Wszystkie zamieszczone poniżej zdjęcia są moją własnością. Jeżeli chcesz je wykorzystać - zapytaj o zgodę.
Dzień siódmy
Spaliśmy jak martwi. Długo. Obudziliśmy się późno. Zjedliśmy śniadanie i zaczęliśmy się pakować. Okazało się, że oprócz nas, na polu namiotowym jest jeszcze kilkoro kajakarzy. Niemców, w średnim i zaawansowanym wieku. Okazało się, że czworo z tych kajakarzy (dwa kajaki) płynie w tym samym kierunku co my.
Wszyscy wciąż przyglądali się naszemu kajakowi, a my nie wiedzieliśmy dlaczego. Może i wyróżniał się odrobinę, ale na pewno nie tak żeby się na niego gapić. W trakcie pakowania zagadnął mnie jeden z gości i po krótkiej rozmowie, podczas której kolejny raz usłyszałem słowa uznania za tak długą podróż (której nie uważam za wielki wyczyn) zapytał ile zapłaciliśmy za ten kajak. Odpowiedziałem, że razem z wiosłami i kapokami 2900zł, czyli ok 750€. On wtedy na to, że to bardzo dobra cena, bo w Niemczech taki kajak kosztowałby ok. 1500 - 2000€. I stało się dla mnie jasne, czemu wszyscy się tak przyglądali parze młodych chłopaków z kajakiem za 2000€.
Spakowaliśmy się w końcu i ruszyliśmy w drogę. Żeby było szybciej i inaczej, wybraliśmy drogę przez Regalicę. Ma bardzo silny nurt, który nam pomógł prawie podwajając naszą prędkość (normalnie nasz kajak osiąga 6 km/h, a na Regalicy - do 11). Plan na ten dzień mieliśmy w związku z tym ambitny: Dotrzeć prosto do Szczecina. Kiedy płynęliśmy w przeciwną stronę, pokonanie tej odległości zajęło nam równo 2 dni.
Z Regalicą jest tylko jedno "ale": jest na niej bardzo dużo wirów, szczególnie na środku nurtu. Jeśli się ich nie omija, skutecznie utrudniają wiosłowanie. Polecam w związku z tym płynąć bliżej brzegu.
1. Śluza w Hohensaaten (Zatoń Górna).
Wypłynęliśmy na Regalicę. Kompani z kajaków obok powiosłowali dalej, a my przepłynęliśmy kawałek i stwierdziliśmy, że się zdesantujemy i się rozejrzymy. Byliśmy w miejscu, gdzie wschodnia i zachodnia Odra biegły tuż obok siebie. Ciekawy widok:
2. Widok na południe.
4. Tam gdzieś dalej jest Cedynia. A może trochę na południe... W każdym razie to jest górna część kolana Odry koło Cedyni.
5. Nie wiem, jakie ptaki odlatują w pierwszej połowie lipca. A może przylatują?
6. Widok na południe. Nie wiem też, co oznacza ten znak.
Zjedliśmy paprykarz i wpakowaliśmy się w kajak. Pierwszą mijaną przez nas miejscowością był Bielinek.
7. Bielinek
Dalej był Piasek, ale jedyne co widzieliśmy to jakaś strefa przemysłowa. Interesujący obiekt zobaczyliśmy dopiero w następnej wiosce - Raduniu.
8. Raduń. Oczywiście nie cały
9. Za Raduniem - Zatoń Dolna (Niedersaaten
)
10. Na wysokości Zatoni Dolnej można jeszcze zobaczyć zadbane elementy infrastruktury. Regalica jest granicą Polski, więc to zdjęcie pokazuje Niemcy.
Drugiego dnia co chwilę trafialiśmy na jakiś most. Dodatkowo wzdłóż Odry biegnie ścieżka rowerowa. Po polskiej stronie na pierwszy most trafiliśmy dopiero w Krajniku Dolnym (mniej więcej na wysokości Schwedt).
11. Most w Krajniku Dolnym.
Dalej była Ognica, ale nie zrobiliśmy żadnego zdjęcia. Nie fotografowaliśmy każdej mijanej miejscowości. Nie wiem dlaczego, trochę szkoda. Może wydały nam się nieciekawe?
12. Widuchowa z daleka.
13. Widuchowa trochę bliżej.
14. Jaz w Widuchowej. Tutaj zaczyna się polskie Miedzyodrze. To, które znamy np. z Miejskiego Przewodnika Kajakowego.
15. Ta mewa miała zwieszone nogi, jakby leciała na spacer. Była wyluzowana, dlatego zwróciła moją uwagę
Dalej nie robiliśmy już zdjęć. Kolejnym ważnieszym miastem jest Gryfino, ale byliśmy tam w 2011 roku i stwierdziłem, że nie będę sam się dublował. Szkoda, bo tamte zdjęcia były robione telefonem.
Aparat włączyłem dopiero na wysokości Klucza, kiedy wpływaliśmy w Przekop Klucz - Ustowo.
16, 17. Klucz
18. Na deser kominy Wiskordu. Słyszałem o planach zrobienia z jednego z nich wieży widokowej. Uważam to za genialny pomysł, ale nie wiem czy coś z niego wyjdzie.
Przez cały ten dzień płynęliśmy Regalicą, ale nie pokonaliśmy jej w całości. Ostatni, szczeciński odcinek Regalicy można zobaczyć
tu (część pierwsza) i
tu (druga)
Ambitny plan udało się zrealizować i już ok. 21:00 dopłynęliśmy do Kanału Zielonego, skąd zaczynaliśmy. Byliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi, że nie musieliśmy spać po polskiej stronie. Trochę się jednak baliśmy, że rano nie zastalibyśmy kajaka.
Zakładaliśmy, że podróż do Berlina i z powrotem potrwa 10 dni. W rzeczywistości trwała tylko tydzień.
Wycieczka była naprawdę boska i może dzięki tej relacji skłonię kogoś do podobnego wypadu. Chciałem przez to pokazać, że tak naprawdę każdy głupi może sobie popłynąć na podobnym dystansie bez specjalistycznego przygotowania ani sprzętu. Naprawdę zachęcam do uprawiania tego rodzaju turystyki. Zbliża do przyrody, dostarcza monstrualnej satysfakcji, a oprócz tego jest darmową siłownią i solarium
Dzień siódmy był niestety ostatnim, więc tu moja relacja już się kończy. Mam nadzieję, że się podobała. Serdecznie dziękuję za uwagę
