Powiat tarnobrzeski: Mieszkania drogie jak nigdy
W Tarnobrzegu brakuje mieszkań. – Z każdym tygodniem coraz mniej ogłoszeń znajduję w prasie, już zwątpiłam, że kiedykolwiek będę mieć własne mieszkanie – mówi Urszula B. Rok temu mieszkanie można było kupić za 700 zł za metr kwadratowy. Dziś, jeśli ktoś w ogóle sprzedaje mieszkanie, to nawet po 2000 zł za metr!
Jeżeli ktoś rok temu zdecydował się na kupno mieszkania w Tarnobrzegu, dziś może mówić, że zrobił interes życia. Sprzedający wołali po 700 – 1200 złotych za metr kwadratowy. Ceny mieszkań z odzysku, które spółdzielnia sprzedawała na przetargach, wahały się od 600 do 900 złotych za metr. – Nawet za taką cenę trudno było je zbyć – wspomina Jan Kozak, zastępca prezesa Tarnobrzeskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Marudzili, teraz żałują
Dziwną, nieporównywalną do innych miast – w których ceny mieszkań galopowały już od kilku lat w górę – tendencję tłumaczono masową emigracją tarnobrzeżan. – Sporo osób w ostatnich kilku latach zdecydowało się wyjechać za pracą czy to do większych miast, czy do innego kraju, więc ofert mieliśmy mnóstwo. Kupujący mieli bardzo duży wybór – przyznaje Jan Wojdyło, właściciel Agencji Obrotu Nieruchomościami i Wyceny „Taksator” w Tarnobrzegu. Niektórzy i tak marudzili, wybierali i na nic się nie zdecydowali. Nie wybrzydzali za to ci spoza Tarnobrzega. – Olbrzymie zainteresowanie mieszkaniami w Tarnobrzegu wykazywały osoby z Sandomierza, Mielca – mówi Jan Wojdyło. – Nie brakowało jednak i klientów z Krakowa, Katowic, Gliwic czy Wrocławia.
Osoby pracujące gdzieś tam w Europie kupowały po dwa, trzy mieszkania. Teraz te mieszkania wynajmują, kiedyś może sprzedadzą z niemałym zyskiem, skoro ceny tak podskoczyły.
Mieszkaniowy deficyt
Tak „gorąco” na tarnobrzeskim rynku mieszkaniowym było do ubiegłego roku. W ciągu kilku ostatnich miesięcy sytuacja uległa diametralnej zmianie. I nie chodzi bynajmniej tylko o cenę, która „poszybowała” do ponad 2 tysięcy za metr. Zaskakuje to, że mimo tej podwyżki, mieszkań zabrakło... – Teraz już praktycznie nie mamy w ofercie mieszkań do sprzedania – słyszymy w „Taksatorze”. – Każdego dnia kilka, kilkanaście osób pyta o mieszkania, niestety nie możemy dziś wiele zaoferować. Skąd tak nagłe zainteresowanie mieszkaniami w Tarnobrzegu? Po wzroście cen mieszkań, jaki zaobserwowano pod koniec lat dziewięćdziesiątych, te w ostatnich latach zaczęły spadać. – Osiągnęły przynajmniej poziom adekwatny do tutejszych realiów – mówi Artur F., który w tym czasie „upolował” dwupokojowe mieszkanie płacąc po 900 złotych za metr kwadratowy. Osób, które zdecydowały się wówczas zainwestować we własne „M” było sporo. – Kupiłem mieszkanie z tą myślą, że nawet jeżeli będę się gdzieś wyprowadzał, sprzedam je, na czym na pewno zarobię – przyznaje pan Artur. – To było do przewidzenia, że ceny muszą kiedyś drgnąć.
Cenowe anomalie
Ci, którzy wówczas zwlekali, teraz gorzko płaczą. – Było tych mieszkań tyle, że mogłam wybierać, ale szukałam czegoś, co naprawdę mnie zadowoli – mówi Urszula B. – Mieszkanie to nie drobny zakup, nie chciałam brać pierwszego lepszego. Albo lokalizacja mi nie odpowiadała, albo standard mieszkania. Czekałam, że coś w końcu znajdę. Dziś nie mam żadnego. A z każdym tygodniem jest coraz mniej ofert, a te które się pojawiają, odstraszają ceną. Bo 2700 złotych za metr mieszkania w bloku z wielkiej płyty, wybudowanym przed trzydziestu laty to lekka przesada. – Tyle mogłabym zapłacić za mieszkanie w nowym budownictwie, a nie stare, w remont którego musiałabym zainwestować niemal drugie tyle pieniędzy – przyznaje. – To jakieś sztuczne windowanie cen. Skąd tak nagły skok? Kogo z tarnobrzeżan przy takich cenach będzie stać na własne cztery kąty?
Odpowiedź nasuwają ceny mieszkań w miastach sąsiednich. Skoro w Mielcu kupując mieszkanie trzeba liczyć się z ceną nawet do 3,5 tysiąca za metr kwadratowy, nie dziwi, że mielczanie są skłonni pokonywać każdego dnia 40 km do pracy, a zamieszkać w tańszym Tarnobrzegu. Podobne podejście wykazują mieszkańcy Sandomierza, gdzie ceny też zdają się tracić umiar.
Będą budować
Na tarnobrzeskim rynku mieszkaniowym robi się więc coraz ciaśniej. Jednak nie tylko to, ale i brak zdrowej, dyktującej rozsądne stawki konkurencji, niepokoi poszukujących mieszkań. – W ostatnich latach bloki buduje tylko TBS, ale tam mieszkania są tylko pod najem – tłumaczą ci, którzy woleliby, nawet kosztem spłacanego kilkadziesiąt lat kredytu, mieć mieszkanie na własność. W odpowiedzi na takie zapotrzebowanie bierny nie pozostał aktywny na tarnobrzeskim poletku mieszkaniowym TBS właśnie. Już sfinalizował zakup 70 arów przy ulicy Kopernika. Powstaną tam trzy ośmiopiętrowe budynki architekturą nawiązujące do znajdującego się w pobliżu bloku, zwanego „bułgarem”. Plany przewidują podziemne garaże i przeznaczony pod usługi parter, a co ważniejsze, około 200 nowych mieszkań. Jest jeszcze coś. – W pierwszym bloku, który oddany zostanie wiosną przyszłego roku, wszystkie mieszkania, a będzie ich 60, przeznaczone będą na sprzedaż – podkreśla Wojciech Brzezowski, prezes Tarnobrzeskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. – Niejako „na próbę” zerwiemy w tym przypadku z formułą TBS-ów i wystąpimy w roli dewelopera. To odpowiedź na zapotrzebowanie społeczeństwa. Skoro ludzie wolą kupić... Być może to pierwsze osoby, które dorobiły się gdzieś poza granicami kraju.
Do tej pory sporym zainteresowaniem cieszyły się budowane przez TBS bloki z mieszkaniami na wynajem. – Wprawdzie czynsze są tam nie najniższe, dla wielu osób było to korzystne rozwiązanie problemu mieszkaniowego – zaznacza prezes Brzezowski. – Praktycznie bowiem beznakładowo, wpłacając tylko kaucję, można uzyskać mieszkanie. W takim systemie TBS oddał już do użytku 7 bloków ze 192 mieszkaniami. – I nie powiedzieliśmy ostatniego słowa – dodaje Brzezowski. – Wciąż sporo osób pyta o mieszkania pod najem, stąd dwa kolejne bloki, które powstaną przy ul. Kopernika.
Spółdzielnia się budzi
Obserwując takie zapotrzebowanie na mieszkania bezczynnie siedzieć nie zamierza i Tarnobrzeska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Także i ona przymierza się do budowy nowych bloków. Póki co, zrażona ostatnią inwestycją, nie porywa się do tego z olbrzymim entuzjazmem. – To nawet jeszcze nie przelane na papier plany – mówi Jan Kozak, zastępca prezesa Tarnobrzeskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Szefowie TSM doskonale pamiętają, jak zbywanie mieszkań w ostatnim wybudowanym przez spółdzielnię bloku, przy ulicy Słomki 3, ciągnęło się blisko dwa lata. Blok ten, wybudowany przed dziewięciu laty, a raczej owe problemy ze sprzedażą mieszkań skutecznie powstrzymały na wiele lat kolejne inwestycje TSM. – Jak spółdzielnia miała nie mieć problemów, skoro wówczas cena metra kwadratowego wynosiła niemal 1400 złotych – mówi Artur F. – Kogo w tamtych czasach stać było na taki wydatek. Dziś, o ile budowa bloku doszłaby do skutku, cen miałaby odpowiadać koniunkturze. – Teraz można mówić o 2500 za metr kwadratowy – zaznacza Kozak. – Ale nie można takiej ceny zagwarantować, gdy ceny materiałów budowlanych pójdą w górę.
Blok, o ile jego budowa doszłaby do skutku stanąłby przy ulicy Kwiatkowskiego 3. Pomiędzy odbudowywanym blokiem komunalnym, który spłonął przed rokiem, a popularnym „łamańcem”. – Tam, tuż za szkołą nr 10, spółdzielnia posiada własne tereny – tłumaczy zastępca prezesa TSM. Niewykluczone, że spółdzielnia wykorzysta też swoje grunty w Nowej Dębie i Skopaniu (gmina Baranów Sandomierski). – Być może wybudowalibyśmy nie jeden, ale trzy 40-mieszkaniowe bloki, pilotażowo, po jednym w każdej miejscowości – dodaje. W Nowej Dębie pod uwagę brane jest osiedle Północ, w Skopaniu teren obok budynku nr 15.