Warszawa wraz z całą aglomeracją bez unijnych dotacji? Rząd zabiera fundusze i chce je rozdzielać centralnie
Rząd PiS zamierza wyłączyć stolicę i okoliczne powiaty ze wsparcia unijnego rozdzielanego przez urzędników z Mazowsza. Pieniądze zostaną przerzucone do funduszy rozdzielanych centralnie przez rząd PiS. - Motywacja jest czysto polityczna - przekonują prezydent Warszawy i marszałek Mazowsza
To była zmiana jak dotknięcie czarodziejskiej różdżki. Jeszcze kilka lat temu na rowerze nie dało się przejechać przez most Łazienkowski. W 2017 r. pod mostem powstały dwie kładki pieszo-rowerowe. Dziś w sezonie mnóstwo ludzi jeździ tamtędy dla relaksu.
W porównaniu na przykład z budową metra była to inwestycja w zasadzie kieszonkowa, bo kosztowała tylko ok. 13 mln zł. Aż 8 mln zł pochodziło z unijnej dotacji przekazanej w ramach tzw. regionalnego programu operacyjnego, rozdzielanego przez urzędników z Mazowsza.
Z tego programu dofinansowywane jest mnóstwo stosunkowo drobnych, ale pożytecznych inwestycji, takich jak ścieżki rowerowe, termomodernizacje budynków, rozbudowa kanalizacji, wymiana kopciuchów, budowa przedszkoli czy modernizacje placów zabaw. Pod pewnymi względami to inwestycje najbardziej potrzebne, używane niemal na co dzień przez mieszkańców.
Od tych pieniędzy rząd chce od przyszłego roku odciąć Warszawę wraz z dziewięcioma otaczającymi powiatami.
- To jest informacja, która mnie zmroziła - mówił na piątkowej konferencji łamiącym się ze zdenerwowania głosem marszałek Mazowsza Adam Struzik. - W piśmie, które dostałem 18 listopada, minister finansów napisał, że ponieważ pieniądze w przyszłej perspektywie dla Warszawy i okolicznych powiatów i tak są niewielkie, to lepiej wszystkie te pieniądze skoncentrować w programach krajowych.
- Minister nie napisał wprost: Warszawa i okoliczne powiaty nie mają już dostępu do środków unijnych na poziomie regionalnym. Ale dokładnie to właśnie ta decyzja oznacza - mówi Marcin Wajda, dyrektor departamentu rozwoju regionalnego i funduszy europejskich w mazowieckim urzędzie marszałkowskim.
- Premier powinien wyjść i powiedzieć 3 mln mieszkańców aglomeracji warszawskiej, mieszkańcom Izabelina, Grójca, Czosnowa, Pruszkowa, że poziom ich życia uważa za już wystarczający - wtórowała mu Dorota Zmarzlak, wójt Izabelina. - Powinien powiedzieć: "Te wszystkie ścieżki rowerowe i termomodernizacje załatwiajcie sobie we własnym zakresie". Ale premier jednak tego państwu nie powie, schowa się za urzędników, pisma i dwa rzędy barierek. Ta decyzja jest zaprzeczeniem zasady pomocniczości, zrównoważonego rozwoju, stabilizacji i budowania wspólnoty! - oburzała się.
W piśmie ministra finansów pojawia się złudny uspokajający ton, że gminy aglomeracji warszawskiej wciąż będą mogły ubiegać się o fundusze z programów rozdzielanych centralnie przez rząd. Ale, po pierwsze, będą musiały konkurować z całą resztą kraju, a po drugie fundusze centralne raczej nie obejmują drobniejszych, lokalnych inwestycji. A po trzecie, rząd PiS już wielokrotnie pokazywał, że fundusze rozdzielane centralnie często przydziela według reguł politycznych. (...)
- Chodzi o to, żebyśmy musieli prosić rząd jak o jałmużnę o pieniądze z programów centralnych. Motywacja jest czysto polityczna - mówił prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
- Fundusze z RPO to 30 proc. wydatków inwestycyjnych samorządów. Jaki będzie miało wpływ ich odebranie na szereg firm budowlanych, wykończeniowych, ich partnerów, dostawców? Ludzie stracą źródła utrzymania - mówiła Dorota Zmarzlak.
- Tam, gdzie PiS nie ma swoich władz z wyboru, manipuluje strumieniami pieniędzy - mówił oburzony Struzik. - Zainteresujemy tą propozycją struktury europejskie, w tym Komisję Europejską. To nie jest skarżenie, tylko determinacja, by dobra samorządności i subsydiarności były przestrzegane. To fundament ustroju państwa polskiego i Unii Europejskiej - przekonywał.