Joined
·
2,122 Posts
[USA] Back to the Future - wyprawa z analogiem za Atlantyk - today: Los Angeles
Czołem wszystkim!
Minął już ponad tydzień od mojego powrotu z czteromiesięcznego pobytu w USA. W rekordowo szybkim czasie udało mi się wywołać wszystkie filmy, które razem ze mną przemierzyły niemały kawałek świata i niemało też widziały, czego efekty będziecie mogli zobaczyć w tym autorskim wątku.
Wiem, że ten kraj niejednokrotnie ukazywał się na naszym forum (pozdrowienia dla Lulka i Batmansa za przekazanie inspiracji!), dlatego, żeby się specjalnie nie powtarzać chciałbym podzielić się z Wami relacją w starym stylu - stąd nazwa wątku - Back to the Future.
Co to oznacza? A to, że zdjęcia nie zawsze będą perfekcyjne, czasem nawet zbyt hojnie obdarzone ziarnem lub niedostatecznie doświetlone, jednak mimo to liczę, że spodobają się wam w odbiorze, bo nie można ukrywać ich odmienności od fotografii cyfrowej którą szanuję i też kiedyś praktykowałem (dopóki cyfra nie padła mi na ostatnim wyjeździe do Czarnobyla
).
Żeby niepotrzebnie nie przedłużać, zaznajomię Was z mapą i krótkimi faktami na temat mojego pobytu w USA.
Odległości jakie pokonałem można zestawić następująco:
180 km pociągiem,
370 km na rowerze,
1700 km autem,
3500 km samolotem,
8250 km autobusem.
Co w sumie daje około 14 tysięcy kilometrów przebytych w kraju za wielką wodą.
Chciałbym też pokazać Wam miejsca nieznane z przewodników, filmów i tym podobnych, dlatego relację poprowadzę chronologicznie zaczynając od Hrabstwa Mongomery w Pensylwanii, gdzie pracowałem.
Zanim to się jednak stanie i opowiem Wam jak właściwie wylądowałem w USA i czym tam się zajmowałem, pozwolicie, że zostawię pierwszy post na edycję w celu umieszczenia tu spisu treści. Dziś natomiast korzystając ze sprawdzonego sposobu Lulka wprowadzę Was w moją podróż kilkoma migawkami wyciętymi z kontekstu
PS. Dajcie znać gdyby zdjęcia były za duże!
Na początek to co czeka nas jako pierwsze, czyli Hrabstwo Montgomery w Pensylwanii, na zdjęciu jedna z dróg w miejscowości Green Lane
Miasto braterskiej miłości w bardzo upalny dzień - Filadelfia
Światowa stolica kiczu (i hazardu) - Las Vegas
W poszukiwaniu Kojota i Strusia Pędziwiatra - Dolina Monumentów
Jedno z najbardziej rozlanych miast świata z rzeką szerokości ścieku - Los Angeles
A zaraz po nim niesamowicie kompaktowe i przyjemne w zwiedzaniu - San Francisco
Wielka podróż z Zachodu na Wschód - Nowy Meksyk
Miasto-archipelag, czyli z wizytą na Florydzie - Miami
Jednodniowy postój w niesamowicie ciekawym Waszyngtonie (tak żałuję, że tak krótko)
Miasto-legenda, moja główna destynacja, bardzo dokładnie zwiedzony - Nowy Jork
Zdjęć mam prawie 1,5 tysiąca, ale postaram się nie zalać was materiałem do znudzenia. Bardzo chętnie odpowiem na Wasze pytania, skonfrontuję opinię, wyrażę zdanie na dany temat jeśli trzeba będzie. Oczywiście nie zabraknie też moich (w miarę możliwości) obszernych opisów przygód, refleksji, doświadczeń dobrych i złych oraz garści porad dla każdej osoby, która ma w planach odwiedzić ten ciekawy kraj.
Pozdrawiam i do usłyszenia
Czołem wszystkim!
Minął już ponad tydzień od mojego powrotu z czteromiesięcznego pobytu w USA. W rekordowo szybkim czasie udało mi się wywołać wszystkie filmy, które razem ze mną przemierzyły niemały kawałek świata i niemało też widziały, czego efekty będziecie mogli zobaczyć w tym autorskim wątku.
Wiem, że ten kraj niejednokrotnie ukazywał się na naszym forum (pozdrowienia dla Lulka i Batmansa za przekazanie inspiracji!), dlatego, żeby się specjalnie nie powtarzać chciałbym podzielić się z Wami relacją w starym stylu - stąd nazwa wątku - Back to the Future.
Co to oznacza? A to, że zdjęcia nie zawsze będą perfekcyjne, czasem nawet zbyt hojnie obdarzone ziarnem lub niedostatecznie doświetlone, jednak mimo to liczę, że spodobają się wam w odbiorze, bo nie można ukrywać ich odmienności od fotografii cyfrowej którą szanuję i też kiedyś praktykowałem (dopóki cyfra nie padła mi na ostatnim wyjeździe do Czarnobyla
Żeby niepotrzebnie nie przedłużać, zaznajomię Was z mapą i krótkimi faktami na temat mojego pobytu w USA.
Odległości jakie pokonałem można zestawić następująco:
180 km pociągiem,
370 km na rowerze,
1700 km autem,
3500 km samolotem,
8250 km autobusem.
Co w sumie daje około 14 tysięcy kilometrów przebytych w kraju za wielką wodą.

Chciałbym też pokazać Wam miejsca nieznane z przewodników, filmów i tym podobnych, dlatego relację poprowadzę chronologicznie zaczynając od Hrabstwa Mongomery w Pensylwanii, gdzie pracowałem.
Zanim to się jednak stanie i opowiem Wam jak właściwie wylądowałem w USA i czym tam się zajmowałem, pozwolicie, że zostawię pierwszy post na edycję w celu umieszczenia tu spisu treści. Dziś natomiast korzystając ze sprawdzonego sposobu Lulka wprowadzę Was w moją podróż kilkoma migawkami wyciętymi z kontekstu
PS. Dajcie znać gdyby zdjęcia były za duże!
Na początek to co czeka nas jako pierwsze, czyli Hrabstwo Montgomery w Pensylwanii, na zdjęciu jedna z dróg w miejscowości Green Lane

Miasto braterskiej miłości w bardzo upalny dzień - Filadelfia

Światowa stolica kiczu (i hazardu) - Las Vegas

W poszukiwaniu Kojota i Strusia Pędziwiatra - Dolina Monumentów

Jedno z najbardziej rozlanych miast świata z rzeką szerokości ścieku - Los Angeles

A zaraz po nim niesamowicie kompaktowe i przyjemne w zwiedzaniu - San Francisco

Wielka podróż z Zachodu na Wschód - Nowy Meksyk

Miasto-archipelag, czyli z wizytą na Florydzie - Miami

Jednodniowy postój w niesamowicie ciekawym Waszyngtonie (tak żałuję, że tak krótko)

Miasto-legenda, moja główna destynacja, bardzo dokładnie zwiedzony - Nowy Jork

Zdjęć mam prawie 1,5 tysiąca, ale postaram się nie zalać was materiałem do znudzenia. Bardzo chętnie odpowiem na Wasze pytania, skonfrontuję opinię, wyrażę zdanie na dany temat jeśli trzeba będzie. Oczywiście nie zabraknie też moich (w miarę możliwości) obszernych opisów przygód, refleksji, doświadczeń dobrych i złych oraz garści porad dla każdej osoby, która ma w planach odwiedzić ten ciekawy kraj.
Pozdrawiam i do usłyszenia