Przez pięć ostatnich lat codziennie przekonujemy się, jak bardzo był potrzebny Toruniowi drugi most drogowy przez Wisłę. W tym czasie poznaliśmy mocne strony inwestycji wartej 629 mln zł, ale i jej słabe punkty.
Dokładnie pięć lat temu, w sobotę 7 grudnia 2013 r., rozpoczęła się dwudniowa feta z okazji otwarcia nowej przeprawy przez Wisłę. Święto zainaugurowało starcie wojsk polskich z Krzyżakami. Przez cały weekend toruńską inwestycję stulecia odwiedziło kilkadziesiąt tysięcy osób. Organizatorzy szacowali, że mimo silnego wiatru i przenikliwego zimna, tylko w sobotę na przeprawę weszło około 20 tys. torunian. W niedzielę gości było zdecydowanie więcej. Przez dwa dni na scenie u wylotu z tunelu w ul. Wschodniej występowały zespoły muzyczne. Było też wspólne zdjęcie, a każdy z gości mógł za dodatkową opłatą zamówić sobie własny gadżet z przeprawą. Organizatorzy przygotowali też konkursy, warsztaty organizowane przez miejskie instytucje kultury, łączenie łańcucha choinkowego i olbrzymie torty. Toruńscy cukiernicy upiekli pięć ciast, z których każde ważyło przeszło 70 kg. Rozeszły się w niecałą godzinę. Podobnie szybko ze stołu ustawionego przy wjeździe na przeprawę ginęły darmowe mostowe gadżety: pierniki, zapachy do samochodu, magnesy na lodówkę, a dla najmłodszych puzzle. Gwiazdą niedzielnej imprezy była grupa muzyczna Golec uOrkiestra, a weekendową fetę co dzień kończyły pokazy fajerwerków.
Boom na lewobrzeżu
Dyrektor techniczny głównego wykonawcy mostu firmy Strabag Andreas Adamiec zapewniał mnie, że po uruchomieniu przeprawy na ul. Wschodniej szybciej zacznie rozwijać się lewobrzeże. W wywiadzie dla toruńskiej „Wyborczej” mówił: – Niezbędność tej inwestycji jest niepodważalna, no i na pewno ożywi lewobrzeże. Proszę spojrzeć na budowaną przez nas autostradową obwodnicę Wrocławia. Jest w pełni wykorzystana, bo rozrosły się tereny inwestycyjne wokół tej części miasta. Widać, jak inwestycje rosną w oczach. Tak z pewnością będzie w Toruniu.
Nie pomylił się. Dziś lewobrzeże to obok Jaru najszybciej rozwijająca się cześć miasta. Jak grzyby po deszczy wyrastają tu nowe bloki i domy jednorodzinne, miasto rozbudowało przedszkole i szkołę, a teraz zamierza wznieść nową podstawówkę i żłobek. Powstały markety i pasaże handlowe, przybyło wiele nowych ulic i chodników. To, jakim „łakomym kąskiem” stała się ta część Torunia, świadczy ostatni przetarg na miejskie działki na Rudaku. Pod koniec listopada o dziewięć nieruchomości walczyło 16 podmiotów, które wpłaciły aż 71 wadiów. Za działki o powierzchni: 646 m kw., 760 m kw. lub 840 m kw. inwestorzy zapłacili w sumie 1,837 mln zł. I jeszcze jedna liczba, a właściwie dwie. Przed wybudowaniem nowego mostu po starej przeprawie im. Piłsudskiego jeździło ponad 40 tys. aut na dobę. Obecnie starym mostem kursuje około 37 tys. samochodów, a nowym niespełna 30 tys. Z jednej strony widać, że liczba pojazdów na przeprawie w centrum tylko nieznacznie spadła, o czym świadczą coraz częściej ustawiające się przed nią kolejki. Korki na Chopina, al. św. Jana Pawła II i Wałach gen. Sikorskiego na prawobrzeżu oraz na ul. Poznańskiej, Kujawskiej i Nieszawskiej na lewobrzeżu znów nikogo nie dziwią.
A miało być tak pięknie
Kilka dni przed otwarciem nowej przeprawy prezydent Michał Zaleski mówił toruńskiej „Wyborczej”: – Korki się rozładują. Po to jest drugi most drogowy, dzięki któremu powstaną nowe możliwości podróżowania między dwoma brzegami Wisły, zarówno dla mieszkańców, jak i dla tranzytu. Poza tym, jeśli ktoś dzisiaj korzysta z od dawna utartego szlaku i chciałby się tego nadal trzymać, to po dwóch, trzech dniach stania w korkach dojdzie do wniosku, że jednak warto zmienić przyzwyczajenia i ruszyć inną trasą.
Z drugiej strony należy zauważyć, że w ciągu pięciu lat liczba pojazdów jeżdżących między obu brzegami Wisły wzrosła o około 27 tys. Teoretycznie, aż trudno sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby drugiego mostu w Toruniu nie było. Praktycznie, ostatnio nie było to takie skomplikowane. Znakomicie pokazała to sytuacja z piątku 23 listopada.
Koszmar zaczął się około godz. 6. Kobieta jadąca oplem vectrą mostem Piłsudskiego w stronę lewobrzeża nie dostosowała prędkości do warunków na drodze, zjechała na sąsiedni pas i zderzyła się z nadjeżdżającym z przeciwka volkswagenem passatem. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ot, zwykła kolizja, do jakich codziennie dochodzi na polskich drogach. Nie wszystkie jednak zdarzają się w tak newralgicznych miejscach. Kilkanaście minut później kolejka samochodów na ul. Kujawskiej sięgała wiaduktu pod linią kolejową. W gigantycznym korku stanęły też auta na ul. Poznańskiej i Nieszawskiej. Zablokowała się ul. Dybowska, którą zmotoryzowani chcieli przemknąć na nowy most drogowy. Szoferzy, którzy wybrali przejazd nową przeprawą, nie trafili wiele lepiej. Korek na Łódzkiej kończył się za stacją paliw BP. Na ul. Rudackiej pojazdy stały w ogonku od szkoły. Wjazd na most nie gwarantował pełni szczęścia, bo żeby z niego zjechać na pl. Daszyńskiego, trzeba było odstać przynajmniej kilkadziesiąt minut. Pod tekstem o korkach, który ukazał się na profilu toruńskiej „Wyborczej” na Facebooku, jeden z torunian napisał, że „to tylko przedsmak zamknięcia mostu Piłsudskiego na wiosnę. Korek na moście gen. Zawackiej zaczynał się przed przęsłami”. Inny twierdził, że jeszcze nigdy nie widział zatoru na nowym moście, na co ten pierwszy wkleił zdjęcie kolejki aut stojących przed przęsłami. Tak wyglądał Toruń, gdy na kilka godzin został wyłączony z ruchu jeden z mostów. Drobna kolizja, która może zdarzyć się każdego dnia, pokazała, że nasze miasto mimo wzniesienia nowego mostu, setek milionów złotych zainwestowanych w drogi, jest niewydolne komunikacyjnie. Nowy dwujezdniowy, czteropasmowy most, nie jest w stanie przyjąć zwiększonego ruchu, bo totalnie blokują się prowadzącego na niego wjazdy. Trzypoziomowe skrzyżowanie na pl. Daszyńskiego jest niewypałem. Miasto wybudowało tunel i estakadę, a wjazd na most ze wszystkich głównych kierunków: Szosy Lubickiej i Żółkiewskiego wstrzymują światła. Wszechobecna na węźle i w jego sąsiedztwie sygnalizacja blokuje jakiekolwiek możliwości manewru. Zatrzymuje auta w sąsiedztwie galerii handlowej Copernicus, na skrzyżowaniu ul. Wschodniej z Rydygiera i kawałek dalej ze Skłodowskiej-Curie. Przez to przy moście tworzą się zatory.
Niewiele lepiej jest na lewym brzegu. Zmodernizowana ul. Łódzka po prostu pozwoliła większej liczbie kierowców szybciej dojechać w bezpośrednie sąsiedztwo mostu i stanąć w kolejce, bo czego można się spodziewać, gdy dwa pasy jednej z największych arterii komunikacyjnych naszego miasta schodzą się w jeden? Winni są też sami szoferzy, którzy chcąc przechytrzyć innych i nie stać w korku, jadą wydzielonym pasem dla zmierzających w kierunku Łodzi, w ostatniej chwili wpychają się i wjeżdżają na nitkę dla tych podążających na most. Jednak gdyby nie korek na most, takich kombinacji by nie było.
Co na wiosnę?
Warto o tym wspomnieć w perspektywie tego, co nas czeka na wiosnę. Wtedy ma ruszyć kilkakrotnie już przekładany remont mostu im. Piłsudskiego. Miasto zostanie z jedną stałą przeprawą drogową przez Wisłę nie na kilka godzin, ale na kilkanaście miesięcy. Prezydent obiecał wprawdzie budowę mostu tymczasowego, ale jego lokalizacja na wysokości ul. Przybyszewskiego, czyli na obrzeżach miasta, na pewno nie rozwiąże problemów komunikacyjnych i stanie w korkach z pewnością nas nie minie.
Można powiedzieć, że remont w końcu się skończy, że wtedy mieszkańcy znów odetchną z ulgą. Nic bardziej mylnego. Lewobrzeże rozwija się w błyskawicznym tempie. Jeżeli ono się utrzyma, za pięć lat z obu mostów będzie korzystać prawie 100 tys. aut. A w tym czasie na pewno nie wybudujemy trzeciego mostu. Odpowiadając na pytanie „Wyborczej” w 2013 r., czy jest jakakolwiek szansa, że za jego prezydentury otworzymy trzeci most, Zaleski mówił: – Nie ma nawet najmniejszej. To widać po zakończonym właśnie moście. Pewnie, że były perturbacje po drodze, ale przygotowania do inwestycji rozpoczęliśmy tak naprawdę w 2003 r. Kończymy w 2013 r. To jest 10 lat. Nawet gdyby tych perturbacji nie było, to pewnie trwałoby to może dwa lata krócej. To jest najkrótszy czas dla tak dużej inwestycji.
Zaleski rozwiewa też wszelkie nadzieje na tramwaj jeżdżący na Podgórz. Dzisiaj w godzinach porannego szczytu kolejka aut na ul. Łódzkiej sięga niemal skrzyżowania z ul. Andersa. Gdzie się skończy, gdy aut będzie dwa razy więcej?
Jeszcze przed otwarciem nowej przeprawy eksperci zapowiadali, że nasze miasto nie jest komunikacyjnie przygotowane na wpuszczenie do ruchu aut z dwujezdniowej przeprawy. Nie tylko na lewobrzeżu. Takiego natłoku samochodów nie wytrzymuje wiadukt i ul. Kościuszki, pl. Skarbka, ul. Wschodnia. I teraz dobrze to widać.
Nic nie da się zrobić?
Jeśli nie uda nam się wznieść trzeciego mostu, trzeba zabiegać o realizacje innych inwestycji usprawniających przejazd przez miasto. Trzeba zintensyfikować prace związane z budową trasy wschodniej od nowego mostu w kierunku średnicówki. Nowa droga, bez ustawionej co kawałek sygnalizacji świetlnej, za to z rondami i estakadami może znacznie ułatwić zjazd z mostu. Jest już w planach miasta, więc trzeba zrobić wszystko, by powstała jak najszybciej.
Kolejną inwestycją jest budowa węzła Czerniewice umożliwiającego zjazd mieszkańcom lewobrzeża z autostrady A1 bez konieczności nadkładania drogi do Ciechocinka lub Cierpic. Jeśli do tego udałoby się załatwić z rządem bezpłatne podróżowanie autostradową obwodnica Torunia, osiągnęlibyśmy niezły efekt komunikacyjny. O bezpłatnym przejeździe mówi się od lat, ale nikomu nie udało się przeforsować tego rozwiązania. Może uda się Zaleskiemu, który rządzi miastem wspólnie z PiS i ma dobre relacje z przedstawicielami władz centralnych.
W odwodzie jest też budowa tzw. łącznika Cichowicza. To pomysł byłego radnego Czasu Mieszkańców, by zbudować połączenie ul. Wschodniej ze średnicówką przez węzeł na ul. Skłodowskiej-Curie. Rozwiązanie tańsze i szybsze w realizacji niż warta kilkaset milionów zł trasa wschodnia. Wszystko to rozwiązania śmiałe, ale warte rozważenia, by miasto znów nie stanęło w gigantycznych korkach. W czasie otwarcia mostu prezydent Michał Zaleski mówił, że za parę lat przyzwyczaimy się do nowej przeprawy i zapomnimy czasy, gdy jej nie było. Oby słowa prezydenta nie okazały się prorocze i żebyśmy znów nie doświadczyli olbrzymich zatorów, jakby drugiego mostu nie było.
W 2013 r. łuki połączyły miasto
Drugi most drogowy przez Wisłę przez lata zwyciężał we wszystkich plebiscytach na najbardziej potrzebną inwestycję w Toruniu. Nie ma się co dziwić, wysłużona przeprawa im. Piłsudskiego z 1934 r., po której każdej doby przejeżdżało ponad 40 tys. aut, po prostu była za mała dla 200-tysięcznego miasta. Ale droga do otwarcia nowej przeprawy nie była usłana różami. Zaczęła się w 2003 r. i od początku mieliśmy pod górkę. Wszystko przez wewnętrzne spory o lokalizację. Miesiącami ścierali się zwolennicy budowy na ul. Wschodniej z tymi optującymi za ul. Waryńskiego. Kiedy wreszcie urzędnicy i radni zdecydowali, że most stanie we wschodniej części miasta, pojawił się problem ze sfinansowaniem przedsięwzięcia.
Światełko w tunelu zapaliło się wraz ze wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Było nikłe, bo najważniejsza toruńska inwestycja trafiła tylko na listę rezerwową unijnego programu Infrastruktura i Środowisko. Trzeba było rozpocząć żmudne zabiegi o jej przeniesienie do zestawienia podstawowego, by w ogóle mieć szansę na jakiekolwiek wsparcie z Brukseli. Z pomocą przyszedł marszałek województwa Piotr Całbecki, który wraz z lokalnymi parlamentarzystami Platformy Obywatelskiej w grudniu 2008 r. skłonił ówczesnego ministra transportu Cezarego Grabarczyka do ponownego rozpatrzenia toruńskiego wniosku o dofinansowanie. Tym razem zabiegi okazały się skuteczne i politycy PO mogli ogłosić, że na budowę mostu dostaniemy z Brukseli 327 mln zł. Dużo i mało, bo wtedy nikt tak naprawdę nie wiedział, ile mogą zażądać wykonawcy za wzniesienie przeprawy. Mówiło się o kwocie sięgającej nawet 1 mld zł.
Na szczęście konsorcjum firm Strabag, Strabag AG i Hermann Kirchner Polska (do końca budowy zostały tylko dwie pierwsze z nich) zaproponowało, że zbuduje nam most za 548,6 mln zł. Do tego oczywiście trzeba było doliczyć jeszcze koszty m.in. dokumentacji, promocji i wykupu terenów. W sumie gigantyczna jak na toruńskie realia inwestycja pochłonęła 629 mln zł, z czego miasto dostało 467 mln zł z unijnego Funduszu Spójności. Resztę dołożyło z własnej kasy i kredytu zaciągniętego w Europejskim Banku Inwestycyjnym.
Po wyborze wykonawcy roboty ruszyły z kopyta, bo na ich realizację budowlańcy dostali tylko 32 miesiące, a pracy było sporo. Trzeba było zbudować ponad 4-kilometrową trasę z półkilometrową, łukową przeprawą nad rzeką, do tego trzypoziomowy węzeł na pl. Daszyńskiego, skrzyżowanie trasy mostowej z ul. Lipnowską oraz rondo na ul. Łódzkiej. Powstał też wiadukt nad linią kolejową, podziemne przejście dla pieszych na ul. Rypińskiej, około 2 km dróg serwisowych, zatoki autobusowe, chodniki, ścieżki rowerowe, oświetlenie i odwodnienie. Od wbicia pierwszej łopaty pod inwestycję, w listopadzie 2010 r., byliśmy świadkami wielu spektakularnych wydarzeń na budowie. Największym z nich był transport z prawobrzeża na środek rzeki dwóch gigantycznych łuków mających 270 m długości, 50 m wysokości i ważących 2,7 tys. ton każdy. Wrażenie robiło też sypanie na środku Wisły sztucznej wyspy wielkości boiska do piłki nożnej.
Mimo momentami wręcz sprinterskiego tempa, głównie przez zbyt niski stan wody w Wiśle, mostu gen. Zawackiej nie udało się uruchomić w planowanym terminie, czyli w lipcu 2013 r. Torunianie pojechali nim w grudniu 2013 r., po siedmiu latach przygotowań i trzech latach budowy.
Most gen. Elżbiety Zawackiej w liczbach
Cała inwestycja
Długość trasy – 4100 m
Drogi serwisowe – 2000 m
Klasa drogi – G 2/2 – dwie jezdnie po dwa pasy ruchu
Węzły i skrzyżowania: węzeł trzypoziomowy na pl. Daszyńskiego oraz skrzyżowania z ulicami: Łódzką, Rypińską i Lipnowską
Estakada na Winnicy
Długość – 600 m
Szerokość – od 9,2 m do 15,1 m
11 przęseł
Rozpiętość przęsła od 34 do 51 m
Estakada im. Marka ****** (ul. Żółkiewskiego)
Długość – 300 m
Szerokość – 10,2 m
Sześć przęseł
Rozpiętość przęsła – od 34 do 80 m
Most przez Wisłę
Długość – 540 m
Szerokość – 24 m
Rozpiętość przęsła – 270 m
Jedna podpora w nurcie rzeki
Wieszaki
Na toruńskim moście zamontowano 92 wieszaki rurowe, które łączą pomost ze stalowymi łukami konstrukcji. Założono je co 10 metrów. Wieszaki są różnej długości – najkrótszy ma 2,8 m, a najdłuższy 38,5 m.
Estakada na Rudaku
Długość – 830 m
Szerokość – 11,6 m
18 przęseł
Rozpiętość przęsła – od 25 do 51 m
Sztuczna wyspa na Wiśle
Konstrukcja stalowa w kształcie oscypka, wypełniona piaskiem. Do umocnienia wyspy zużyto 9 tys. m sześc. kamienia oraz 15 tys. m kw. materacy kamiennych, tzw. gabionów, każdy o grubości pół metra.
Tunel w ul. Wschodniej pod pl. Daszyńskiego
Długość – 150 m (zakryta)
Całość wraz z murami oporowymi – 300 m
Szerokość – 19 m
Wysokość – 4,7 m
Dwie jezdnie po dwa pasy ruchu