Powstanie Dziedziniec Sztuki, gdzie miejscowi artyści będą oferowali swoje prace. Będzie też klub sportowy wyposażony w saunę, basen i siłownię, kręgielnię, ściankę do wspinaczki. Znajdzie się w nim także szkoła tańca i korty do squasha. Nie zabraknie też Międzynarodowego Centrum Promocji Mody. Zdaniem analityków i przedstawicieli branży, należy spodziewać się powstawania następnych tego typu obiektów.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2097 str. 2
See less See more
Gdyńskie wieże
16 maja 2006
Jacek Konikowski


Invest Komfort rozpoczął realizację Sea Towers, spektakularnej inwestycji mieszkaniowej — zespołu apartamentowego z częścią usługowo-biurową.

W zeszłym tygodniu wmurowano kamień węgielny. Zawieszenie wiechy planowane jest za dwa lata. Wieżowiec powstanie w samym sercu Gdyni, na Nabrzeżu Prezydenckim, tuż przy skwerze Kościuszki, kilkanaście metrów od niszczyciela Burza.

Sea Towers to dwie połączone łącznikiem wieże ze szkła i aluminium, jedna licząca 36, druga 28 kondygnacji. Wyższa wraz z masztem antenowym będzie miała wysokość 138 m, a na jej ostatniej kondygnacji znajdzie się taras widokowy.

W obu wieżach znajdzie się 276 lokali mieszkalnych, z czego 262 to apartamenty o powierzchni od 42 do 135 mkw., i 14 penthouse’ów (na najwyższych kondygnacjach) o powierzchni od 148 do 277 mkw. Łączna powierzchnia użytkowa części mieszkalnej to 21,4 tys. mkw.

Trzy dolne kondygnacje przeznaczono na biura i lokale usługowe, z oddzielnym wejściem i komunikacją wewnętrzną. Recepcja typu hotelowego w reprezentacyjnym holu wejściowym oraz liczne usługi będą do dyspozycji mieszkańców Sea Towers przez całą dobę. W sumie ma powstać 10 lokali usługowych o powierzchni około 1 tys. mkw. oraz biura o łącznej powierzchni 4,1 tys. mkw. Do tego oczywiście parking podziemny, a także kompleks rekreacyjny z dwoma basenami zadaszonymi przeszklonymi kopułami i salą do squasha. I widok — z najwyższych pięter widać Półwysep Helski i morze.

Najdroższy...
„Gdyńskie wieże” oznaczają koniec cenowego prymatu Warszawy. Trzeba się będzie przyzwyczaić do tego, że przynajmniej przez jakiś czas najdroższe mieszkania powstają w Gdyni. Bo ceny mieszkań będą bowiem równie wysokie jak sam budynek...

— Szczegółowy cennik będzie znany nie wcześniej niż za pół roku — mówi Piotr Przebieracz z firmy Invest Komfort, która jest inwestorem kompleksu.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że najdroższy, klimatyzowany penthouse o powierzchni 277 mkw. na jednym z ostatnich pięter ma kosztować około 5,2 mln zł.

Tańsze mają być mieszkania i apartamenty na niższych kondygnacjach. Ich ceny mogą się wahać od 6 tys. do 20 tys. zł za mkw.

Kilka dni temu na internetowej aukcji Allegro pojawiła się pierwsza oferta sprzedaży apartamentu w Sea Tower. Za dwupokojowe, 50-metrowe mieszkanie na 9 kondygnacji oferent żąda 7,5 mln zł. Dotychczasowy rekord — 12 tys. zł za mkw. w mieszkaniu z wieżyczką w sopockiej kamienicy stojącej nieopodal plaży — został więc pobity.

...i najwyższy
Gdyński Sea Tower będzie także najwyższym budynkiem mieszkalnym w Polsce. Dotychczasowy rekord należał do Łucka City (127 m). W porównaniu z biurowcami to jednak niewiele, raptem tyle co błękitny gmach Elektrimu. Dla porównania: PKiN ma 188 m wysokości, a najwyższy budynek w Polsce, planowany drapacz chmur Złota 44 projektu Daniela Libeskinda, ma mieć aż 192 m wysokości.

Projekt budynku opracowała znana wiedeńska pracownia architektoniczna Andrzeja Kapuściska.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2097 str. 3
See less See more
Frontem do Wisły
16 maja 2006
Agata Hernik

Plany dotyczące Centrum Nauki Kopernik (CNK) są ambitne. Ale do ich spełnienia jeszcze długa droga.

Od deklaracji woli współpracy Ministra Nauki i Informatyzacji, Ministra Edukacji Narodowej i Sportu oraz Prezydenta m.st. Warszawy przy tworzeniu CNK minęły już dwa lata. A konkrety? Do dziś ustalono właściwie tylko lokalizację. A reszta? W planach.

— Centrum Nauki Kopernik będzie instytucją niezwykle przyjazną, nawet dla tych, którzy nie mieli dotąd nic wspólnego z nauką. Nie zamierzamy budować świątyni nauki, ale pokazać, jak łatwo może być ona dostępna — zapowiadał Robert Firmhofer, pełnomocnik prezydenta m.st. Warszawy ds. Centrum Nauki Kopernik.

Co mamy dziś?
Zespół ds. Centrum Nauki Kopernik czeka z zarejestrowaniem się jako instytucja do uchwalenia przez Radę Ministrów programu wieloletniego. Bo w nim mają być uwzględnione środki finansowe przeznaczone na budowę centrum. Po uchwaleniu programu prace powinny ruszyć z kopyta...

Co zrobiono do tej pory? 19 kwietnia 2006 r. Mirosław Kochalski, pełniący obowiązki prezydenta Warszawy, podpisał ze zwycięzcą konkursu na siedzibę CNK — pracownią architektoniczną RAr-2 Laboratorium Architektury Jan Kubec — umowę na wykonanie opracowania kompletnej dokumentacji projektowej. Umowa obejmuje też przygotowanie materiałów przetargowych na realizację budowy i pełnienie nadzoru autorskiego nad realizacją robót objętych dokumentacją projektową.

Został też rozstrzygnięty konkurs na logotyp i system identyfikacji wizualnej centrum. Jury konkursowe wybrało projekt firmy Brand Nature Access.

— Ten projekt nie do końca był przedsięwzięciem komercyjnym. Wzięliśmy w nim udział z miłości do miasta oraz z potrzeby wspierania tego typu inicjatyw — zapewnia Mariusz Przybył, prezes Brand Nature Access.

Duże plany, duże pieniądze
Oficjalna premiera znaku nastąpi na pikniku naukowym 3 czerwca. Można też będzie obejrzeć 25 interaktywnych eksponatów, które znajdą się później w CNK.

Według planów, już w czerwcu ruszy przetarg na ekspozycję stałą. Zajmie ona 3 tys. mkw. Pieniądze na ekspozycję — 67 mln zł — zostaną przydzielone ze skarbu państwa. W lipcu będzie gotowy projekt budowlany, wtedy CNK wystąpi o pozwolenie na budowę. Realizacja całego obiektu pochłonie 80 mln zł. Sfinansuje ją miasto. Pierwszy etap ma być udostępniony w 2008 r., drugi — jesienią 2009 r.

Lokalizacja jest ustalona od dawna. Centrum Nauki zostanie zbudowane na warszawskim Powiślu, nad tunelem Wisłostrady, obok mostu Świętokrzyskiego. Władze miasta liczą, że umiejscowienie Centrum Nauki tuż przy Wiśle pozwoli ożywić nadrzeczne bulwary. Wokół centrum powstanie Park Odkrywców z interaktywnymi zabawkami dla dzieci. W parku znajdą się też dzieła sztuki, inspirowane tematyką naukową.

Planowany dwukondygnacyjny budynek CNK to 7 tys. mkw. powierzchni wystawienniczej, trzy kawiarnie, sala widowiskowa i centrum konferencyjne na 250 osób, planetarium, warsztaty oraz biura. W sumie powierzchnia budynku wyniesie 15 tys. mkw.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2097 str. 7
See less See more
Do Polski wkracza system condo
16 maja 2006
Agnieszka Janas





Wakacje we własnym apartamencie i zarobek pod nieobecność. Takie korzyści przynoszą inwestorom obiekty typu condo.

Miejscowości nad polskim morzem mają do zaoferowania wiele uroku, jodu i drobnego, złotego piasku na plaży. Nie mogą natomiast obiecywać w folderze słońca przez cały sezon. Klimat więc zawsze wskazywany był jako bariera rozwoju turystyki w kraju. Tymczasem wiele wskazuje na to, że to już przeszłość. Coraz częściej do uzdrowisk nad morzem przyjeżdżają cudzoziemcy, Polacy zaś chętnie spędzają tu wakacje, a nawet kupują drugie mieszkania.

— Ten zauważalny trend będą starali się wykorzystać deweloperzy inwestujący w sektorze hotelarskim oraz mieszkaniowym. Na Zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych od ponad 20 lat popularny jest system hoteli condo. W wybudowanym w atrakcyjnej lokalizacji obiekcie inwestorzy indywidualni kupują na własność apartamenty, a jeśli tylko chcą, wynajmują je pod swoją nieobecność. W krajach, gdzie system ten jest bardzo popularny, obiekty condo zarządzane są przez renomowane sieci hotelarskie, m.in.: Four Season, Ritz-Carlton, Starwood, Hilton, Bulgari, Le Meridien. W Polsce sukcesem skończyły się dwa takie projekty: Hotel Dom Zdrojowy w Jastarni oraz Velaves we Władysławowie — mówi Monika Dolecka, dyrektor Instytutu Rynku Hotelarskiego (IRH).

W tej chwili budowa obiektu typu condo rozważana jest przez spółkę NDI, realizującą, wraz z miastem Sopot, projekt budowy nowoczesnego centrum miasta.

— Pomysł ten znajduje się na razie w fazie analiz. W mieście nie ma obecnie zbyt wielu możliwości inwestowania w nieruchomości. Z przeprowadzonych dla nas badań wynika, że taki rodzaj projektu spotkałby się z zainteresowaniem osób prywatnych. Jednak decyzję musimy podjąć razem z miastem. Spodziewam się, że może dojść do tego za 1-2 miesiące — informuje Aleksandra Mietlicka, dyrektor biura zarządzania nieruchomościami NDI.

Innymi możliwościami inwestowania w tym sektorze jest, nieobecny jeszcze w kraju, time share oraz działający już w Polsce system pozwalający na zakup pokoju hotelowego po to, by następnie zarabiać na jego wynajmowaniu (Hotel-System).

Lista zalet
Inwestowanie w nieruchomości mieszkaniowe w Polsce stało się bardzo opłacalne. Ceny lokali stale rosną i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie miało dojść do zmiany tej tendencji. Hotele typu condo łączą zalety inwestycji zarówno w apartament, jak i w hotel.

— Właściciele zarabiają dzięki wzrostowi wartości nieruchomości, na wynajmie apartamentu pod swoją nieobecność, a dodatkowo oszczędzają, gdyż nie wydają pieniędzy na wynajem hotelu w miejscowości turystycznej — wylicza Monika Dolecka.

Podobnie działa Hotel-System prowadzony w Polsce przez spółkę Salwator z Krakowa. W tym przypadku mamy do czynienia z typowymi pokojami hotelowymi, a nie luksusowymi apartamentami w obiektach wypoczynkowych, w których inwestor może wypoczywać. Spółka wybudowała i zarządza obecnie kilkoma hotelami biznesowymi w standardzie trzech gwiazdek (w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu).

Właściciele nieruchomości, w każdym z tych systemów, nie zajmują się zarządzaniem, marketingiem czy wynajmem pokoi. Funkcję taką sprawuje zarządca (najczęściej z ramienia dewelopera lub sieci hotelowej), a wynagrodzeniem jest najczęściej udział w zyskach. Zwyczajowo wynosi on 50-60 proc. dla zarządcy. Właściciel apartamentu podaje zarządcy informacje dotyczące harmonogramu swoich przyjazdów. W pozostałych terminach zarządca wynajmuje apartament gościom. Oczywiście sam właściciel może osobiście wynajmować swój apartament. Musi jednak poinformować zarządcę o terminie, aby rezerwacje się nie dublowały.

Warunek konieczny
Sukces inwestycji w nieruchomość hotelową (w każdym z tych trzech omawianych systemów) uzależniony jest od kilku czynników.

— Podstawowym jest lokalizacja obiektu. Musi on znajdować się w miejscowości znanej i atrakcyjnej turystycznie, może to być także w pobliżu parków: przyrody, tematycznych, rozrywkowych itp. W Polsce na razie budowane są one na Wybrzeżu, ale mogłyby powstawać także na Mazurach czy w górskich uzdrowiskach. Kolejnym elementem jest oferta dodatkowa, którą można znaleźć w budynku i na terenie nieruchomości. Deweloperzy często budują w ramach condo: instytuty typu welness, kliniki chirurgii plastycznej, pole golfowe, ośrodki żeglarskie czy nurkowe, a także centra konferencyjno-biznesowe. To, przy odpowiednim zarządzaniu, zapewni napływ gości przez cały rok. Dlatego tak ważne są solidność dewelopera i doświadczenie marketingowe zarządcy — zwraca uwagę Monika Dolecka.

Istotny jest także etap realizacji inwestycji, podczas którego kupuje się nieruchomość.

— Zarówno z punktu widzenia dewelopera, jak i osoby zainteresowanej zakupem apartamentu — najlepszym czasem jest początek budowy. Wtedy apartamenty są najtańsze dla inwestora, ale deweloper wspierany pieniędzmi osoby prywatnej nie musi zaciągać wysokiego kredytu. Czyli obie strony są zadowolone. Później apartamenty drożeją — dodaje dyrektor IHR.

Przykład z Jastarni
Działający do czerwca 2005 r. Dom Zdrojowy w Jastarni może pochwalić się pierwszymi sukcesami: sprzedaniem wszystkich apartamentów oraz zainteresowaniem gości wyrażającym się 48-procentowym średniorocznym obłożeniem.

— Myślę, że w tym roku będzie jeszcze lepiej. W kwietniu mieliśmy obłożenie wynoszące 52 proc. w przypadku wynajmu 36 pokoi należących do spółki Dom Zdrojowy i 35 proc. apartamentów osób prywatnych — mówi Arkadiusz Labudda, dyrektor hotelu Dom Zdrojowy.

W spółce Dom Zdrojowy, do której należy obiekt o tej samej nazwie, 100 proc. udziałów ma gdański deweloper Inpro. To właściciel większościowy nieruchomości.

Obiekt składa się z jedno- i dwuosobowych pokoi oraz 71 apartamentów. W przypadku 42 lokali właściciele podpisali umowy z hotelem na wynajem ich nieruchomości w ramach obiektu. Dodatkowymi atrakcjami, oprócz położenia w Jastarni na wydmie schodzącej do Bałtyku, jest instytut kosmetyczny Dermosana, centrum konferencyjne, baseny itp.

Obiekt zarządzany jest w ramach wspólnoty mieszkaniowej przez spółkę Dom Zdrojowy, natomiast wynajmem apartamentów zajmuje się część hotelowa.

— W ramach tej usługi zapewniamy serwis odpowiadający standardowi czterech gwiazdek. Właściciel na początku roku przekazuje nam swój harmonogram pobytu. Wynajem w pozostałym czasie rozliczany jest co miesiąc na podstawie raportów recepcji. Każdy z właścicieli ma dostęp do takiego raportu dotyczącego obrotu jego apartamentem — tłumaczy Arkadiusz Labudda.

Czy obiekt przyniósł spodziewane korzyści właścicielom prywatnym?

— Myślę, że tak. Już pojawił się rynek wtórny, a chętnych do kupna jest więcej niż lokali — podkreśla dyrektor Domu Zdrojowego.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2097 str. 4
See less See more
Czas na regiony
23 maja 2006
Agnieszka Zielińska


Po ponad pięcioletniej obecności na stołecznym rynku Ronson Development rozpoczyna ekspansję w innych miastach. To nowa strategia firmy.

Zdaniem Drora Kerema, prezesa firmy, za dwa-trzy lata wzrośnie atrakcyjność takich miast jak Poznań czy Wrocław, podczas gdy rynek warszawski będzie rozwijał się słabiej.

Wprawdzie boom na polskim rynku nieruchomości potrwa jeszcze długie lata, jednak obecność w innych miastach to sposób na minimalizację skutków spowolnienia rozwoju warszawskiego rynku.

Metodą na przetrwanie słabszego okresu jest też rozważny wybór działek pod przyszłe inwestycje. Firmy, które nie zdecydują się na taki krok, mogą w przyszłości za to słono zapłacić, ponieważ do wygórowanej ceny działki będą musiały doliczyć rosnące koszty budowy.

— Dziś rynek należy do sprzedających, jednak w perspektywie dwóch lat, kiedy obecne inwestycje zostaną ukończone, to się zmieni. Silniejsza rola kupca oznacza z kolei zablokowanie dalszego wzrostu cen. Inwestorzy stracą możliwość wyrównania powstałych w ten sposób strat — ocenia prezes Ronson Development.

Podkreśla, że wiele firm przychodzących do Polski nie bierze tego pod uwagę, ponieważ nie stara się zrozumieć polskiego rynku. Postrzegają go jako miejsce do zarobienia szybkich pieniędzy.

— Firmy, które nie odzyskają zainwestowanych środków, będą ciąć koszty tam, gdzie będzie to możliwe. Ucierpi na tym jakość wykonania — ostrzega Dror Kerem.

Ronson Development działa na warszawskim rynku od 2000 r. W tym czasie firma zakończyła trzy inwestycje w Warszawie: Słoneczny Skwer na Ochocie, Pegaz I na Mokotowie oraz Twój Biały Dom na Kabatach. Ponadto Ronson ukończył dwa pierwsze etapy osiedla Lazurowa Dolina na Bemowie. Obecnie buduje trzy inwestycje w Warszawie — ostatni etap osiedla Lazurowa Dolina, budynek Pegaz II na Mokotowie oraz apartamentowiec Meridian na Woli. W tym roku deweloper chce rozpocząć cztery kolejne projekty z dwunastu, które oczekują na decyzję władz lokalnych.

Do niedawna firma inwestowała wyłącznie na rynku warszawskim, ostatnio zdecydowała się na ekspansję w innych miastach. Deweloper posiada kilkanaście działek w Warszawie i Poznaniu. Negocjuje również zakup parceli w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i Gdańsku, na których powstaną mieszkania i biura.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2102 str. 7
See less See more
Grupa EM&F otwiera 9 sklepów
23 maja 2006
AYA



Operator znanych marek w Polsce nie zasypia gruszek w popiele. Realizuje plany otwarć na 2006 rok.

Notowana na warszawskim parkiecie handlowa spółka Empik Media & Fashion (EM&F) wynajęła powierzchnię dla 9 nowych placówek swoich marek w nowo otwartym centrum handlowym Manufaktura w Łodzi. Powierzchnia łączna wszystkich sklepów wynosi 6 tys. mkw. Uruchomienie tych salonów powiększyło sieć do 277 placówek. Wśród oddanych butików jednym z najciekawszych jest m.in. Hugo Boss — to pierwszy sklep tej marki w Polsce, którego operatorem jest EM&F. W salonie tym znajdą się kolekcje damskie i męskie w dwóch liniach: Boss Black (linia wykorzystująca klasyczne, stylowe, wykonane z wysokiej jakości tkanin elementy, które kreują unikalny, luksusowy wizerunek) oraz Boss Orange (kolekcja tworząca awangardową mieszankę stylów, tkanin i kolorów). Po raz pierwszy łódzkim klientom udostępniona zostanie oferta hiszpańskiej marki odzieżowej Mango oraz kanadyjskiej marki obuwia i dodatków Aldo. Do tej pory były one dostępne wyłącznie w sklepach w Warszawie i Katowicach.

W Manufakturze zaprezentowany zostanie nowy koncept Galerii Centrum — Kosmeteria. Jest ona wzorowana na europejskich perfumeriach. Na powierzchni 800 mkw. zgromadzony zostanie asortyment w trzech odrębnych grupach towarowych: kosmetyków, bielizny i akcesoriów.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2102 str. 5
See less See more
Inditex w Pasażu Grunwaldzkim
23 maja 2006
Agnieszka Janas


Deweloper budowanego we Wrocławiu centrum handlowego ma się czym pochwalić. Wynajął już 95 proc. powierzchni.

Do najemców centrum handlowo-rozrywkowego Pasaż Grunwaldzki we Wrocławiu, którego deweloperem jest giełdowa spółka Echo Investment, dołączyła hiszpańska spółka Inditex. Jest ona właścicielem znanej w Polsce marki Zara. Jednak to nie wszystkie brandy należące do Hiszpanów. Wśród pozostałych wymienić należy jeszcze: Pull and Bear, Stradivarius i Oysho oraz Bershka. Inditex uruchomi w Pasażu Grunwaldzkim sklepy wszystkich tych marek. Będą to ich pierwsze w Polsce sklepy. Umowa najmu obejmuje łącznie 3,1 tys. mkw. powierzchni hand-lowej.

Wśród najemców strategicznych centrum handlowego znajdują się: delikatesy Piotr i Paweł, sklep ze sprzętem AGD RTV Saturn oraz Multikino.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2102 str. 3
See less See more
Jak nie otwierać galerii handlowych
23 maja 2006
Agnieszka Janas

Centrum Manufaktura w Łodzi ma olbrzymi potencjał. Składają się na niego: odrestaurowane budynki dawnej fabryki Izraela Poznańskiego, nowoczesna galeria handlowa (z parkietem na podłogach!) oraz klimat miasta — robotniczego i wyrafinowanego zarazem (szkoła filmowa). Otwarcie takiego kompleksu to samograj, podczas którego można wykorzystać m.in. film „Ziemia obiecana” laureata Oscara Andrzeja Wajdy. I kuchnię kilku narodów: polską, żydowską, niemiecką i francuską, czyli reprezentującą kraj pochodzenia dewelopera — spółkę Apsys.

A jednak organizatorzy pokazali, że wszystko można zepsuć. Potknęli się już podczas konferencji prasowej, którą rozpoczęli mimo nieobecności dziennikarzy z Warszawy. Można nie czekać na spóźnialskich, ale... dojazd zorganizowany był przez dewelopera. Kolejnym nietaktem było pokazanie na filmie dwóch światów: francuskiego kierownictwa i polskich robotników. Zapomniano przy tym, że wśród tych ostatnich były ofiary śmiertelne katastrof budowlanych, mających miejsce na terenie obiektu.

Dodatkowo organizatorzy przyjęli za pewnik, że będzie piękna pogoda i „program kulturalny” zaplanowali na świeżym powietrzu... Zostali więc zaskoczeni deszczem, tak rzadkim w Polsce jak śnieg w Kongo. I program stał się smętnym pokazem mokrej sztuki ulicy.

Zapowiadane jako wielkie wydarzenie otwarcie nastąpiło w obiekcie, w którym z części nieoddanych budynków straszyły powybijane szyby, a wokół parkingów panoszyły się hałdy piasku i gruzu. Jedynymi jasnymi akcentami była postawa najemców. Szczególnie wyróżnił się jeden. W jego butiku podawano szampana. W innych sklepach gości witano kwiatami. Szkoda, że uruchomienie całości nie dorastało poziomem do otwarć poszczególnych sklepów...

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2102 str. 8
See less See more
Mieszkania w starym stylu obok zabytkowych kamienic
23 maja 2006
Agnieszka Zielińska


W miejscu dawnej odlewni Braci Łopieńskich przy ulicy Hożej 55 w Warszawie powstaną nowe apartamentowce.

Inwestorem przedsięwzięcia jest międzynarodowa firma Yareal.

Aby utrwalić unikalny charakter miejsca, inwestor odtworzy detale elewacji i stworzy prześwit na dziedziniec. Od ulicy budynki zachowają oryginalny mur zewnętrzny. Deweloper planuje również umieszczenie tablicy, upamiętniającej działalność braci Łopieńskich.

Yareal nabył nieruchomość w lutym tego roku. Z ekspertyzy technicznej wynika, że zachowana zabudowa jest w złym stanie i grozi zawaleniem. Decyzją inspektora nadzoru budowlanego teren jest zamknięty i objęty zakazem użytkowania. Deweloper ma decyzję o warunkach zabudowy, która zezwala na budowę kompleksu budynków o łącznej powierzchni użytkowej 4,5 tys. mkw. wraz z dwupoziomowym parkingiem podziemnym. Opinia miejskiego konserwatora zabytków, dołączona do warunków zabudowy, zwraca uwagę na historyczny charakter miejsca. Projekt przygotowywany przez inwestora uwzględnia jego sugestie. Architektura budynków będzie nawiązywać do okolicznej zabudowy.

Yareal jest filią międzynarodowej grupy przedsiębiorców, działającej na europejskim rynku nieruchomości. Firma powstała w 2005 r. Działa na podobnych zasadach jak Cogedim, francuska filia grupy, która jest jedną z trzech największych firm deweloperskich na paryskim rynku. Specjalizuje się przede wszystkim w renowacji i rewitalizacji budynków.
See less See more
Polska jest wielką szansą branży centrów handlowych
23 maja 2006
Marta Burek

Ogłoszenie wyników konkursu, organizowanego przez europejską część Międzynarodowej Rady Centrów Handlowych (ICSC), na najlepsze centra handlowe w Europie (w kilku kategoriach związanych m.in. z ich wielkością) każdorazowo budzi wielkie nadzieje deweloperów i inwestorów nominowanych projektów. Długa lista nagrodzonych już centrów obejmuje w dużej mierze obiekty w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii czy innych krajach Europy Zachodniej. Jednak trzy kolejne edycje z rzędu laureatami nagród europejskiej edycji ICSC były centra zlokalizowane w Polsce: w 2003 r. — Galeria Łódzka w Łodzi, w 2004 r. — Stary Browar w Poznaniu, w ubiegłym roku — stołeczna Arkadia. Ta ostatnia została nagrodzona podczas konferencji ICSC, która odbyła się pod koniec kwietnia w Kopenhadze. Automatycznie projekt Arkadii został nominowany do ogólnoświatowej części konkursu. I choć tu jest jeszcze większa rywalizacja, polskie obiekty z powodzeniem konkurują z najlepszymi centrami Stanów Zjednoczonych czy krajów arabskich, czego dowodem jest ubiegłoroczna nagroda dla Starego Browaru. Warto podkreślić, że Polska to jedyny kraj z regionu Europy Środkowej, którego projekty wygrywały trzy razy z rzędu europejskie konkursy.

Podczas spotkań wśród delegatów mówiło się także o kolejnych polskich centrach: Manufakturze w Łodzi i Złotych Tarasach w Warszawie. Dyskutowano, czy jeśli dojdzie do otwarcia obu projektów w bieżącym roku, rywalizacja o najwyższe podium rozegra się w przyszłym roku właśnie między nimi i jaki będzie wynik tej rywalizacji... Polska nie może narzekać na brak zainteresowania profesjonalistów, działających w sektorze centrów handlowych. Wynika ono z olbrzymich nadziei pokładanych w naszym kraju przez branżę, która widzi tu nie tylko możliwość dalszego rozwoju, ale i miejsce, skąd można rozwijać się dalej — w kierunku Europy Wschodniej. Wyrazem tego zainteresowania jest fakt, że Warszawa została wybrana jako miejsce obrad europejskiej edycji Międzynarodowej Rady Centrów Handlowych w przyszłym roku.

Na dalszy rozwój centrów handlowych będzie miało wpływ kilka czynników. Przede wszystkim już na etapie projektowania nie są one traktowane wyłącznie jako miejsce zakupów, lecz jako miejsce spędzania wolnego czasu. Kierunek rozwoju nowych centrów handlowych będzie również wyznaczać realizacja obiektów w krajach, które weszły do UE razem z Polską, ale nie mają tak rozbudowanej struktury handlowej, a także rozpoczęcie inwestycji w państwach aspirujących do UE oraz tworzenie nowych koncepcji handlu przez samych detalistów.

Zwłaszcza ten ostatni czynnik jest interesujący dla klientów i deweloperów centrów handlowych. Rozwój sieci detalicznych to nowe koncepcje sklepów, w których ważne jest nie tylko dokonanie zakupu, ale przede wszystkim doświadczenie, możliwość identyfikacji ze swoim środowiskiem, wyrażenia swoich aspiracji i stylu życia. Pionierskim konceptem była Ikea, której pomysły, np. na obniżanie cen sprzedawanych towarów czy wzornictwo, uważane są za trendy, które zrewolucjonizowały rynek. W Polsce działają już przedstawiciele detalu, uważani za najbardziej nowatorskich na świecie. Funkcjonują u nas sklepy Apple Store, Zara, Nike Town, Sephora. Krajową marką, która tworzy sklepy oparte na stylu życia, jest np. Cropp Town — młodsza siostra Reserved, należąca do giełdowej spółki LPP. Obecnie firma odświeża wizerunek, aby jeszcze lepiej zintegrować go z grupą odbiorców. Odpowiedni nastrój w punktach tworzony jest za pomocą muzyki, prezentowania najnowszych spotów reklamowych, odpowiednio rozmieszczonych świateł. Nawet personel ubrany jest w stylu reprezentowanym przez klientów sklepu. Takich przykładów mamy wiele, w ramach całościowych strategii marek lub tylko stoisk. Na przykład w Smyku w Warszawie działa stoisko podobne do popularnego w Stanach Zjednoczonych sklepu, gdzie można samodzielnie stworzyć własne zabawki — misie. Być może wkrótce zobaczymy całą sieć?

Popularność takich ofert handlowych wynika głównie z potrzeby wyrażania przez klientów swojej indywidualności, stylu życia — a to pociąga za sobą tworzenie raczej miejsc nie tylko do zakupów, ale do przybywania i doświadczania.

Marta Burek, dyrektor ds. rozwoju i marketingu Donaldsons Polska
See less See more
Uprośćmy procedury, a znikną wszystkie bariery
23 maja 2006
Agnieszka Zielińska



Budowa to dziś znikoma część inwestycji. Wielokrotnie dłużej trwa jej przygotowanie i walka z biurokracją — ostrzega Jacek Koziński.

„Puls Biznesu”: W 1981 r. na zlecenie Solidarności przygotowano raport dotyczący kondycji budownictwa. Jakie wnioski płyną z niego po latach?
Jacek Koziński: Lektura opracowania przygotowanego na zlecenie Regionu Mazowsze nawet po 25 latach jest pouczająca. Zwraca uwagę proste rozróżnienie: to, co zależało od rynku — przestało być problemem, a to, co związane było z postawą władz i zmianą prawa — jest nierozwiązane do dziś. Jeśli tego nie zmienimy, to za kolejne 25 lat sytuacja naszych dzieci będzie dokładnie taka sama, jak nasza dziś.
Co złego jest w obecnym prawie budowlanym, co przeszkadza w prowadzeniu inwestycji?
Niedawno zrobiliśmy symulację. Do naszych codziennych działań inwestycyjnych przymierzyliśmy prawo budowlane z 1927 r. Okazało się, że w świetle ówczesnych regulacji ponad 80 proc. naszych działań jest niepotrzebnych i bezproduktywnych.

Co przeszkadza najbardziej?
Obecnie sama budowa jest znikomą częścią inwestycji, to przygotowanie jej trwa wielokrotnie dłużej. Przyczyny tej sytuacji są głębokie, tkwią niemal w wymiarze ustrojowym. Wciąż pokutuje przekonanie, że władza musi być restrykcyjna i kontrolować wszystko, co robią obywatele. Najłatwiej sprawdzać papiery, więc sprawy formalne stały się ważniejsze niż samo budowanie. Zamiast rozstrzygać rzeczywiste problemy: inżynierskie i projektowe — walczymy z upiorną biurokracją. Skutki tej sytuacji są rozległe. Zajmujemy się działaniami, które nie mają żadnego sensu. To upokarzające i demoralizujące...

Na przykład?
Jeżeli porównamy załączniki, które dziś trzeba złożyć do projektu, z tymi, które składało się przed wojną czy nawet jeszcze 20 lat temu, okaże się, że obecnie potrzeba dziesięć razy tyle dokumentów. I to wcale nie oznacza, że są one niezbędne — większość to sprawy absurdalne. Konkretny przykład? Projekt stodoły, wieś pod Górą Kalwarią. Musieliśmy go uzgadniać w Wojewódzkim Sztabie Zarządzania Antykryzysowego... Może dlatego, że to była duża stodoła.

Więcej papierów to wydłużenie czasu inwestycji. W efekcie — wzrost kosztów. A obniżenie ich nie wymaga wcale nakładów z budżetu. Wystarczy uporządkować i uprościć — szkodliwe w obecnym kształcie — prawo budowlane, a także usprawnić działanie administracji publicznej w taki sposób, aby wspomagała budownictwo, a nie je torpedowała. Po pierwsze — nie szkodzić!

Pana zdaniem, zmiany, które nastąpiły w prawie budowlanym w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, nie tylko nie uprościły przepisów, ale wręcz je skomplikowały?
Tak. Wyrywkowo porównaliśmy niektóre rozdziały prawa budowlanego z 1927 r. z obecnymi. W niektórych przypadkach doszliśmy do współczynnika 150.

Co to znaczy?
150 razy zwiększyła się objętość obecnego prawa budowlanego w stosunku do przedwojennego. Jednej stronie tamtej ustawy odpowiada dziś gruba książka. Tak obszerne prawo musi być złym prawem, nie tylko dlatego, że w takiej ilości przepisów siłą rzeczy pojawia się wiele sprzeczności. Moim zdaniem, tak głębokie wnikanie w prawa obywatelskie jest niezgodne z konstytucją. Skrajnym przejawem tego interwencjonizmu są drzwi do WC. To właśnie ich szerokość w pierwszej kolejności sprawdza dziś urzędnik. Nawet w prywatnym domku. To niestety nie jest żart! Przepisy techniczne, jakim podlegają budynki, są tak rozbudowane, że trudno jest w nich znaleźć to, co jest naprawdę istotne. Rezultat? Masa drobiazgów, które nieoczekiwanie mogą stać się barierą nie do pokonania.

Przed wojną popularna była koncepcja rozwoju budownictwa jednorodzinnego. Nawiązywał do niej program Tani Dom Własny. Dziś o tym się nie mówi. Czy powinien powstać program rozwijający budownictwo jednorodzinne?
Aktualnie całe budownictwo jest... chore. Buduje się u nas zaledwie 100 tys. mieszkań rocznie, podczas gdy potrzebujemy 1,5 miliona. I jeżeli wciąż będziemy w tym tempie budować, to liczba budynków wycofywanych z użytkowania będzie zbliżona do liczby budowanych. Tymczasem kondycja budownictwa wpływa na los wielu rodzin, także na demografię. Mówiąc wprost — niedobór mieszkań to niedobór dzieci. Ten dyskomfort rzutuje i na samopoczucie społeczeństwa, i na odbiór władzy.

Na Zachodzie stworzono programy wspierające budownictwo i upraszczające procedury. Rezultatem był rozwój budownictwa mieszkaniowego. Dlaczego u nas jest to niemożliwe?
Gdyby uproszczono prawo i ograniczono administrację, to takie modele funkcjonowałyby również u nas. Tymczasem działalność dewelopera w Polsce przypomina ruletkę. Z jednej strony — potencjalnie olbrzymie zyski, z drugiej — gigantyczne ryzyko inwestycyjne.

Ryzyko w sytuacji tak dużego popytu?
Niestety, tak. Wystarczy popatrzeć na olbrzymią rotację firm deweloperskich. Na rynku warszawskim tylko kilka z nich ma w dorobku więcej niż trzy osiedla. Powodem tej sytuacji jest fakt, że deweloperzy działają bez żadnego zabezpieczenia prawnego. Urząd może w każdej chwili wstrzymać inwestycję — co oznacza bankructwo całego przedsięwzięcia. I nikt za to nie odpowiada! Absolutną normą jest przeciąganie każdej, nawet drobnej sprawy miesiąc czy dwa. Nikt już nie próbuje się skarżyć. Gdyby w Polsce działał sprawny aparat sprawiedliwości, a przedsiębiorcy mogli skarżyć urzędy o skutki ich decyzji — szybko by się to skończyło. Dziś nie ma sposobu na administrację. Nie ponosi ona odpowiedzialności nawet za bezpodstawne działania.

A może to raczej problem deweloperów i braku ich odwagi? Nie chcą palić za sobą mostów, nie idą więc do sądu...
Jeśli podam kontrolujący mnie nadzór budowlany do sądu, a sprawa będzie się wlokła latami, to jak będę z nimi pracował? Ten organ działa od niedawna, ale już widać efekty... Częściowo, wzrost cen mieszkań w Warszawie w ciągu ostatniego roku jest właśnie skutkiem „usprawnienia” działania nadzoru budowlanego. Inwestycje nie są odbierane z powodu drobiazgów. Przykłady? Zatrzymano nam inwestycję na ponad pół roku z powodu niezgodności z projektem szprosów w oknach. Albo rynien w domku jednorodzinnym. Albo niezgodności z planem zagospodarowania działki — przy wspólnym pozwoleniu na budowę wzniesiono tylko dom, a budowę garażu odłożono na później. Więc komisja musiała sprawdzić, czy dom może funkcjonować samodzielnie, bez garażu. A ponieważ to dotyczyło wielu domów w osiedlu, więc dla każdego osobna komisja i osobna kontrola. Z takich powodów przez tyle miesięcy ludzie nie mogą wprowadzić się do własnego domu? Mam wrażenie, że nadzór budowlany w obecnym kształcie specjalizuje się... w prześladowaniu inwestorów.

Ten sam nadzór, gdy dostał zawiadomienie o budowie w nielegalnym miejscu, w parku krajobrazowym, odpowiedział, że sprawą się nie zajmie, bo nie ma kompetencji śledczych. Rozpocznie sprawę, gdy dostarczymy nazwisko i adres zamieszkania właściciela nielegalnej budowy... A przecież kontrole powinny odbywać się tylko tam, gdzie ma to sens. Dzisiejszy nadzór budowlany nie ma odpowiednio wykwalifikowanych kadr, które mogłyby wpływać na jakość budownictwa, w konsekwencji zajmuje się papierami. Pojawia się pytanie: jaki jest społeczny sens działania tej instytucji? I czy jest ona w ogóle potrzebna?

Z ostatnich raportów NIK wynika, że nadzór w Warszawie i okolicach działa źle. Zdaniem kontrolerów, istnieje podejrzenie korupcji. Czy pan się zetknął z podobnym zjawiskiem?
Choć wiele uregulowań w budownictwie jest wybitnie korupcjogennych, to opinie na temat powszechności tego zjawiska są przesadzone. Jeśli jednemu inwestorowi z powodu jakiegoś drobiazgu urząd wstrzyma budowę, a innemu, w podobnej sytuacji, nie robi problemów, to nasuwa się pokusa najprostszej odpowiedzi. Sądzę, że w większości przypadków nieprawdziwa. Moim zdaniem, myśli o korupcji w budownictwie w dużej mierze biorą się z bezradności i z rozpaczy. Pojawiają się nie dlatego, że ludzie są nieuczciwi, ale dlatego, że nie widzą innej drogi.

Nie tylko biurokracja utrudnia dziś rozwój budownictwa...
Olbrzymią barierą jest brak drożności arterii komunikacyjnych. Warszawa dusi się w swoich granicach. Z powodu komunikacji ludzie boją się wyprowadzić z miasta, podczas gdy obok stoją niewykorzystane tory kolejowe. Tysiące ludzi nie muszą stać w uciążliwych korkach, mogliby się przesiąść do wygodnej kolei. Sprawnie działające koleje podmiejskie, takie naziemne metro, wobec niedorozwoju sieci dróg mogą przestać być deficytowe. Tu nie trzeba wielkich inwestycji, ale gospodarza, który dostrzeże tę szansę.

Jacek Koziński, współwłaściciel firmy Dworek Polski

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2102 str. 4
See less See more
Więcej chętnych niż dostępnych mieszkań
23 maja 2006
Agnieszka Zielińska


Takiej sytuacji nie było od dawna. Kupujących jest dziś więcej niż lokali na rynku. Rezultatem jest gwałtowny wzrost cen.

W stolicy mieszkania na rynku pierwotnym sprzedają się już na etapie projektu, a nawet w ciągu kilku dni po uzyskaniu przez dewelopera pozwolenia na budowę. Lokale na rynku wtórnym znajdują nabywców nawet w ciągu kilkunastu godzin od pojawienia się oferty. Właściciele najatrakcyjniejszych lokali organizują licytacje. Mieszkanie kupuje ten, kto przebije ceną pozostałych...

Popyt na apartamenty
Deweloperzy podnoszą ceny, ale i tak znajdują klientów. Obecnie przeciętnie za 1 mkw. lokalu bez podłóg i białego montażu trzeba zapłacić blisko 5 tys. zł.

Największym zainteresowaniem nabywców nowych mieszkań cieszą się dziś małe lub średnie projekty mieszkaniowe. Aż 40 proc. podaży na rynku pierwotnych to właśnie takie inwestycje. Blisko 90 proc. mieszkań na rynku oferowanych jest w standardzie niewykończonym, czyli bez podłóg i białego montażu.

Rezultatem ogromnego popytu jest gwałtowny wzrost cen. W Warszawie i Krakowie ceny w najlepszych lokalizacjach w ciągu ostatniego roku podskoczyły nawet o 30 proc.

Na rynku wtórnym w niektórych lokalizacjach ceny dorównują cenom na rynku pierwotnym, a nawet je czasami przewyższają. Mieszkania w dobrych lokalizacjach sprzedają się dosłownie na pniu.

— Popyt to wynik przede wszystkim deficytu mieszkań na rynku i dostępniejszych kredytów. Stabilność polskiej gospodarki sprawia, że pokolenie dzisiejszych 20- i 30- -latków ma mniejsze obawy związane z zaciąganiem długoterminowych kredytów — tłumaczy Magdalena Gralec z firmy Knight Frank Nieruchomości.

Ceny na rynku podbijają też cudzoziemcy kupujący polskie nieruchomości. Rośnie również liczba inwestycji mieszkaniowych realizowanych przez zagranicznych deweloperów. Z raportu „Rynek mieszkaniowy 2006” firmy Knight Frank Nieruchomości wynika, że udział liczby mieszkań realizowanych przez zagraniczne firmy będzie systematycznie rosnąć w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat. Wyrazem tej tendencji jest m.in. wzrost liczby transakcji zakupu działek pod budownictwo mieszkaniowe.

— Zainteresowanie naszym rynkiem rzeczywiście jest coraz większe. Interesują się nim zarówno zagraniczni deweloperzy, jak i inwestorzy indywidualni i instytucjonalni, którzy kupują w Polsce mieszkania. Są to zarówno zakupy spekulacyjne jak i inwestycyjne, czyli długoterminowe — podkreśla Magdalena Gralec.

Obcokrajowcy generują także dużą część popytu na rynku apartamentowym. Zagraniczni inwestorzy interesują się dziś nie tylko Warszawą.

— Poza stolicą coraz większe znaczenie zaczynają odgrywać również rynki regionalne, przede wszystkim Kraków i Wrocław. Inwestycje apartamentowe zaczynają się pojawiać w Trójmieście, gdzie w ostatnim czasie buduje się coraz więcej. Przewidujemy więc, że w najbliższym czasie rynki regionalne będą intensywnie rozwijać się w tym segmencie — uważa Elżbieta Kaczorek z Knight Frank Nieruchomości.

Wzrostowi cen sprzyja mała podaż nowych mieszkań. Wpływa to na sytuację na rynku wtórnym.

— W momencie, kiedy podaż nowo budowanych mieszkań nie jest w stanie zaspokoić dużego popytu, zainteresowanie klientów przenosi się na rynek wtórny. Sprzyja to windowaniu cen, zwłaszcza w przypadku mieszkań wybudowanych po 2000 r. — uważa Magdalena Gralec.

Zdaniem Elżbiety Kaczorek, na zakup na wtórnym rynku decydują się często ludzie młodzi, którzy nie chcą czekać — i w tym czasie płacić za wynajem — aż deweloper wybuduje mieszkanie, a potem jeszcze je wykańczać.

Nowy kierunek
W Warszawie największa aktywność deweloperów koncentruje się dziś w lewobrzeżnej części stolicy, zwłaszcza w dzielnicach: Mokotów, Ursynów i Bemowo. Dominującą pozycję na rynku odgrywają deweloperzy krajowi. Największa liczba mieszkań została wybudowana przez: JW Construction, Dom Development, Edbud, PIB Ebejot oraz Pekao Development. Jednocześnie rośnie aktywność deweloperów z kapitałem zagranicznym, m.in.: Bouygues Immobilier, Vitterra Development, Ghelamco, Mariol, IONA Investments i Robyg Development. Inwestycje mieszkaniowe w stolicy planują też w najbliższym czasie deweloperzy irlandzcy i hiszpańscy.

Drugim po Warszawie dynamicznie rozwijającym się rynkiem w Polsce jest Kraków.

W stolicy Małopolski w ubiegłym roku oddano do użytku blisko 2,9 tys. lokali w 47 inwestycjach. Od kilku lat budownictwo mieszkaniowe najintensywniej rozwija się w zachodniej części Krakowa. Tutejszy rynek zdominowany jest przez lokalnych deweloperów, jednocześnie coraz mniej inwestycji realizują spółdzielnie mieszkaniowe.

Do największych firm deweloperskich należą: Grupa Deweloperska GEO, Spółka Mieszkaniowa Salwator, Wawel Sernice i Active Investment.

— Po Warszawie i Krakowie przyszła teraz pora na kolejne rynki regionalne: Wrocław i Trójmiasto. Przewidujemy, że w tych miastach trzeba będzie w najbliższym czasie liczyć się ze znaczącym wzrostem cen — ocenia Elżbieta Kaczorek.

We Wrocławiu w ubiegłym roku rozpoczęto realizację ponad 3 tys. mieszkań, co oznacza prawie 70--proc. wzrost w stosunku do 2004 r. Coraz większy odsetek nowo budowanych mieszkań stanowią lokale o podwyższonym standardzie.

Zgodnie z prognozami ekspertów Knight Frank Nieruchomości, w najbliższym czasie w mieście tym nastąpi dalszy wzrost popytu na mieszkania na rynku pierwotnym. Powodem jest blisko 100 tys. miejsc pracy, które powstaną w ciągu najbliższych pięciu lat, i aktywna polityka władz miasta przyciągająca coraz większą liczbę zagranicznych inwestorów.

Jak długo jeszcze potrwa tak wielki popyt na mieszkania?

Zdaniem ekspertów, na pewno nic się nie zmieni do końca 2007 r., przed planowaną podwyżką podatku VAT z 7 do 22 proc. W dłuższej perspektywie wzrost cen nieruchomości będzie związany z wyrównaniem ich poziomu z unijnymi.

Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2102 str. 6
See less See more
Coraz lepiej na rynku domów

Ceny mieszkań rosną z tygodnia na tydzień, a domów — praktycznie stoją w miejscu.

Ten sektor rynku staje się więc coraz atrakcyjniejszy dla nabywców.

Zakup domu jest dziś alternatywą dla drożejących mieszkań. W cenie 70-metrowego mieszkania w centrum Warszawy można kupić dziś dom do remontu pod miastem, a za równowartość 100-metrowego apartamentu luksusową rezydencję.

Nowy trend
Do niedawna rynek domów rozwijał się mało dynamicznie. W większości dużych miast podaż zdecydowanie przewyższała popyt. Dziś to już przeszłość. Na rynku widać wyraźne ożywienie, i to zarówno w sektorze nowych domów, jak i na rynku wtórnym.

Zdaniem ekspertów z branży, pojawia się nowy trend — migracja z centrum metropolii.
Dla wielu osób przeniesienie się na obrzeża to sposób na odreagowanie zgiełku i szybkości miasta. Zjawisku sprzyja również coraz popularniejsza forma pracy bez wychodzenia z domu.
— O wzroście zainteresowania tym segmentem rynku świadczy fakt, że jest coraz mniej domów do remontu. Jeszcze kilka miesięcy temu bez większych problemów można było kupić taką nieruchomość. Dziś takich ofert jest coraz mniej — ocenia Marcin Jańczuk, rzecznik prasowy agencji Polanowscy.
Jego zdaniem, domy stały się atrakcyjne, bo są konkurencyjne cenowo w stosunku do dużych mieszkań. Potencjał tego segmentu dostrzegają również deweloperzy.
Rezultatem jest coraz więcej nowych projektów. Większość osiedli domów jednorodzinnych powstaje w atrakcyjnych okolicach stolicy w pobliżu terenów rekreacyjnych lub leśnych kompleksów. Standard wykończenia i ceny są zróżnicowane. Każdy może więc znaleźć coś dla siebie.
W amerykańskim stylu
18 kilometrów od Warszawy w Walendowie przy trasie katowickiej, w pobliżu Lasów Chojnowskich powstanie Ventana, osiedle ekskluzywnych domów jednorodzinnych.

Budowę rozpoczyna polsko-brytyjskie konsorcjum Westmark-Venessa. Westmark to brytyjski deweloper, którego wartość dotychczasowych inwestycji wynosi pół miliarda EUR. Venessa to polska firma dotąd znana jako wykonawca.
W ramach inwestycji powstanie 150 jednorodzinnych domów na 16,2-hektarowej działce. Pierwsze będą gotowe wiosną 2007 r. Autorem projektu jest Beata Kazimierska, która zaprojektowała kilka rodzajów domów, utrzymanych w tradycyjnym, dworkowym stylu. Ich powierzchnia wynosi od około 160 do ponad 470 metrów. Cena za 1 mkw. domu z działką to około 1,5 tys. EUR, czyli blisko 5,8 tys. zł.
W środku lasu
Kameralne osiedle domów jednorodzinnych powstaje również w centralnej części Magdalenki, w samym środku lasu. Inwestycję Willa Magdalenka realizuje powołana do tego celu spółka Zalesie Development. Tworzą ją osoby, które realizowały wcześniej m.in. Park Kaskada na Żoliborzu i ostatnio apartamenty Niedźwiedzia Residence.

Firma jest właścicielem 10 hektarów działek leśnych. Na 52 parcelach o powierzchni od 1,8 do 2,3 tys. mkw. powstaną domy w zabudowie bliźniaczej lub jednorodzinnej. Autorem projektu jest pracownia architekta Jerzego Dziuby, który zaprojektował 10 typów domów w dwóch stylach — dworkowym i willowym. Liczą one od 160 do 400 mkw. Klienci mogą zdecydować się na zabudowę bliźniaczą lub domy wolno stojące. Za działkę trzeba zapłacić od 106 tys. zł do ponad 200 tys. zł. Koszt 1 mkw. domu w stanie deweloperskim jest szacowany na 4 tys. zł plus 7 proc. VAT.
Obok uzdrowiska
W okolicy Konstancina, 25 kilometrów od centrum Warszawy, firma Real Management buduje Rezydencję Chojnów. W ramach inwestycji na 5,5-hektarowej działce powstanie 30 domów. Wszystkie realizowane są w technologii tradycyjnej. Metraże domów wahają się od 220 do 350 mkw., a ceny — od nieco ponad 1 mln do prawie 2,2 mln zł. W cenę wliczone są działki o powierzchniach od ponad 900 do ponad 4,8 tys. mkw.

Inwestycja będzie gotowa w czerwcu 2007 r.
W Konstancinie powstaje również trzeci etap osiedla Konstancja, którego inwestorem jest firma Globe Trade Centre. W ramach pierwszego etapu inwestycji powstało 105 nowoczesnych domów, zaprojektowanych w pracowni JEMS Architekci. Z kolei drugi etap zaprojektowali architekci Jerzy Dziuba i Krzysztof Pasternak.
Trzecia część osiedla składać się będzie z 36 domów jednorodzinnych i bliźniaczych. Metraże bliźniaków wahają się od około 170 do 235 mkw., a domów — od 270 do prawie 300 mkw. Bliźniaki stoją na działkach od 650 do około 1 tys. mkw., a domy wolno stojące na parcelach od 630 do 1,7 tys. mkw.
Ceny wahają się od około 1,37 mln do 1,97 mln zł za bliźniaki. Najdroższy dom kosztuje 3,48 mln zł. Osiedle będzie gotowe na początku 2008 r.
Dla wymagających
Dla osób marzących o wyprowadzce z miasta, ale dysponujących mniej zasobnymi portfelami alternatywą jest zakup domu w Łoziskach koło Piaseczna lub w Garbatce. Powstają tu osiedla domków budowane przez firmę Dworek Polski. Domy od 110 do 160 mkw. realizowane są w systemie lekkiego szkieletu drewnianego. Za najmniejszy dom na blisko 900-metrowej działce do niedawna trzeba było zapłacić około 370 tys. zł. czyli równowartość 70-metrowego nowego mieszkania w Warszawie. Przystępna cena i urok dworku sprawiają, że domy dworki sprzedają się szybko. Pierwszy etap inwestycji w Łoziskach jest już w całości sprzedany.

Zdaniem ekspertów, rynek domów ma dziś przed sobą dużą przyszłość. Nie oznacza to jednak, że działa się na nim łatwo.
— Decydując się na dom, wybieramy pewien styl życia i model funkcjonowania rodziny. Dom musi być więc dopasowany do naszych potrzeb. Deweloperowi nie zawsze łatwo się do nich dostosować — podsumowuje Artur Pietraszewski partner w firmie REAS Konsulting.
Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2112 str. 6
See less See more
ancuzi wprowadzają nową sieć do Polski


Mój dom świadczy o mnie. Tę zasadę wyznaje coraz większa grupa Polaków. I dlatego rynek artykułów budowlanych i dekoracyjnych rośnie jak na drożdżach.

Należąca do francuskiej firmy rodzinnej sieć hipermarketów budowlanych Leroy Merlin (LM) powiększy się do końca 2006 r. o trzy obiekty.

— Uruchomimy sklepy w krakowskim centrum Czyżyny, w Gliwicach oraz w Rzeszowie. Łącznie w 2006 r. otworzymy 5 placówek. Plan opracowany na cztery lata zakłada, że będziemy rozwijać się w tempie czterech nowych obiektów rocznie — mówi Jerzy Majos, dyrektor centrali zakupów i marketingu LM.
Średni koszt otwarcia jednego sklepu wynosi 30 mln zł. Zatem w ciągu czterech lat spółka chce zainwestować około 480 mln zł.
Kolejny Brico
Przedstawiciele spółki przyznali, że w Polsce nasila się konkurencja między podmiotami oferującymi artykuły budowlane i wykończeniowe. Oprócz obecnych już w kraju sieci zagranicznych: Praktiker, Obi, Castorama, Brichomarche i rodzimej Nomi oraz punktów skupionych w Polskich Składach Budowlanych, do gry zaczynają wkraczać tzw. hard dysconty budowlane.

— Ten rodzaj sklepów to obiekty mniejsze niż placówki sieciowe. Sprzedaje się w nich produkty w cenie najniższej na rynku. Osiąga się to m.in. poprzez ograniczanie oferty pod względem ilościowym oraz rezygnację z zatrudniania specjalistów mogących pomóc klientom w zakupach — wyjaśnia Jerzy Majos.
Wejście na nasz rynek zapowiedziała już sieć Brico Depot, należąca do spółki Kingfisher. W Polsce prowadzi już ona sieć Castorama.
— Zamierzamy wprowadzić do kraju koncepcję sieci sklepów dyskontowych Bricoman, należących do Grupy Leroy Merlin (właścicielem jest stowarzyszenie rodzinne Mulliez) — podkreśla Jerzy Majos.
Przedstawiciele LM przyznają, że trwają już przygotowania do otwarcia pierwszego sklepu.
Coraz więcej do podziału
Walka o portfele klientów ma ścisły związek ze wzrostem zainteresowania Polaków remontami i modernizacją mieszkań i domów, a także z coraz wyższymi sumami przeznaczanymi na ten cel.

— Szacujemy, że rynek na którym działamy zwiększył się z 4,3 mld zł w 1995 r. do 18 mld zł w 2005 r. Jest więc o co walczyć — wylicza Jerzy Majos.
Źródło:
Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2112 str. 3
See less See more
21 - 40 of 1271 Posts
This is an older thread, you may not receive a response, and could be reviving an old thread. Please consider creating a new thread.
Top