Co zrobić, by plac Jagielloński po raz kolejny nie zamienił się w dziki parking?
Kierowcy parkują na oddanym po remoncie zaledwie kilka miesięcy temu placu Jagiellońskim. Zastopujmy to, zanim zniszczą nową nawierzchnię - prosi czytelnik
Plac Jagielloński został oddany po remoncie pod koniec października ub.r. Prace objęły spory obszar, ale najważniejsza zmiana dotyczy nawierzchni samego placu. Połamane, wyszczerbione płyty chodnikowe i dziurę po pomniku Wdzięczności Armii Radzieckiej zastąpiły nowe płyty.
2 lutego wieczorem czytelnik „Wyborczej” sfotografował samochody zaparkowane na placu Jagiellońskim i wyjeżdżające z niego przez drogę pożarową wzdłuż budynku teatru. W Powszechnym tego wieczoru grany był przedpremierowo spektakl „Bea”.
– To nie pierwszy raz, podobnie było podczas innego wydarzenia w teatrze w połowie stycznia, wtedy jeden z kierowców zaparkował nawet pod daszkiem. Kiedyś widziałem jak straż miejska pilnowała wjazdu, teraz jej nie było – mówi. – Zapytajcie w moim imieniu kiedy słupki na placu zostaną tak ustawione, żeby nie dało się między nimi wjechać i kiedy zostaną ustawione gazony wzdłuż teatru. Może, jeśli autor się zgodzi, można wykorzystać rzeźbę, która kiedyś stała przed budynkiem, a teraz jest rzucona na trawnik?
Co zrobić, by plac Jagielloński po raz kolejny nie zamienił się w dziki parking?
Chcesz wiedzieć, czym żyje Radom? Zapisz się na nasz codzienny newsletter, a nic Cię nie ominie
–
Uważam że montowanie kolejnych słupków nie będzie skuteczne, jeśli ktoś będzie chciał wjechać, to i tak wjedzie – mówi wiceprezydent Konrad Frysztak. kring:– Przepisy są po to, żeby ich przestrzegać a od pilnowania przestrzegania przepisów jest straż miejska.
– Pracownik monitoringu zgłosił, że samochody parkują na placu, ale stały tak, że nie widział ich numerów rejestracyjnych – mówi o sobotnim wieczorze Grzegorz Sambor, zastępca komendanta straży miejskiej. – Na miejsce pojechał więc patrol. Zaparkowanych było tam dziesięć samochodów, Jedno auto było na numerach radomskich, pozostałe na pozaradomskich. Zadziałał instynkt stadny, jeden kierowca wjechał, pozostali za nim, ale to nikogo nie usprawiedliwia. Wszyscy złamali zakaz wjazdu i każdy z nich będzie rozliczony.
Grzegorz Sambor dodaje, że jest umówiony na spotkanie z Eugeniuszem Kaczmarkiem, dyrektorem wydziału inwestycji w magistracie.
– Zastanowimy się nad jakimś rozwiązaniem, bo nie zawsze patrol może stać na placu – mówi.