Miałem nadzieję, że uda mi się złapać Dobę na szlaku, ale się niestety minęliśmy. Wypłynąłem przedwczoraj z Polic w kierunku Goleniowa tuż przed 19:00.
Świetna fotorelacja!

I jedno pytanie kwestii technicznej. Jak radzisz sobie z ochroną aparatu przed ewentualnym zalaniem ?
Sam aparat mocuję w kajaku w miejscu, do którego nie trafia woda - co najwyżej pojedyncze krople - pod mapnikiem. Przez cały czas jest on zresztą w pokrowcu, który może nie jest wodoodporny, ale trzeba go dobrze wykąpać żeby przemókł. Nie było jeszcze w każdym razie ani jednej wycieczki, z której aparat wróciłby choćby wilgotny. Po prostu kiedy chcę zrobić zdjęcie, wyjmuję go z pokrowca i po wykorzystaniu chowam go z powrotem. To spowalnia mój czas reakcji i często tracę przez to szansę na dobre ujęcie, ale jeśli chcę mieć działający aparat to nie bardzo mam wyjście
Ciekawi mnie budynek, który widać z prawej strony zdjęcia. Nie pamiętasz może, czy jest to docelowa elewacja, czy po prostu łysa cegiełka?
Coś tam jeszcze trafi. Z wierzchu elewacji idą jakieś rury i nie wierzę, że to tak zostawią.
Wszystkie zamieszczone poniżej zdjęcia są moją własnością. Jeżeli chcesz je wykorzystać - zapytaj o zgodę.
dzień trzeci - czwartek, 19 czerwca
Bardzo wolno zwlekaliśmy się z łóżek trzeciego dnia. Pogoda była tak kiepska, a nam tak dobrze, że zastanawialiśmy się, czy w ogóle tego dnia opuszczać Nowe Warpno. Z góry było wiadomo, że kajakiem nie będę mógł wrócić. Zgodnie z prognozą wiatr miał wiać w porywach do 19 m/s.
Ostatecznie stwierdziliśmy, że jeszcze się troszkę pokręcimy po mieście i... pójdziemy do Trzebieży pieszo.
1. Aleja Żeglarzy. Coś na wzór Alei Gwiazd w Międzyzdrojach albo Hollywood
Nie mam pojęcia dlaczego nie zrobiłem zdjęcia ani jednej z gwiazd. Może byłem za bardzo zaaferowany szukaniem pani bosman.
Odwiedziliśmy jeszcze po drodze marinę i zapowiedziałem, że kajak odbiorę, kiedy warunki na to pozwolą. No i poszliśmy. Wychodząc z miasta trafiliśmy na paradę kawalerii. Wszystko wyglądało bardzo dostojnie i elegancko.
2, 3, 4, 5. Największe wrażenie zrobiły na mnie kobiety na koniach. Te suknie wyglądały niesamowicie.
No i poszliśmy. Zdjęć ze spaceru nie wrzucam bo raz - że żadnych nie mam, a dwa - nie miałoby to absolutnie żadnego związku z kajakami
Wrzucam tylko link do Endomondo, gdyby ktoś był ciekawy którędy wiodła trasa. Piesza wycieczka od jednej mariny do drugiej zajęła nam 4g:23m:37s
Po dotarciu do Trzebieży od razu skierowaliśmy kroki w stronę mariny. Kiedy tam dotarliśmy, zgłosiłem się do biura gdzie uprzejma pani wskazała nam nasz pokój i dała do niego klucze. Warunki noclegowe są tam typowo schroniskowe: piętrowe łóżka, wspólna toaleta, prysznice, kuchnia i pralnia. Ale jest czysto i sucho, a do tego obsługa miła. Nie był nawet problemem rower - powiedziano nam, że jeśli chcemy to możemy go schować choćby i w pokoju.
Kiedy urządziliśmy się w schronisku, udaliśmy się do Tawerny położonej tuż przy marinie, u wylotu na Zalew Szczeciński. zdjęć niestety brak, ale knajpkę mogę polecić. Widok jest przedni, a wszystko co podają - robią sami. Pracuje tam rodzina. Uprzejma (choć nieco nieogarnięta kelnerka przyjmuje zamówienia i obsługuje klientów, a jej babcia gotuje i gotuje dobrze. Polecam racuchy z jabłkami

Posiedzieliśmy nieco w Tawernie, pogapiliśmy się na Zalew i na fale (wiatr był dość silny) i na tęczę nad Chełminkiem.
6. Tęcza nad Chełminkiem.
I jak tak siedzieliśmy to wpadł nam do głowy pomysł żeby popłynąć na Chełminek i poszukać skarbu.
Byłem tam już w zeszłym roku i poopowiadałem im, że ta wyspa jest bezludna, że tylko opuszczony domek, że mnóstwo kormoranów i łabędzi. A ponieważ zielony, dwuosobowy kajak dzień wcześniej zostawiliśmy właśnie w Trzebieży, to teraz mogliśmy go wykorzystać do zabrania najpierw jednej, a potem drugiej dziewczyny na małą wycieczkę. Fale co prawda były spore, ale nie uniemożliwiały pływania kajakiem. Szybko przeszliśmy od słów do czynów i ruszyliśmy z jedną z nich na drugą stronę toru wodnego, na Chełminek.
7. Portowy kotek
Ruszyliśmy z przystani w kierunku wyspy. Przy czym im bliżej bylliśmy celu tym mocniej wiał wiatr. Jednak po dotarciu do celu mogliśmy wpłynąć w zupełnie spokojną zatoczkę, osłoniętą od wiatru przez wyspę i porastającą ją drzewa. Byłą to też okazja do obserwacji gniazdujących tam tłumnie kormoranów. Trafiliśmy na okres, kiedy młode siedzą jeszcze w gniazdach, ale są już dość wyrośnięte:
8, 9. Gniazdujące kormorany z dziećmi.
10, 11, 12, 13, 14, 15. Na nasz widok zdecydowana większość kormoranów (razem z dzieciakami) odleciała i zaczęła krążyć nad wyspą czekając aż sobie odpłyniemy.
Wśród tłumu kormoranów zauważylismy też dwa bieliki, ale nie udało mi się zrobić im zdjęć.
Oprócz nich jest jeszcze drugi tłum - łabędzi. Ale im też nie udało się zrobić żadnego (dobrego) zdjęcia.
Chcieliśmy już wracać, ale okazało się, że wiatr rozryczał się na dobre i nie mamy wyjścia jak go przeczekać. Choć ja, jako wielbiciel mitologii słowiańskiej, znałem alternatywę. Wiem, że takie sztormowe fale mogą wywołać Wodnice, a te są bardzo zazdrosne o mężczyzn. Dlatego, kiedy są rozwścieczone, a na łodzi jest kobieta - należy schować ją pod pokład (co na kajaku jest trudne) albo wyrzucić ją za burtę żeby je uspokoić. Ani się oczywiście ten pomysł nie bardzo spodobał, więc czekaliśmy.
Szczęśliwie okazało się, że do Chełminka zacumował także jacht. Wpadłem więc na pomysł, że poproszę właścicieli o podholowanie kajaka do mariny. Kapitan stwierdził jednak, że jest już po piwie i nie ma o tym mowy. Ale chętnie nas przenocują i rano nas podholują albo wrócimy sami jeśli wiatr się uspokoi.
Skorzystaliśmy z propozycji i w ten sposób spędziłem swoją pierwszą w życiu noc na jachcie

Bardzo miła rodzina, którą chciałem stąd pozdrowić i jeszcze raz podziękować za gościnę - poznaniacy cumujący swoją łódź w Stepnicy.
Kiedy było już całkiem ciemno, poszedłem na skraj wyspy zrobić jakieś nocne zdjęcie okolicy. Wycelowałem aparat w kierunku Polic i nacisnąłem spust migawki. Nieprędko będę miał okazję zrobić zdjęcie z Chełminka nocą, więc je tu wrzucam. Choć nie jestem z niego zadowolony. Ustawiłem ISO na 3200 bo przy niższym musiałbym dłużej czekać aż aparat zbierze światło. Wiatr nie tylko nie zachęcał do czekania, ale też chciał zabrać aparat ze sobą.
16. Na pierwszym planie jedna z latarni na torze wornym. Dalej światła Polic.
Przy śpiewającym wietrze wypiliśmy wspólnie piwo, porozmawialiśmy i poszliśmy spać.